Bezy. Jedni lubią, inni nie. Ale żeby się udały, trzeba:
- po pierwsze: białka nie mogą być świeże, dobrze, jak poleżakują w lodówce ze trzy dni.
- ubijam w stosunku 1:1, czyli, pół szklanki białek na pół szklanki cukru.
Ubijam na łaźni parowej, ale nie za gorącej, bo jak woda w garnku pod się gotuje, to białko się ścina i d*pa. Trzeba wyczuć, żeby ubita masa zrobiła się szklista i sztywna. Taką masę bezową suszę (piekę?) w temperaturze 150 z termoobiegiem.
- po pierwsze: białka nie mogą być świeże, dobrze, jak poleżakują w lodówce ze trzy dni.
- ubijam w stosunku 1:1, czyli, pół szklanki białek na pół szklanki cukru.
Ubijam na łaźni parowej, ale nie za gorącej, bo jak woda w garnku pod się gotuje, to białko się ścina i d*pa. Trzeba wyczuć, żeby ubita masa zrobiła się szklista i sztywna. Taką masę bezową suszę (piekę?) w temperaturze 150 z termoobiegiem.
--
Wolności słowa strzeż jak oka w głowie. Niech osieł pisze. Daj, niech się wypowie. Im gęściej będzie kazał, prawił, głosieł - tym rychlej poznasz, jaki z niego osieł.