Lata 60-te a ja miałem z 5 lat.
Na moim osiedlu było podwórko i plac zabaw dla dzieciaków z piaskownicą oczywiście.
Było lato i akurat spadł deszcz więc w piaskownicy zrobiło się błoto co oczywiście oznaczało raj dla dzieciaków.
Babraliśmy się w błocie z lubością obrzucaliśmy nim, żarliśmy je, wciskaliśmy do uszu i nosa - ogólnie wielka radocha.
Przeważnie w tamtych czasach nikt z rodziców nie robił z tego problemu ... ot dzieciaki, wybrudzą się ale przynajmniej są w jednym miejscu i względnie bezpieczne.
Ale zrobiło się bardzo późno i ciemno a my się tam dalej szczęśliwie taplamy.
Wreszcie matka z okna zaczęła mnie wołać: Marek, Marek do domu.
Ja oczywiście olewka udaję, że nie słyszę.
Matka zaniepokojona zaczęła więc szukać mnie po tym podwórku, a że było ciemno a podwórko niemałe to nie znalazła i wróciła do domu pocieszając się, że pewnie już sam wróciłem.
Ojciec mój się przejął i wyszedł na poszukiwania syna aż dotarł do piaskownicy i odnalazł skrajnie ubabranego w tym błocie.
Wyjął mnie wierzgającego z tego piachu i zaryczanego zaniósł szybko do domu.
Tam sprawił mi natychmiast solidne lanie nie za to że się uświniłem tylko za to, że nie wracam na noc do domu i nie reaguję jak matka mnie woła.
Po laniu skórzanym pasem mocno obolałego i zapłakanego matka wsadziła mnie do wanny i zaczęła myć. Myje, myje patrzy a to...nie ja.
Ojciec mało na serce nie umarł ale szybko się ogarnął chwycił zawodzącego dzieciaka, przetarł go z grubsza ręcznikiem wyniósł na podwórko i wrzucił ukradkiem do piaskownicy.
Z za koszuli wyjął latarkę i gąbkę następnie moczył gąbkę w kałuży brał każdego dzieciaka "do ręki" i świecąc mu latarką w oczy mył mu gębę.
Za którymś razem stwierdził, że trafił na mnie. Wziął mnie mimo protestów pod pachę i przyniósł do domu
Nastepnie poprosił matkę żeby mnie dokładnie umyła
Jak już mnie matka dokładnie umyła, wysuszyła i ubrała w pidżamę, ojciec dokładnie mnie obejrzał i sięgnął po pasek ale ze śmiechu wyleciał mu z ręki ... Nie wiedziałem z czego mój ojciec się śmieje ale był taki przekonywujący, że znów skończyłem w wannie zasikując ze śmiechu portki od pidżamy.
Na moim osiedlu było podwórko i plac zabaw dla dzieciaków z piaskownicą oczywiście.
Było lato i akurat spadł deszcz więc w piaskownicy zrobiło się błoto co oczywiście oznaczało raj dla dzieciaków.
Babraliśmy się w błocie z lubością obrzucaliśmy nim, żarliśmy je, wciskaliśmy do uszu i nosa - ogólnie wielka radocha.
Przeważnie w tamtych czasach nikt z rodziców nie robił z tego problemu ... ot dzieciaki, wybrudzą się ale przynajmniej są w jednym miejscu i względnie bezpieczne.
Ale zrobiło się bardzo późno i ciemno a my się tam dalej szczęśliwie taplamy.
Wreszcie matka z okna zaczęła mnie wołać: Marek, Marek do domu.
Ja oczywiście olewka udaję, że nie słyszę.
Matka zaniepokojona zaczęła więc szukać mnie po tym podwórku, a że było ciemno a podwórko niemałe to nie znalazła i wróciła do domu pocieszając się, że pewnie już sam wróciłem.
Ojciec mój się przejął i wyszedł na poszukiwania syna aż dotarł do piaskownicy i odnalazł skrajnie ubabranego w tym błocie.
Wyjął mnie wierzgającego z tego piachu i zaryczanego zaniósł szybko do domu.
Tam sprawił mi natychmiast solidne lanie nie za to że się uświniłem tylko za to, że nie wracam na noc do domu i nie reaguję jak matka mnie woła.
Po laniu skórzanym pasem mocno obolałego i zapłakanego matka wsadziła mnie do wanny i zaczęła myć. Myje, myje patrzy a to...nie ja.
Ojciec mało na serce nie umarł ale szybko się ogarnął chwycił zawodzącego dzieciaka, przetarł go z grubsza ręcznikiem wyniósł na podwórko i wrzucił ukradkiem do piaskownicy.
Z za koszuli wyjął latarkę i gąbkę następnie moczył gąbkę w kałuży brał każdego dzieciaka "do ręki" i świecąc mu latarką w oczy mył mu gębę.
Za którymś razem stwierdził, że trafił na mnie. Wziął mnie mimo protestów pod pachę i przyniósł do domu
Nastepnie poprosił matkę żeby mnie dokładnie umyła
Jak już mnie matka dokładnie umyła, wysuszyła i ubrała w pidżamę, ojciec dokładnie mnie obejrzał i sięgnął po pasek ale ze śmiechu wyleciał mu z ręki ... Nie wiedziałem z czego mój ojciec się śmieje ale był taki przekonywujący, że znów skończyłem w wannie zasikując ze śmiechu portki od pidżamy.
--
Najdroższe jest to co za darmo