Już kiedyś narzekaliśmy sobie na najbardziej irytujące rzeczy, jakie los rzuca nam pod nogi każdego dnia. Powodów do marudzenia zawsze jest dużo - jakby nie patrzeć, ilość błędów w Matriksie czasem woła o pomstę do nieba. Właściwie to chwilami mamy wrażenie, że żyjemy w marnej wersji beta jakiegoś potężnego programu. Możemy mieć więc pretensje jedynie do wszechmocnego programisty, który miast wprowadzić poprawki do swego dzieła, słodko się opierdziela. A my tu przecież cierpimy!
Od przeszło 150 lat istnienia tej smacznej przekąski, nikt nie był na tyle mądry, aby wymyślić idealne dla niej opakowanie. Kupując paczkę chipsów człowiek ma nadzieję znaleźć w niej górę niezdrowego żarcia, a nie półtora litra śmierdzącego starym kartoflem, gazu. Producenci żywności wychodzą z założenia, że każdy przecież marzy o tym, aby zaserwować sobie nieco ziemniaczanej inhalacji z delikatną nutką wiosennej cebulki.
Od dziecka żyjemy w fałszu.
Ale zaraz, zaraz! Przecież są jeszcze Pringlesy, prawda? Kilof w oko osobie, która stworzyła tę przeklętą rurę o średnicy niewiele większej niż tekturka po papierze do podcierania rzyci!
...a akurat zepsuł Ci się zamek w spodniach. Gorsze jest tylko silne parcie na pęcherz w chwili gdy jesteś w zapełnionym, ciemnym niczym austriacka piwnica, kinie.
Taka sobie sytuacja - w pośpiechu wpadasz do jednego z sieciowych supermarketów, aby nabyć drogą kupna chleb razowy wieloziarnisty. Z radością zauważasz, że wszystkie kasy są czynne, ludzi jest mało, a kolejek brak. Potykając się o własny język driftujesz pomiędzy półkami, dopadasz pieczywo i z tempem godnym Kubicy docierasz do kas. Okazuje się, że w ciągu 30 sekund Twojego pobytu w sklepie miała tu miejsce prawdziwa rewolucja zwieńczona
odejściem z pracy większości pracowników. Tymczasem z działu z wędlinami wypełzła wataha zombie, która stoi teraz z obładowanymi koszykami przy jedynej czynnej kasie. Do tego wszyscy chcą płacić kartami, a praktykantka nie za bardzo wie jak obsługiwać terminal.
...który przebija się przez pięciomilimetrową przerwę między żaluzjami i ze snajperską celnością trafia wprost w Twoje oko lub centralnie w ekran monitora. I pomyśleć, że dawno, dawno temu był to dla nas powód do radości sygnalizujący, że należy wszystko rzucić i wyjść na dwór pograć w gałę.
Nie lubimy jej - to najbardziej wredny element życia na tej planecie i powód niezliczonej ilości nieszczęść. Grawitacja często psuje się akurat wtedy, gdy po kulturalnej degustacji napojów wysokoprocentowych usiłujemy wrócić do domu. To ona też powoduje, że samoloty spadają, amerykańskie bomby uderzają o ziemię, a kobietom na starość opadają cycki.
Jednak najbardziej dotykają nas te wszystkie codzienne drobiazgi...
… zupełnie niekompatybilna z wielkością ludzkich palców
Nie wiemy czemu istnieje opcja zaczepiania na Facebooku. Czy to przypadkiem nie podchodzi pod molestowanie seksualne? Dlatego też warto by ustalić czy wirtualny dotyk również boli całe życie, czy może troszkę krócej? A w ogóle to nam brakuje na Facebooku funkcji - „trąć patykiem”, czy chociażby „jebn#j z liścia”.
Skoro jesteśmy przy Facebooku, to jest jeszcze jedna wyjątkowo wkurzająca rzecz, za którą chciałoby się niejedną osobę zdzielić toporkiem w piszczel. To grupa empatycznych filantropów, którzy wyrzygują na swe tablice zdjęcia zabiedzonych dzieci i głodnych piesków z wielce wiarygodną informacją, że za każde polubienie fotki (tudzież udostępnienie obrazka dalej) sam Zuckerberg rzuci z własnej kieszeni tonę hajsu na ratowanie biednych chudzinek.
Jeśli chcesz pomóc bezpańskim zwierzakom to rusz swój pękaty zad do najbliższego schroniska. Na pewno przydadzą się tam dodatkowe ręce do pracy.
Facebookowe lajki karmy Ci nie podniosą.
Zdejmujesz je z uszu i kitrasz w kieszeni. Tak na chwilkę. Minutkę, góra pięć. Po chwili wyjmujesz przedziwne kłębowisko kabli splątanych za pomocą zaawansowanych, żeglarskich supłów, kokard i wyszukanych pętelek. Rozpacz sięga zenitu, gdy usiłując rozpracować ten arcyskomplikowany węzeł jedynie pogarszasz sytuację.
Nie, ku#wa! Okłam mnie!
Prawdziwy Mordor. To właśnie tam Frodo pozbył się pierścienia. Nieoficjalne informacje mówią, że w planach jest zaliczenie precyzyjnego oddawania moczu w pociągowym klopie do listy dyscyplin olimpijskich. Nie ma nic bardziej podkręcającego adrenalinę niż próba zapanowania nad strumieniem uryny przy jednoczesnej walce o utrzymanie równowagi. Jest to szczególnie trudne, gdy odbijamy się od wszystkich ścian tej mobilnej świątyni dumania modląc się, aby ta dramatyczna batalia została nam wynagrodzona choćby jedną kropelką wody lecącej z kranu.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą