Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > Powiastka
Kur
Długi już czas zachodzę w głowę, co właściwie się stało. Co spowodowało, że gdy tydzień temu się obudziłem, nie byłem już tym, kim wcześniej? Dlaczego tak sprawiło? I wreszcie, czemu padło właśnie na mnie?
Siedem dni temu obudziłem się wyspany i radosny. Postanowiłem od razu wstać, jednak moje ciało wydało się zabetonowane. Chciałem otworzyć oczy; nadaremno. Widziałem mrok, zupełnie, jakbym oglądał czerń zamkniętych powiek. Byłem pewien, że to nie sen, więc krzyknąłem z zapytaniem, gdzie jestem.
- W klawiaturze, kretynie - odparł ktoś z boku - A gdzie miałbyś być? I zamknij papę, głupi enterze, bo wszystkich rozbudzisz.
Minęło dobre parę minut, nim przestałem wrzeszczeć. Oczywiście, wyrwałem ze snu wszystkie klawisze, które nie omieszkały mnie za to złajać. Usprawiedliwiałem się nieznajomością ich obyczajów, którą uzasadniłem tym, że jeszcze parę godzin temu byłem człowiekiem. Złość przycisków ustąpiła miejsca ciekawości i zaczęły prosić o ciąg dalszy rewelacji.
- A więc, moi drodzy - zacząłem przemowę i na chwilę przerwałem, aby zebrać myśli i delektować się ciszą, znamionującą zainteresowanie słuchaczy - A więc, moi drodzy, nie wiem, jak się tu znalazłem. Oraz po co. Wiem tylko - wiem to z pewnością - że nim zasnąłem, byłem młodym chłopakiem, skądinąd właścicielem tej klawiatury oraz całego sprzętu komputerowego.
Zapadła zupełna cisza. Wytężyłem słuch na chichot czy pomruki niedowierzania, jednak przyciski w milczeniu trawiły informacje i czekały na resztę. Pomyślałem, że klawiszom obce są kłamstwa, a więc ich świat znacznie różni się od tego, w którym niedawno żyłem.
Potem mówiłem o swoim dzieciństwie, rodzinie, marzeniach. Słuchacze uwierzyli w każde słowo. Bałem się trochę, że nie zostanę zaakceptowany – w końcu niezbyt dobrze traktowałem klawiaturę. Jednak dołączyłem do braci przycisków i zacząłem cieszyć się szacunkiem.
Mijały dnie nowego życia i choć czułem się całkiem dobrze, stale pragnąłem powrotu do ciała.

