Zakupy robiłem w sobotę. Mały sklepik warzywny, przy budowie stacji Metro Wileńska, usytuowany ze dwa metry od płotu budowy.
Na budowie jak to na budowie. Dźwięk kafarów, wiercenia, eksplozje, świst i gwizd. Hałas przeokrutny. Wchodzę do sklepu i podniesionym głosem (bo inaczej się nie dało) rozpoczynam dialog z Panią sprzedającą:
- DZIEŃ DOBRY PANIII!!!
- DZIEŃ DOBRYYY!!!
- MATKO BOSKA! JAK PANI WYTRZYMUJE W TYM HAŁASIE?!!!
- A DAJ PAN SPOKÓJ! ZWARIOWAĆ MOŻNA! I TAK OD RANA DO WIECZORA! TABLETKI BIORĘ NA BÓL GŁOWY! ZATYCZKI NOSZĘ!
- NA SZCZĘŚCIE PRZYNAJMNIEJ W NIEDZIELĘ DAJĄ ODPOCZĄĆ!
- NO DAJĄ! NO TAK! ALE WIE PAN!! W NIEDZIELĘ, TO JA MAM ZAMKNIĘTE!!!
Na budowie jak to na budowie. Dźwięk kafarów, wiercenia, eksplozje, świst i gwizd. Hałas przeokrutny. Wchodzę do sklepu i podniesionym głosem (bo inaczej się nie dało) rozpoczynam dialog z Panią sprzedającą:
- DZIEŃ DOBRY PANIII!!!
- DZIEŃ DOBRYYY!!!
- MATKO BOSKA! JAK PANI WYTRZYMUJE W TYM HAŁASIE?!!!
- A DAJ PAN SPOKÓJ! ZWARIOWAĆ MOŻNA! I TAK OD RANA DO WIECZORA! TABLETKI BIORĘ NA BÓL GŁOWY! ZATYCZKI NOSZĘ!
- NA SZCZĘŚCIE PRZYNAJMNIEJ W NIEDZIELĘ DAJĄ ODPOCZĄĆ!
- NO DAJĄ! NO TAK! ALE WIE PAN!! W NIEDZIELĘ, TO JA MAM ZAMKNIĘTE!!!
--