Z gliny i taka
jak tanagra niebieska,
ciągle płynie,
a przynajmniej zamierza
tam gdzie morze się pieni,
kołysaniem dąsa,
pobudzane falami mitycznych ciemności.
W małym kręgu jasności próbuje się bratać,
zaufawszy jak Odys kilku wosku plastrom,
bo śpiew syren znad wody przyzywa.
Grać próbuje,
gdy tamci tak łatwo się bawią,
bo nie łańcuch ją trzyma,
mus przytwierdza do masztu.
Zdąża do miejsc niepewnych,
tylko z czasem się goni,
który zaklęć nie słucha,
srebrzy włosy na skroni.