Historia miała miejsce wiele lat temu w Australii, gdzie odbywały się jakieś zawody w siatkówce. Korzystając z dnia wolnego panowie zawodnicy postanowili pojeździć sobie po tym pięknym kraju wypożyczonym samochodem. Traf chciał, że potrącili kangura. Zwierzę straciło przytomność w wyniku zderzenia i padło jak zabite. Panowie po stwierdzeniu stanu kangura (oddycha, znaczy żyje) postanowili skorzystać z okazji i ubrali go w kurtkę "firmową" zawodów i ustawili się do zdjęcia. Niestety nie pomyśleli i zdjecie zrobili z flashem. Kangur ocknął się i pomknął w siną dal w gustownej kurtce, w której panowie mieli dokumenty i pieniadze. Dobrze, że choć klucze od samochodu mieli ze sobą.
Kangura ani skradzionych przedmiotów ponoć nie odnaleziono.
Kangura ani skradzionych przedmiotów ponoć nie odnaleziono.