Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Forum > Półmisek Literata > Zbrodnia i kara
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Rozległ się dzwonek do drzwi.

- Kochanie, otworzysz? - powiedziała Ona wychylając głowę z kuchni, a wraz z jej głosem do pokoju wpłynęła słodka fala waniliowo-cynamonowych zapachów. - Ja mam ręce całe w cieście.

Zanim dokończyła, pędziłem w stronę drzwi, bo tego dnia miała przecież przyjść TA przesyłka. Czekałem na nią od rana! Mój nowy komputer!

Za drzwiami czekał sympatyczny pan w uniformie DHL-u, w ręku trzymał formularz. U jego stóp, zapakowana w szary papier i oklejona kolorowymi nalepkami, leżała spora paczka.

Szybciutko podpisałem co trzeba, choć przy tym może trochę zbyt bezceremonialnie pożegnałem kuriera, ale umierałem przecież z niecierpliwości. Z paczką pod pachą pognałem do pokoju. Po drodze jeszcze zatrzymałem się w wejściu do kuchni i dumnie pokazałem Jej trzymaną przed sobą przesyłkę.

- Mam go! Nareszcie porządny komputer! I zaraz go zainstaluję! A wieczorem obejrzymy sobie piracką kopię „Listów z Iwo Jimy”! I „Eragona”! I „Apocalypto”! W końcu nic nie będzie się cięło! - śmiałem się głośno, szczęśliwy przy tym jak dziecko. - Allegro jest super!

Widząc moje podekscytowanie, Ona też roześmiała się od ucha do ucha. W kusym fartuszku narzuconym na moją koszulkę wyglądała bardzo seksownie, ale ja teraz nie zwracałem na to uwagi. Liczył się tylko nowy komputer!

- Uciekaj natychmiast z kuchni! - pogroziła mi żartobliwie łyżką. - Zamiast pętać się tutaj bez pożytku zabierz się za sprzęt, a ja spokojnie dokończę ciasto. Będzie w sam raz na film. Tylko sprawdź, proszę, czy mamy jeszcze słodkie wino, bo jak nie, to będziesz musiał skoczyć do sklepu!

Ale ja udałem, że tego nie słyszałem, bo jak oparzony gnałem do pokoju. Jeszcze przez chwilę, zbijacym sercem, trzymałem paczkę w dłoniach, napawając się jej ciężarem i tym podniecającym momentem, zupełnie jakbym właśnie dostał prezent od samego Świętego Mikołaja. Wspaniałe uczucie, cudowna chwila.

Nożyczki sprawnie przecięły taśmy, ręce rozerwały opakowanie i ukazało się wieko pudła. I tutaj spotkała mnie niespodzianka, bo pierwsze, co rzuciło się w oczy, to list przyklejony taśmą do wierzchu pudła. Złożona w pół kartka. Tekst starannie wydrukowany na dobrej jakości papierze. Zaczynał się słowami:

„Ciężki frajerze! Pewnie już nigdy nie zrozumiem jak to jest możliwe, że co rusz udaje mi się nabierać takich jak ty debili i idiotów. Gdybym wiedział, że wyłudzanie pieniędzy przez Internet jest takie proste, nie zawracałbym sobie wcześniej głowy napadaniem na staruszki i już dawno zaczął karierę na Allegro. Tak jest, słusznie podejrzewasz: dałeś mi się zrobić w ch...”

Szok. Zmroziło mnie zupełnie tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł lodowatej wody. Przed oczami zobaczyłem ciemność, w głowie czułem pustkę. Już na granicy zawału serca szybko przesunąłem wzrokiem po kartce, aż do ostatnich słów:

„ ...frajera tak jak ty. Jeszcze raz dzięki za kasę: wydam ja na dziwki i wódę.
Z niepoważaniem:
Oszust Sp. bez O.”

Ciężkimi jak ołów rękami otworzyłem pudło, z grubsza domyślając się, czego mogę się w nim spodziewać zamiast zamówionego komputera. Ale nie było tam cegieł, co jak słyszałem, w takich przypadkach zdarza się najczęściej. Pieprzonemu oszustowi pewnie nie chciało się brudzić dresu wałęsaniem się po najbliższej budowie. Zamiast nich pudło było wypełnione papierowymi śmieciami i pustymi butelkami po piwie „Harnaś”. Do jednej z butelek łajdak wrzucił kilka niedopałków papierosów: wyobraziłem sobie, jak siedząc przed telewizorem, popijając browar i jarając szlugi, gnojek jeden zamawia pizzę. Za moje pieniądze. Śmieci w pudle były gęsto upakowane, tak że butelki nie stukały o siebie, a ciężar całości był ładnie, równo rozłożony. Taka paczka, wzięta do ręki, nie wzbudzała niczyich podejrzeń, bo i wymiary i ciężar z grubsza odpowiadały temu, co powinno być w środku. Niegłupio pomyślane.

To doprawdy fatalne uczucie dać się komuś oszukać jak dziecko, wyprowadzić w pole, okraść i ośmieszyć. Gdyby nie narastająca we mnie dzika wściekłość, pewnie poryczałbym się z bezsilności jak bóbr. Jednak gruczoły łzowe będą musiały zaczekać na swoją kolej, ponieważ pierwszeństwo miały teraz dłonie zaciskające się w pięści i zęby zgrzytające o zęby. Byłem pewien, że za chwilę po prostu wybuchnę, tak bardzo gotowała się we mnie złość!

Bardziej wyczułem niż zobaczyłem, że Ona weszła do pokoju. Nie musiałem nic mówić: widok otwartego pudła pełnego śmieci był wystarczająco wymowny. Nie uśmiechała się już, a jej twarz piękna przedstawiała sobą obraz głębokiego zatroskania.

- Kto mógł się spodziewać: ten sprzedający miał przecież tyle pozytywnych komentarzy. - powiedziała smutnym głosem. - Łajdak. Skoro zdecydował się zniszczyć swoją reputację, to pewnie w tym samym czasie oprócz nas szukał mnóstwo ludzi.

Nic nie powiedziałem, nie mogłem otworzyć ust z powodu zaciśniętych z gniewu szczęk. Nigdy nie spotkałem się z taką okrutną bezczelnością!

- Nie warto się wściekać, bo tego co się stało nie cofniesz. - Ona podeszła i współczująco pogłaskała mnie po ramieniu. - Dobrze, że komputer miał być używany, bo te 600 złotych jakie mu przelałeś na konto to nie tak znowu wielkie pieniądze. Gniew nic tu zmieni, a ...
- Nie dlatego się wściekam – przerwałem Jej w pół słowa, ręką gniewnie zrzucając pudło ze stołu. Papiery wyspały się na podłogę, puste butelki potoczyły pod stół i pod ścianę. - Jestem wściekły, ponieważ ten gnojek myśli sobie pewnie, że jest bezpieczny gdzieś tam, daleko i że żadna policja go nie złapie. Że jest bezkarny!
- Policja faktycznie raczej go nie złapie, jeśli się dobrze przygotował. Zwłaszcza, jeśli ukradł czyjeś konto i podszył się pod właściciela, a w takim wypadku jego adres i dane są nic nie warte. W gruncie rzeczy nic na niego nie mamy. - zajrzała do wnętrza przewróconego pudła jakby mimo wszystko spodziewając się zobaczyć tam komputer, który jakimś cudem uchował się pod śmieciami. Nic z tego.
- I tu się mylisz. - powiedziałem z nieskrywaną satysfakcją i schyliłem się by podnieść butelkę, w której wcześniej zauważyłem niedopałki. Pokazałem to Jej. - Drań myślał , że mu to ujdzie na sucho , a zostawił ślady śliny na niedopałkach.
- Myślisz o testach DNA? Że policja może je wykorzystać w śledztwie?
- W żadnym razie: mam własne sposoby.
- Znasz kogoś z mafii?! Myślisz, ze go znajdą i zmuszą do oddania pieniędzy? - ze zdziwienia jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki. - Powiedz mi, że nie masz nic wspólnego z ludźmi z miasta, proszę. - Momentalnie spoważniała, a jej oczy uważnie wpatrywały się w moja twarz, pragnąc wyczytać z niej odpowiedź.

Pokręciłem głową w geście zaprzeczenia. To ją nieco uspokoiło, ale zaraz dostrzegła złośliwy uśmiech wypływający na moje oblicze. Zrozumiała.

- Mam inne sposoby. Pieniędzy wprawdzie nie odzyskam, ale pal to sześć: nie pozwolę, żeby jakiś gnój bezkarnie okradał mnie z pieniędzy. I psuł nam taki wspaniały wieczór. - pochyliłem się i pocałowałem ją w policzek, mrużąc oczy jak kot, który zaraz skoczy na niczego nie przeczuwającą mysz. Chośby mysz była bóg jeden wie jak daleko i jak dobrze schowana. Ona już wiedziała i wcale jej się to nie podobało.
- Na Nowy Rok obiecałeś, że będziesz odzwyczajał się od rzucania uroków, pamiętasz? - zganiła mnie surowym głosem, choć nie dało się w nim wyczuć większego przekonania. - Wytrzymałeś sześć dni, a teraz chcesz to zaprzepaścić?
- Mhmmm, taki właśnie mam zamiar ... - Uniosłem do oczu butelkę i z satysfakcją raz jeszcze przyjrzałem się pozostawionym w jej środku niedopałkom. To były bardzo piękne niedopałki. - Gdy idzie o honor, nawet noworoczne postanowienia muszą ustąpić.

Znała mnie jak zły szeląg i dlatego wiedziała, że nie zmienię zdania. Zrezygnowana wzruszyła ramionami. W roztargnieniu lewą ręką poprawiła fartuszek, zostawiając na nim ślady surowego ciasta.

- Skoro tak, to będzie ci potrzeba kuchnia. Ale wytrzymasz jeszcze z godzinkę, zanim zaczniesz bawić się w Harry Pottera, prawda kochanie? Upiekę ciasto, posprzątam, a ty wtedy rób co chcesz. Zostawię ci trochę mąki tortowej do rytuału.
- Jesteś cudowna! - cmoknąłem Ją w policzek. - I tak pięknie pachniesz, jak ... - wyrwała mi się zanim zdążyłem żartobliwie ugryźć jaw ucho.
- Masz godzinę na posprzątanie tego bałaganu! - pokazała palcem na śmieci zaściełające podłogę. - I przez ten czas ani mi się waż pokazywać w kuchni.
- Tak jest, madam! Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem! - odkrzyknąłem i zasalutowałem Jej najlepiej jak umiałem. - Natychmiast biorę się do pracy!

Uśmiechnęła się, rozbrojona moja błazenadą.

- Wariat jesteś. - pokazała mi język, a ja udawałem że próbuję go schwytać z daleka. - Obróciła się na pięcie i ruszyła do kuchni. Widok pary kształtnych pośladków pod ledwo je zakrywającą koszulką, był nad wyraz interesujący.
- Później, na to przyjdzie czas później. - wymruczałem pod nosem. -Teraz sprzątanie, potem czarowanie, a to później.

Pomyślałem o cieście i o winie, które za godzinkę wylądują na stoliku, przypomniałem sobie że mamy w wieży nową płytę Diany Krall... Wyglądało na to, że ten styczniowy wieczór był jeszcze do uratowania.

Rzuciłem się w wir sprzątania.

* * *
Półtorej godziny później, siedząc na podłodze kuchni, kończyłem usypywanie z mąki skomplikowanych wzorów vever. Baron Samedi z pewnością będzie zadowolony: zawsze odnosiłem wrażenie, że podoba mu sie pieczołowitość, z jaką przygotowuję ceremonie odwołujące się do mrocznej strony jego oblicza.



Niedopałki pieczołowicie ułożone w samym środku magicznego koła, obok otwarta butelka rosyjskiej wódki. Tylko z krwią był pewien kłopot, bo kto w XXI wieku, w samym środku miasta trzyma w domu żywe zwierzęta na ofiarę?

- Nic z tego: nie mamy mięsa, z którego dałoby się wycisnąć choćby kropelkę krwi. - usłyszałem Jej głos dobiegający zza otwartych drzwi lodówki. Kucnęła i szukała czegoś na niższych półkach chłodziarki, a ja mogłem dostrzec tylko jej pupę obciśniętą moim t-shirtem. Raptem poczułem się bardzo głodny i spragniony, podświadomie oblizałem usta. Ciekawe, na co miałem ochotę?
- Znalazłam tylko ... kaszankę? Przynajmniej ona ma w sobie choć odrobinę krwi. Nada się?

Jak się nie ma co się lubi ...

- Dawaj ją! - machnąłem ręką zrezygnowany. - Będzie musiała wystarczyć. I zgaś światło, a ja zapalę świece.

Cichutko pstryknął przełącznik i na chwilę zapadła ciemność, która po chwili rozjaśnił blask ognia zapalniczki. Obserwując drgający płomień roześmiałem się cichutko, ale za to baaardzo złośliwie ... Zacząłem odprawianie rytuału.

* * *

Życie Warszawy, 8.01.2007

„... trwają czynności śledcze mające wyjaśnić, w jaki sposób doszło do tego, że mieszkańcowi podwarszawskiego osiedla Damianowi T. w ciągu jednej nocy wyrósł ogon, a jego ciało pokryło się szczeciną. Jak twierdzi sąsiadka zaginionego, która widziała go po raz ostatni, jego twarz była potwornie zniekształcona i przypominała „świński ryj”. Kobieta utrzymuje, że mężczyzna roztaczał wokół siebie silny zapach kaszanki, co może tłumaczyć fakt, iż w jakiś sposób, z wielkiej odległości przywabiał w swoje pobliże okoliczne psy. Ostatni raz widziano Damiana T. uciekającego w stronę pobliskiego lasu, ściganego przez wielką watahę czworonogów. Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania zaginionego nadal trwają.”


------------------------------------

Napisałem to na początku roku, żeby oderwać się od nerwowego ogryzania paznokci podczas oczekiwania na kupiony przez Allegro komputer. Ot, taki twórczy Nervosol na uspokojenie skolatanych nerwów

Na szczęście komputerek przyszedł zgodnie z zamówieniem i obyło się bez niecodziennych nagłowków w gazetach.

Mam nadzieję, że czytając bawiliście się równie dobrze , jak ja pisząc.

--
"Powiadają, że prawdziwa szuka obroni się sama. Ale nie przede mną. :)"

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
Podobało mi się. Mam parę zastrzeżeń, lecz mimo to uważam, że opowiadanie jest co najmniej niezłe.


Zacznę od ganienia, ale później będzie milej.

Chłopie! Za dużo zaimków! Sporo możnaby wykreślić. Gdyby nie to, że ogólnie utwór mi się podobał, nawet bym o tym nie wspomniał; mówię jednak wprost, gdyż zaimkami zaśmieciłeś tekst, który przypadł mi do gustu.
Kilka przykładów:
U jego stóp, zapakowana w szary papier -- wiadomo, u czyich stóp; podobnie:
pogroziła mi żartobliwie łyżką.
narastająca we mnie dzika wściekłość -- zaimek tym bardziej niepotrzebny, że po chwili gotowała się we mnie złość.
Ona podeszła i współczująco pogłaskała -- wiem, że Ona jest ważna (stąd wielka litera), ale to po prostu nie brzmi dobrze; przerwałem Jej w pół słowa też z powodzeniem obejdzie się bez zaimka.
Tu bogato obsiane zaimkowe pole:
Momentalnie spoważniała, a jej oczy uważnie wpatrywały się w moja twarz, pragnąc wyczytać z niej odpowiedź.
Pokręciłem głową w geście zaprzeczenia. To ją nieco uspokoiło, ale zaraz dostrzegła złośliwy uśmiech wypływający na moje oblicze.

Ponadto jej oczy dwie linijki wyżej zrobiły się wielkie jak spodki. Uważam, że warto byłoby napisać to całkiem inaczej i pozbyć się większości zaimków.
"Momentalnie spoważniała. Błękitne oczy uważnie wpatrywały się w twarz mściciela -- tak! mściciela, bo już planowałem okrutną zemstę -- szukając wypisanej tam odpowiedzi.
Pokręciłem głową w geście zaprzeczenia. Uspokoiwszy się nieco zaraz dostrzegła jeden z najbardziej złośliwych uśmiechów, na jaki umiałem się zdobyć."
To skrajność w drugą stronę -- pokazuje, że przy odrobinie zachodu można wywalić wszystkie, a i tak będzie wiadomo kto, czyje i kogo. Czasami zaimek jest zupełnie niepotrzebny i warto go zwyczajnie skreślić:
przyjrzałem się pozostawionym w jej środku niedopałkom,
pokazała mi język,
mogłem dostrzec tylko jej pupę.
Nie mam ochoty szukać więcej przykładów, gdyż ufam, że wiesz już, o co chodzi. Oczywiście nie twierdzę, że należy kreślić wszystkie zaimki; potrzebne jest tu językowe wyczucie -- moje mówi, że w kilku przypadkach z powodzeniem mógłbyś zrezygnować z nic niewnoszącego słówka.

Zakończenie całkowicie mnie zaskoczyło i zepsuło wrażenie, jakie do tego momentu zdołała wywrzeć fabuła. Spodziewałem się zachowania efektów czarów w tajemnicy lub wzmianki, że jakiś młody człowiek padł na zawał, co jest mało prawdopodobne, ale możliwe. W skuteczność rytuału wierzy bohater, ale nie ja. Gdyby nie było wiadomo, czy oszust odczuł jego skutki, czy śmierć lub choroba nie jest zwykłym przypadkiem, nawet taki niedowiarek jak ja nie mógłby wykluczyć, że bohater rzeczywiście ukarał w ten sposób winnego. W utworze mamy ogon, szczecinę i deformację twarzy -- rzeczy, jakie się nie zdarzają; ich zaistnienie zmienia opowiadanie, które zdążyło rozwinąć się na polu grozy, w infantylną bajeczkę, ponieważ nawet jeśli wyznawcy voodoo wierzą, że można kogoś zamienić w świniaka, dla mnie jest to po prostu śmieszne. Co innego zdalne wywołanie łysienia, impotencji lub zawału! -- bo kto udowodni, że za przypadkami, jakie uważamy za losowe, na pewno nie kryje się złośliwa magia?
Rozwijało się ślicznie: zbrodnia i czary zapowiadające karę. Ostatni akapit pogrzebał jednak tajemniczą postać Barona Samedi, na "pocieszenie" dając czarownicę z chatki na kurzej łapce. Byłeś o włos od przekonania mnie na chwilę, iż jakieś mroczne siły rządzą światem, gdy niespodziewanie okazałeś się parodystą samego siebie. Tak to odczułem.



Teraz miód, aby choć spróbować zabić smak powyższego dziegciu.

Cenię, iż potrafisz prowadzić narrację w niemęczący sposób; ja nie zmęczyłem się czytaniem. Podoba mi się, że nie wykorzystujesz cały czas tego samego podmiotu. Bardzo dobrze, że nie piszesz "zacisnąłem dłonie", "zgrzytałem zębami", lecz pomiędzy "poryczałbym się" a "wybuchnę" wstawiasz gruczoły łzowe, zaciskające się dłonie i zgrzytające zęby. Takich konstrukcji jest więcej -- choćby przełącznik, który pstryknął niby sam, a wiadomo, że to Ona zgasiła światło.

Całą fabułkę dałoby się ukazać przy użyciu mniejszej liczby słów, lecz byłaby to kastracja nielichego tekstu. Epitety, porównania, wykrzyknienia, wtrącone mimochodem szczególiki -- to tworzy gawędę; fajnie.

Zaletą są również zdania ukazujące podekscytowanie -- zarówno te w dialogach, jak i w opisach. W mojej ocenie wystarczająco sprawnie zbudowałeś naprędce klimat oczekiwania i niecierpliwości. Później z ekspresją jest nieco gorzej; w szczególności nie pasuje mi analiza prawdopodobnego postępowania oszusta przeprowadzona przez kobietę -- jest za chłodna. Rozumiem, że towarzyszka chce uspokoić bohatera, jednak podejrzanie szybko stwierdza, że właściwie nic zrobić nie można.
Cóż, twój wybór. Na świecie są i takie kobiety.

Generalnie odebrałem opowiadanie jako ciekawe i dość przyjemne w odbiorze.



Przy okazji uwaga ogólna:
Mimo iż regulamin zaleca maskować wulgarne wyrazy, uważam, iż w tekście literackim niekoniecznie tak trzeba. Przypuszczam, iż bezczelny internetowy oszust nie kropkowałby słowa "chuj", więc i opisujący takiego autor nie powinien -- zwłaszcza jeśli cały tekst nie jest sam w sobie wulgarny. Mówię to z pełną odpowiedziałnością jako moderator forum. Nie jest to bezwarunkowa dyspensa, która legalizuje utwory w całości napisane w języku plemion spod budek z piwem -- o nie! Jak ze wszystkim, także z tym należy zachować umiar, jednak nie bójmy się -- my, twórcy -- okazjonalnie skorzystać i z takiej formy ekspresji.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX: dziękuję, że poświęciłeś tyle czasu na napisanie obszernego komentarza: przeczytałem go bardzo uważnie. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tego, jako że wrzuciłem tu opowiadanie na tej samej zasadzie, jak wrzuca się kawałki do "Palma Pikczers". Z nadzieją, że ktoś czytając uśmiechnie się uznając sam pomysł za zabawny. Dodatkowo miałem tę pewność, że opowiadanie nie będzie "gwoździem" i nie zostanę postawiony pod pręgieżem przez monsterową Inkwizycję.