Po tym, jak zniknąłem, mój brat częściej niż zwykle siedział przy komputerze. Jak zawsze, gdy Rafała trapił smutek, przebywał w wirtualnym świecie, aby zapomnieć o nieprzyjemnych zdarzeniach. Zrozumiałem wówczas, że nie byłem dla brata jedynie zbędnym balastem, jak często mówił.
Gdy raz usiadł przed monitorem, aby pograć, wytężyłem umysł i całym klawiszowym jestestwem odmówiłem posłuszeństwa. Rafał stukał we mnie niby rozhisteryzowany pianista, jednak bezskutecznie; nie działałem. W końcu rozeźlony zerwał się z krzesła, przeciął kabel klawiatury, a ją samą cisnął z całych sił przez okno. Leciała długo, nim rozwaliła się na chodniku, jakieś trzydzieści metrów od bloku. Większość przycisków rozwłóczyła się na betonie, ja także.
Leżę właśnie na zimnym trotuarze i przestaję wspominać. To już chyba koniec. Oto doprowadziłem do kresu swoje drugie życie, lepsze przecież niż żadne. Wydobywam pełen żalu krzyk, w którym zawiera się bunt przeciwko rzeczywistości i Bogu. Wtem ktoś mnie podnosi i myślę, że to aniołowie zabierają mnie do domu Ojca.
- Nie krzycz, serdeńko. Wszystko będzie dobrze.
Usłyszałem piękne te słowa i wiedziałem, że gdybym miał oczy, rozpłakałbym się jak bóbr. Po chwili jednak głos zabrzmiał ponownie i uświadomiłem sobie, że dobrze go znam. Należał do Michała, znanego na osiedlu autysty. Chory młodzieniec słynął z tego, że rozmawiał z rzeczami takimi, jak: lampa, rower, śmietnik, czym wzbudzał litość przechodniów. Zrozumiałem, że naprawdę słyszał i znał mowę przedmiotów i zasługiwał bardziej na szacunek należny wybitnym, niż współczucie.
Kiedy skończyłem trawić szokujące fakty, odezwałem się.
- Wiesz może, Michałku, czy jest dla mnie jakiś ratunek?
- Nie wiem. – w głosie chłopca zabrzmiała nuta szczerego smutku. Ponownie się wzruszyłem. - Jednak zabiorę cię do domu i opowiem twojej rodzinie, co się wydarzyło.
Wiedziałem, że to bez sensu. Jednak nie miałem serca, aby powiedzieć, co sądzę. Pomyślałem, że Rafał, człowiek na wskroś dobry, na pewno przyjmie podarunek od Michała z wdzięcznością, aby ten się ucieszył. Niech więc idzie, byleby tylko poprawił sobie humor.
Usłyszałem znajomy głos dzwonka. Chłopiec stał przed drzwiami mojego domu. Po chwili rozpoczął rozmowę z Rafałem.
- To twój brat. Zamienił się w klawisz. Przyjmij go... – urwał. Wydało mi się, że Rafał pociągnął nosem – I nie płacz.
- Dz...dziękuję – odparł. Ach, ileż miałem dla brata miłości, uświadomiłem sobie dopiero w tej chwili. Uczucia wezbrały we mnie niczym spienione fale, tak że ledwie orientowałem się, co działo się potem.
Rafał wszedł do mieszkania i położył mnie na półce. Potem skoczył na łóżko, szczelnie zakrył się kołdrą, lecz i tak słyszałem szloch, trwający ponad trzy godziny.

Mija miesiąc od tygodnia, o którym opowiedziałem przed chwilą. Rodzice kupili nową klawiaturę, z której Rafał wyjął lśniący enter, a w puste miejsce wsadził mnie, brudnego. Już prawie się przyzwyczaiłem do nowego życia. Myślę nawet, że dobrze się stało. Wraz z genitaliami znikło moje libido, a z układem pokarmowym – głód. Czekam, aż przestanę tęsknić za rodziną, gdyż wówczas nie będę pragnął czegokolwiek. Bo wyzbycie się pożądań, myślę, to jedyny sposób na prawdziwe szczęście.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
:Kur
Bardzo przyjemne w odbiorze. Zgrabnie napisane, przez co nie męczy przy czytaniu.

Są dwie rzeczy, które mnie ciekawią.
Pierwsza:
Jak bohater poznał, że trafił do swojej klawiatury? Pozbawiony wzroku, słyszał jeno inne klawisze; nie one jemu, lecz on im wyjaśnił, że był właścicielem ich wszystkich. Po czym poznał, zanim usłyszał brata? Może inne przyciski zdradziły imiona użytkowników? Nie wiadomo.
Druga:
Fakt, że brat bohatera tak łatwo uwierzył, wydaje się nieco naciągany. Nie wiemy, w jakim jest wieku. Może gdyby podać, że młody i naiwny, łatwiej byłoby to zrozumieć. Aż prosi się o scenkę rodem z "Szóstego zmysłu", jakieś "twój brat przeprasza, że...", niekoniecznie bardzo ckliwe, ale uwiarygodniające w oczach Rafała historię zamiany w klawisz.
Tylko jeśli potraktuję powiastkę jak baśń dla dzieci, powyższą łatwowierność mogę zaakceptować.

