Jako odpowiedź na wezwanie o pomoc
Jestem typem smakosza. Kiedy wpadnie mi w ręce jakiś przepis, nie spocznę, póki go nie wypróbuję. Od lat moi przyjaciele wiedzą, że jest jeden dobry prezent na gwiazdkę. Moja biblioteka książek kucharskich stanowi naprawdę imponujący zbiór.
Najsmaczniejsze przepisy zbieram jednak sam, podczas rozmaitych podróży, wypraw i spotkań z ciekawymi ludźmi. Większość z nich mam w głowie, a najlepsze lądują w zeszycie, w którym pierwsze wpisy pojawiły się jeszcze w podstawówce.
Najsmaczniejsze perełki z tego kajetu znajdziecie właśnie na tych stronach. Pozwólcie, że podzielę się z wami przepisem na moją ukochaną babę kartoflaną.
Przepis na to znakomite i bardzo proste danie przekazała mi lata temu moja babcia. Sama uwielbiała gotować, i każdą wolną chwilę spędzała w kuchni. Podobnie jak i ja gromadziła swoje tajemnice na karteczkach, skrzętnie przechowywanych w szufladach jej rodzinnego domu. Kiedy przeprowadzała się z okazałej wilii, odziedziczonej po dziadku, przekazała mi zawartość kuchennych szuflad. Lektura tych przepisów, w większości ledwo czytelnych to prawdziwa uczta dla duszy i ciała. Ale wracajmy do baby kartoflanej.
Każdy z nas zna te chwile, kiedy zabraknie nam pomysłów na potrawę z ziemniaków. Ileż bowiem można jeść purre, placki ziemniaczane i frytki? Baba kartoflana to sposób na pozbycie się dużej ilości ziemniaków i wszystkich resztek wędlin z lodówki.
Na kilogram dorodnych ziemniaków bierzemy pół kilo cebuli (najlepiej ostrej białej), dwadzieścia pięć deko wędzonego boczku i drugie tyle drobno pokrajanej dowolnej wędliny. Osobiście używam najczęściej dobrej jakości kiełbasy, ale każda inna wędlina też będzie dobra.
Rozpoczynamy od posiekania cebuli w kostkę. Podobnie postępujemy z boczkiem i wędliną. Na rozgrzaną patelnię wrzucamy mięso. Pozwalamy mu się podsmażyć, a kiedy w kuchni zaczną się rozchodzić smakowite zapachy, dodajemy cebulę. Całość smażymy do momentu, w którym cebula się zeszkli. Wtedy zdejmujemy ją z ognia.
W między czasie obieramy ziemniaki i drobno je ścieramy. Jeżeli mamy w domu robota kuchennego, nie powinno trwać to zbyt długo. Ważne, żeby zetrzeć ziemniaki tak drobno, jak na placki ziemniaczane.
W kiedy ziemniaki są już starte musimy je dokładnie odcisnąć z nadmiaru soku. Powinny być wilgotne, ale w żadnym razie mokre. Następnie dodajemy do nich pół szklanki zsiadłego mleka. W przypadku, kiedy nie dostaniemy tego specyfiku (jest w niektórych supermarketach i na bazarkach) możemy zastąpić je gorącym mlekiem UHT. W obydwu przypadkach zyskamy to, że ziemniaki nie będą nam ciemnieć. Zsiadłe mleko spowoduje ponadto, że baba będzie bardziej pulchna.
Do ziemniaków z mlekiem dodajemy jedno jajko i cebulę z boczkiem. Całość wyrabiamy dokładnie. Tutaj drobna dygresja. Większość kucharzy zawodowych twierdzi, że dotykanie jedzenia rękami jest profanacją potrawy. Cieszę się, że nie jestem zawodowym kucharzem, bo nie wyobrażam sobie dokładnego wyrobienia masy na babę kartoflaną inaczej, jak ręką. Przypominają mi się wtedy czasy młodości i zabawy w piaskownicy.
Do wyrobionej masy dodajemy przyprawy. Moja babcia twierdziła, że jedyne, czego baba potrzebuje to listek laurowy i majeranek. Ja, na drodze doświadczeń doszedłem do wniosku, że odrobina pieprzu, czosnek i sól znakomicie podnoszą walory smakowe tej potrawy.
Całość przekładamy do prostokątnej blachy i wstawiamy do gorącego piekarnika. Idealna temperatura to 180 stopni. Baba powinna piec się 45 minut, ale moment, kiedy należy wyjąć ją z pieca poznacie po cudownie brązowej i chrupiącej skórce. Potrzymajcie babę w wyłączonym piekarniku jeszcze 10 minut, żeby „odpoczęła”.
Babę kartoflaną można jeść na dwa sposoby. Pierwszy to prosto z pieca. Moim osobistym sekretem jest przetrzymanie kawałka baby do następnego dnia i podanie jej pociętej w drobne paski i odsmażonej na tłuszczu. Gwarantuję, że tego smaku nie zapomnicie do końca życia...
