Był w Hiszpanii facet który po skończonej korridzie chadzal do restauracji obok stadionu, gdyż tam podawano jego przysmak - jądra byków poległych w walce. Bardzo mu smakowały takie wielkie, a podobno pomagają na potencję. Pewnego razu kelner przynosi mu dwa malutkie jąderka, mniejsze od orzeszków.
Facet: Ale co to ma znaczyć???
Kelner: No cóż... nie zawsze wygrywa torreador...
Facet: Ale co to ma znaczyć???
Kelner: No cóż... nie zawsze wygrywa torreador...
--
Ceń słowa! Każde może być twoim ostatnim!