Sam koniec nie przemawia do mnie. Ostatnie zdanie brzmi jak pointa, którą podsumowuje się utwór, konkretyzuje to, co się chciało przekazać; tymczasem jest jakby wyjęte, jak to się mówi, z innej bajki. Nie wynika z fabuły, jest po prostu dodane -- dalszy ciąg wypowiedzi. Ja się z nim nie zgadzam, a Ty, Autorze, nie przekonałeś mnie, gdyż przedstawiona historia nie stanowi na to przykładu. Oczekiwałem jakiegoś podsumowania, końcowego wniosku, a tu tylko opinia bez przykładu. Trudno. Czy może czegoś nie zauważyłem?

Mimo wszystkich powyższych narzekań uważam "Powiastkę" za porządny kawałek. Przyjemnie się czyta, a to dla mnie najważniejsze. Ja również stworzyłem krótkie scenki, z których niewiele wynika -- ot, powiastki właśnie. Zostaje niedosyt. Mój rozbudzony apetyt domaga się więcej i nie chodzi mi tylko o rozwianie wątpliwości, które przedstawiłem. Sam temat jest ciekawy. Czy Rafał przyznał się komuś, że uwierzył obłąkanemu artyście? Dlaczego nie zaprosił Michała, by za jego pośrednictwem porozmawiać z bratem, choć minął już miesiąc? Może jednak zaprosił (utwór nie precyzuje), ale w takim razie dlaczego bohater przemilcza tak ważny fakt? Brat nie do końca uwierzył, ma wątpliwości? Na końcu dowiadujemy się, że enter czeka, aż przestanie tęsknić za rodziną -- więc jeszcze tęskni; czy nie chciałby z bliskimi porozmawiać?

To, że chętnie dowiedziałbym się powyższego, to Twój sukces osiągnięty przez styl i narrację, która odpowiada moim gustom. Podobają mi się zgrabnie wplecione w całość zwroty typu "klawiszowe jestestwo"; są porównania, epitety -- narracja nie jest sucha, lubię to. Zaś zdania: "Wydobywam pełen żalu krzyk, w którym zawiera się bunt przeciwko rzeczywistości i Bogu. Wtem ktoś mnie podnosi i myślę, że to aniołowie zabierają mnie do domu Ojca." uważam za bardzo udane.

Do większości wrzutów z tego forum dałoby się napisać pytania, prosić o rozwinięcie, lecz niewielu autorów sprawiło, że chciałbym przeczytać większy tekst.
Tobie się udało.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

Aspirant_mlodszy
:Kur
Jestem zachwycona Twoim opowiadaniem i przesłaniem, które w nim umieściłeś.
Pod koniec lektury zaczęłam się martwić (trochę na zapas), czując już zbliżający się niedosyt lektury, ale przeczytałam pointę i zrozumiałam, że o dalszym ciągu nie może być mowy, bo Powiastka ta ma początek, środek i koniec. Jest zamkniętą, bardzo zgrabną całością. Nic do niej dodać, nic ująć. Przypomina mi mały owoc o pięknym kolorze i pysznym i intensywnym smaku- ani grama wody za dużo, ani za mało. Idealnie skomponowany smak. Gdybyś przytoczył więcej przygód podmiotowego klawisza przegadałbyś sprawę niepotrzebnie. Lanie wody i zapychanie tekstów niekończącymi się i samopowielającymi się metaforami i porównaniami jest Ci najwyraźniej obce- bardzo mi się to podoba. Znalazłeś idealna równowagę pomiędzy formą i treścią.
Uwagę moją też zwróciła Twoja bardzo odkrywcza, pomysłowa teoria autyzmu. Może rzeczywiście autystyczni ludzie widzą, rozumieją i czują więcej niż my? To takie romantyczne podejście do chorych na autyzm.
Ponadto całe opowiadanie przesycone jest pomimo wszystko pogodnym, ciepłym klimatem co logicznie spójne jest z pointą.

Dla mnie bomba- już dawno żaden tekst nie wprawił mnie w tak dobry humor. Gratuluję i czekam na Twoje następne teksty.

Aspirant_mlodszy
zapomniałbym była dodać, że to pisałam ja- chanya

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Mallaid - Superbojowniczka · przed dinozaurami
:KoX - autysta i artysta to nie to samo, a już na pewno autyści nie są obłąkani. Zresztą ja bym nie interpretowała tak od razu, że brat uwierzył. Zachowanie klawisza mogło być spowodowane pewnym przywiązaniem do tej przedziwnej teorii, małą iskierką nadziei.