Jestem typem smakosza. Kiedy wpadnie mi w ręce jakiś przepis, nie spocznę, póki go nie wypróbuję. Od lat moi przyjaciele wiedzą, że jest jeden dobry prezent na gwiazdkę. Moja biblioteka książek kucharskich stanowi naprawdę imponujący zbiór.
Najsmaczniejsze przepisy zbieram jednak sam, podczas rozmaitych podróży, wypraw i spotkań z ciekawymi ludźmi. Większość z nich mam w głowie, a najlepsze lądują w zeszycie, w którym pierwsze wpisy pojawiły się jeszcze w podstawówce.
Najsmaczniejsze perełki z tego kajetu znajdziecie właśnie na tych stronach. Pozwólcie, że podzielę się z wami przepisem na moją ukochaną babę kartoflaną.
Przepis na to znakomite i bardzo proste danie przekazała mi lata temu moja babcia. Sama uwielbiała gotować, i każdą wolną chwilę spędzała w kuchni. Podobnie jak i ja gromadziła swoje tajemnice na karteczkach, skrzętnie przechowywanych w szufladach jej rodzinnego domu. Kiedy przeprowadzała się z okazałej wilii, odziedziczonej po dziadku, przekazała mi zawartość kuchennych szuflad. Lektura tych przepisów, w większości ledwo czytelnych to prawdziwa uczta dla duszy i ciała. Ale wracajmy do baby kartoflanej.
Każdy z nas zna te chwile, kiedy zabraknie nam pomysłów na potrawę z ziemniaków. Ileż bowiem można jeść purre, placki ziemniaczane i frytki? Baba kartoflana to sposób na pozbycie się dużej ilości ziemniaków i wszystkich resztek wędlin z lodówki.
Na kilogram dorodnych ziemniaków bierzemy pół kilo cebuli (najlepiej ostrej białej), dwadzieścia pięć deko wędzonego boczku i drugie tyle drobno pokrajanej dowolnej wędliny. Osobiście używam najczęściej dobrej jakości kiełbasy, ale każda inna wędlina też będzie dobra.
Rozpoczynamy od posiekania cebuli w kostkę. Podobnie postępujemy z boczkiem i wędliną. Na rozgrzaną patelnię wrzucamy mięso. Pozwalamy mu się podsmażyć, a kiedy w kuchni zaczną się rozchodzić smakowite zapachy, dodajemy cebulę. Całość smażymy do momentu, w którym cebula się zeszkli. Wtedy zdejmujemy ją z ognia.
W między czasie obieramy ziemniaki i drobno je ścieramy. Jeżeli mamy w domu robota kuchennego, nie powinno trwać to zbyt długo. Ważne, żeby zetrzeć ziemniaki tak drobno, jak na placki ziemniaczane.
W kiedy ziemniaki są już starte musimy je dokładnie odcisnąć z nadmiaru soku. Powinny być wilgotne, ale w żadnym razie mokre. Następnie dodajemy do nich pół szklanki zsiadłego mleka. W przypadku, kiedy nie dostaniemy tego specyfiku (jest w niektórych supermarketach i na bazarkach) możemy zastąpić je gorącym mlekiem UHT. W obydwu przypadkach zyskamy to, że ziemniaki nie będą nam ciemnieć. Zsiadłe mleko spowoduje ponadto, że baba będzie bardziej pulchna.
Do ziemniaków z mlekiem dodajemy jedno jajko i cebulę z boczkiem. Całość wyrabiamy dokładnie. Tutaj drobna dygresja. Większość kucharzy zawodowych twierdzi, że dotykanie jedzenia rękami jest profanacją potrawy. Cieszę się, że nie jestem zawodowym kucharzem, bo nie wyobrażam sobie dokładnego wyrobienia masy na babę kartoflaną inaczej, jak ręką. Przypominają mi się wtedy czasy młodości i zabawy w piaskownicy.
Do wyrobionej masy dodajemy przyprawy. Moja babcia twierdziła, że jedyne, czego baba potrzebuje to listek laurowy i majeranek. Ja, na drodze doświadczeń doszedłem do wniosku, że odrobina pieprzu, czosnek i sól znakomicie podnoszą walory smakowe tej potrawy.
Całość przekładamy do prostokątnej blachy i wstawiamy do gorącego piekarnika. Idealna temperatura to 180 stopni. Baba powinna piec się 45 minut, ale moment, kiedy należy wyjąć ją z pieca poznacie po cudownie brązowej i chrupiącej skórce. Potrzymajcie babę w wyłączonym piekarniku jeszcze 10 minut, żeby „odpoczęła”.
Babę kartoflaną można jeść na dwa sposoby. Pierwszy to prosto z pieca. Moim osobistym sekretem jest przetrzymanie kawałka baby do następnego dnia i podanie jej pociętej w drobne paski i odsmażonej na tłuszczu. Gwarantuję, że tego smaku nie zapomnicie do końca życia...
--
Homo homini cattus est