Premier pewnego państwa w środkowej Europie przemierzał limuzyna rządową wraz z kierowcą okoliczne drogi, jadąc do domu. W pewnym momencie, gdzieś w jakiejś zapadłej wiosce, niespodziewanie przed maskę wyskoczyła im świnia. Kierowca nie zdążył wyhamować, usłyszeli tylko gromkie kwiiiik! i było po zwierzaku.
Cóż było robić?
Kierowca wysiadł i poszedł szukać właściciela, żeby powiedzieć, co się stało i zadośćuczynić właścicielowi.
Poszedł i nie wraca, nie wraca, nie wraca
A kiedy w końcu się pojawił, zniecierpliwiony premier pyta, dlaczego tak długo go nie było?
- Ano wie pan, szefie, poszedłem, wyjaśniłem sytuację, a właściciel wtedy flaszkę na stół, a gospodyni schabu, szynki, kiełbas naniosła, a córeczka to nawet tak mnie odprowadzała, żem po pół godzinie dopiero ze stodoły wyszedł.
- Nie wierzę! odrzekł premier. Cóżeś ty im powiedział?
- Całą prawdę, jak na spowiedzi!
- A konkretnie?
- A konkretnie to że jestem kierowcą Tuska i właśnie zabiłem świnię!
Cóż było robić?
Kierowca wysiadł i poszedł szukać właściciela, żeby powiedzieć, co się stało i zadośćuczynić właścicielowi.
Poszedł i nie wraca, nie wraca, nie wraca
A kiedy w końcu się pojawił, zniecierpliwiony premier pyta, dlaczego tak długo go nie było?
- Ano wie pan, szefie, poszedłem, wyjaśniłem sytuację, a właściciel wtedy flaszkę na stół, a gospodyni schabu, szynki, kiełbas naniosła, a córeczka to nawet tak mnie odprowadzała, żem po pół godzinie dopiero ze stodoły wyszedł.
- Nie wierzę! odrzekł premier. Cóżeś ty im powiedział?
- Całą prawdę, jak na spowiedzi!
- A konkretnie?
- A konkretnie to że jestem kierowcą Tuska i właśnie zabiłem świnię!
--
Tu jestem, zapraszam :)