:Kur - podobało mi się. Sam pomysł naprawdę ciekawy i oryginalny. Aczkolwiek nie zgadzam się z puentą. Ale to zdecydowanie dobrze, bo dzięki temu myśl staje się ciekawsza i niedzisiejsza.
Ech, i nawet do zdania: "Mijały dnie nowego życia (...)" nie mogę się przyczepić, bo jest poprawne, aczkolwiek jestem ciekawa co Tobą powodowało, że wybrałeś akurat formę "dnie".

--
"Dlaczego nie mam puchliny kolan?"

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
:Mallaid
Autysta-artysta to zabawna literówka. Piszę nie patrząc na klawiaturę, a zamienione litery to efekt pomylenia rąk -- czasem tak mam. Zobacz, że litery te leżą na klawiaturze nad 'f' oraz 'j', gdzie kładzie się palce wskazujące. Większość takich błędów jest przeze mnie wyłapywana na etapie korekty, ale temu udało się przeżyć -- zapewne z tego powodu, że przypadkiem wyszło sensowne słowo.
Tym niemniej mój błąd. Nie zauważyłem tego wcześniej.

W moim odczuciu, jeśli ktoś rozmawia z lampą lub śmietnikiem, to jest obłąkany -- choć trochę. Tak samo, gdy rozmawia z czaszką. Ja -- wierząc, że mówię do Boga -- potrafię rozmawiać z krzyżem; ktoś zupełnie nieznający chrześcijaństwa wziąłby mnie za obłąkanego.

Mała iskierka nadziei to już wiara. Brat uwierzył, że to jest możliwe.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Akurat nie zgodzę się z tym, że nie mógł to być autysta. Za mało wiemy o autyzmie, żeby wypowiadać się na jego temat tak autorytatywnie. Może tacy ludzie naprawdę dostrzegają to, co przed oczyma innych jest zasłonięte?

To, co mnie razi od strony formalnej, to kiepski początek ("obudziłem się" dwa razy w czterech linijkach). Taka wada powoduje, iż znacznie mniej chętnie czyta się opowiadanie dalej. Mimo wszystko spróbowałem i jakoś mnie nie ujęło. To, że pomysł jest oryginalny, jeszcze nie oznacza, że jest on dobry.

Poza tym po drodze są takie kawałki jak: "Leżę właśnie na zimnym trotuarze i przestaję wspominać." A dalej (dużo dalej): "Mija miesiąc od tygodnia, o którym opowiedziałem przed chwilą." Wszystko to wplecione w narrację dziejącą się w czasie przeszłym. To który moment jest, za przeproszeniem, "teraz lirycznym"?

Można wreszcie zapytać, dlaczego się czepiam i to wszystko piszę. Po pierwsze, dlatego, że przeczytałem ten tekst, a nie "przeczytam może potem" . Ale głównie dlatego, że przez te mankamenty (w odróżnieniu od na przykład pojedynczych błędów ortograficznych czy gramatycznych, których czepiać się lubisz Ty) tekst staje się bardzo nieprzyjazny w odbiorze, przynajmniej moim. Stosujesz znakomite metafory, a mimo wszystko trudno mi jest zwizualizować sobie całość właśnie dlatego, że jesteś czasowo dosyć niekonsekwentny.

Pozdrawiam,

--
Pietshaq na YouTube

Kur
"w odróżnieniu od na przykład pojedynczych błędów ortograficznych czy gramatycznych, których czepiać się lubisz Ty"

Dawajże sukinsyny! Póki ich nie zobaczę, nie uwierzę, że istnieją.

Masz rację z tym czasem. Ostatnio, kiedy poprawiałem tekst, chciałem zmienić tę niekonsekwencję. Ale jakoś nie miałem pomysłu, więc pozostało, jak było.
Forum > Półmisek Literata > Powiastka
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj