< > wszystkie blogi

Powiało nudą

Od dziś zawsze będę kończył, to co zacz...

Jak zostałem mięsem armatnim

11 kwietnia 2011
Się Frejrowi zebrało niedawno na wspominki. Generalnie wspomnienia, i to wcale nie te najmilsze, powróciły, bo ktoś z całkiem niezrozumiałego dla Frejra powodu zażądał od niego dwóch rzeczy: odwiedzenia urzędu i tam wyspowiadania się, gdzie obecnie mieszka oraz książeczki wojskowej. O urzędzie następną razą (albo następną-następną). Dziś, jak doszło do tego, że Frejr otrzymał zaszczyt zostania mięsem armatnim.

Gdy po ziemi zapierniczały dinozaury... No może nie aż tak dawno, ale jednakowoż skłonności Frejra do zadawania sobie pytań w stylu "gdzie ten cały czas tak szybko spier... niczył" są coraz większe. Zatem sporo czasu temu Frejr dostał zaproszenie na szopkę. Na zaproszeniu niestety nie było, że na każdą parę czekać będzie czajnik. Zaproszenie sugerowało, że zapraszający raczej nie przewidują, że zaproszenie zostanie odrzucone. Gdybym ja sformułował podobne, pewnie podeszło by to pod artykuły o groźbach karalnych.

Komisja wojskowa była całkiem klawa. Frejr trochę dziś żałuje, że nie był wówczas aż tak wyszczekany, jak dziś, ale było minęło. Generalnie Frejr doszedł do wniosku, że wszelkie "sztuczki" mające na celu zwiedzenie czujnego oka naszej armii, są komisji znane i nie ma co z siebie robić wariata, platfusa, czy w ogóle kręcić. Z drugiej strony wizja otrzymania broni i ostrej amunicji jakoś szczególnie pobudzała jego wyobraźnię. W ten pozytywny sposób. Na wszelki wypadek wolał ten fakt ukryć. Tak, gdyby chcieli go skierować do kuchni. Albo gdziekolwiek indziej, byle nie stwarzać możliwości przypadkowego wystrzału z pistoletu w kierunku stopy jakiegoś sierżanta czy majora.

Frejr doszedł do wniosku, że im szybciej to załatwi, tym więcej wolnego czasu będzie miał, toteż postanowił być grzeczny. Tym bardziej, że oni również grzecznie, mimo różnych krążących opowieści, postanowili zrezygnować z oglądania końca jego okrężnicy. Co prawda moment pokusy nadszedł podczas pytania o to, czy "oba jądra zstąpiły". Przez chwilę kilka ciekawszych odpowiedzi przeleciało, niczym TGV przez głowę Frejra, ale "coś za coś". Oni nie zaglądają w miejsce, gdzie i słońce ma małe szanse by zajrzeć, to i Frejr będzie na tyle uprzejmy, że zamknie kłapaczkę. Skończyło się jedynie na "dziś rano jeszcze były oba".

Na sam koniec była rozmowa z komisją. Frejr pamięta, że był tam ktoś,czyj wygląd miał sugerować koneksje ze służbą medyczną (pewnie miał zadanie wychwycić nadmierne chęci dostania w swoje łapki broni - na to Frejr był przygotowany), oraz jakiś wojskowy. Gość w zielonym mundurze dumnie prezentujący na ramieniu jakieś belki. Jak się szybko można było zorientować, ilość belek nie do końca idzie w parze z rozumem. Przedstawiciel armii, obracając w rękach legitymację szkolną pytał, ileFrejr ma lat, czy się jeszcze uczy i do jakiej szkoły chodzi. Dzisiejsze skojarzenie trochę jak ze "spisem powszechnym". Pytają o dane, które i tak już posiadają. Ale, dobrze, Frejr cierpliwie i grzecznie odpowiadał na bzdurne pytania, uważając, żeby nie chlapnąć, że cholernie by chciał czyścić karabin celując w głowę gościa w zgniło-zielonym. Jego pokłady cierpliwości nagle się wyczerpały, kiedy padło pytanie, co zamierza robić po szkole średniej, iść do pracy, studiować, czy co? Frejr nie wytrzymał i chyba nieco zbyt głośno odpowiedział.

- Oczywiście, że pójdę na studia. Przecież nie pójdę do wojska. Nie jestem idiotą!

Trochę kusi, by napisać coś o bezcenności miny wojaka, ale wcale nie była bezcenna. Cisza, która też dość nagle nastała również nie miała z bezcennością wiele wspólnego.Dość, że po może nieco zbyt długim czasie powrotu koloru twarzy z szynkowo-wiśniowego do ogólnie przyjętego za bardziej zdrowy odcień skóry, wybrnął z tego całkiem sprytnie. Jak na wojskowego.

- I słusznie, słusznie -po czym wbił mi do książeczki wojskowej "zdolny do służby wojskowej".

Zdolny, nie oznacza, że się spotkamy w koszarach, choć był moment w życiu Frejra, gdy faktycznie chciał tam pójść, ale o tym może w następnym wpisie.

I na tym z grubsza kończy się pierwsza opowieść z nudnego życia Frejra z serii "książeczka wojskowa".
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi