Wczorajże wybraliśmy się familijnie do mojego miejsca pracy (angielskiej szkoły średniej, z której jedną już historyjke zamiescilam) - sztuk 3: partner, ja, synuś lat 7 na musical West Side Story.
No dobra, może to troche ciezkie dla 7-latka, ale sztuki wszelakie on uwielbia, tym bardziej muzyczno-taneczne.
Dla niewtajemniczonych wyjasnie, ze West Side Story to taka wspołczesniejsza wersja Romeo i Julii z lat 50 w USA. Było fantastycznie, widownia została zaczarowana przez mlodych adeptów sztuki dramatycznej.
W pewnym momencie na scenie pojawił się jeden z gangów wystepujących w sztuce, imigranci z Puerto Rico, ostro "zaciągający" po hiszpansku, sporo wtrąceń hiszpanskich, zrobiło się naprawde bardzo latynosko na scenie.
Synuś szeptem do mnie: Mama, a gdzie są angielskie napisy?
Musielismy sie w kurtkach schowac zeby ukryc smiech...Dobrze ze nas nie wyprowadzili
No dobra, może to troche ciezkie dla 7-latka, ale sztuki wszelakie on uwielbia, tym bardziej muzyczno-taneczne.
Dla niewtajemniczonych wyjasnie, ze West Side Story to taka wspołczesniejsza wersja Romeo i Julii z lat 50 w USA. Było fantastycznie, widownia została zaczarowana przez mlodych adeptów sztuki dramatycznej.
W pewnym momencie na scenie pojawił się jeden z gangów wystepujących w sztuce, imigranci z Puerto Rico, ostro "zaciągający" po hiszpansku, sporo wtrąceń hiszpanskich, zrobiło się naprawde bardzo latynosko na scenie.
Synuś szeptem do mnie: Mama, a gdzie są angielskie napisy?
Musielismy sie w kurtkach schowac zeby ukryc smiech...Dobrze ze nas nie wyprowadzili
--
Life is supposed to be fun