Wszystkie twoje uwagi wziąłem sobie do serca.

Szczególnie jestem wdzięczny za tę na temat nadużywania zaimków. Pod tym kątem przeczytałem opowiadanie ponownie i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zgodzić się z Tobą. Teraz wydaje mi się to oczywiste i w przyszłości będę o tym pamiętał.

--
"Powiadają, że prawdziwa szuka obroni się sama. Ale nie przede mną. :)"

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
pietshaq - Szkielet Szachisty · przed dinozaurami
Obawiam się, że za popełnianie "pręgieża" na takim forum jak to możesz być piętnowany przez Inkwizycję ;)
Opowiadanie niezłe, nic dodać nie mogę do oceny :KoX-a.


--
Pietshaq na YouTube

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
- nie dobijaj mnie, proszę. Poprzednim razem, gdy użyłem słowa "pręgieRZ", prezydentem Polandastanu był Lech, tyle że W., a nie K. Od tamtego czasu, zapomniane gdzieś na dnie mózgownicy, zdążyło trochę zardzewieć. Ale dostałem nauczkę i obiecuję poprawę ;)

--
"Powiadają, że prawdziwa szuka obroni się sama. Ale nie przede mną. :)"

Nimradil
Nimradil - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Nawet fajnie napisane :KoX ma oczywiście rację, jeśli chodzi o zakończenie, faktycznie dekonstruuje dobrą linię fabularną, a co za tym idzie nieco rozczarowuje. Ja bym jednak zwróciła uwagę również na bezustanne wstawki o kobiecej pupie, bądź to wychylającej się zalotnie spod kusego fartuszka lub koszulki, bądź to opiętej tą koszulką rzeczoną. Nie jestem specjalną purystką, pupa może być tematem samym w sobie i to nawet bardzo dobrym,jakkolwiek nie rozumiem włączania jej do tego opowiadania. Wywołuje to mieszane uczucia, bo o ile opowiadanie jest napisane niezłym językiem, tak ta pupa obniża znacznie poziom. I nie jest to tylko kwestia pupy jako czegoś wulgarnego, co nie powinno być opisywane, nie piszę o tym, z powodu jakiejś koślawej moralności Problem polega na tym, że zupełnie nie ma na pupę miejsca w tym opowiadaniu, jest wprowadzona kompletnie bez sensu, nasuwając dość krzywdzące autora skojarzenia nt. bieżących dla czasu pisania zainteresowań Nie mam nic przeciwko i takim opowiadaniom (tzn. o pupie...), byleby nie były wulgarne, ale akurat w tym opowiadaniu nie o pupę chodzi i te wstawki mnie osobiście autentycznie denerwują. Czytelnik śledzi akcję, już ma się coś okazać, a tu nagle - pupa! Doprawdy - irytujące.
Zalecam tego nie powtarzać

Nie bić - język mi się uarystokratycznił, albowiem tak mam, jak się poruszam po takim forum

--
Kłamstwo jest poniżej prawdy, fikcja artystyczna powyżej. Hugo Dionizy Steinhaus

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
W temacie pupy:

Bohater zamiast upragnionego komputera dostał karton śmieci, a jeszcze okrutna czytelniczka odmawia mu alternatywnej zabawki!

Przeciętny mężczyzna myśli o seksie co kilka minut. Nie wiem, kto to stwierdził, może to tylko mit, ale myśli, do których mam dostęp, nie czynią myślącego wybitnie nieprzeciętnym. W świetle powyższego pojawianie się damskiej pupy w pierwszoosobowej narracji prowadzonej przez faceta dodaje mu pewnej wiarygodności -- tak to widzę. Narracja z pierwszej osoby niekoniecznie polega tylko na odpowiedniej koniugacji. Oto chłop szczerze mówi, na co zwracał uwagę. Nie jestem znawcą fachowych terminów -- naturalizm? Może ze mnie szowinistyczna świnia, lecz uważam to za normalne -- w jednej chwili uwagę bohatera zajmowało pudło, w innej pupa. Z mojego punktu widzenia wstawki o pupie nie jawią się przeszkadzające (już bardziej przeszkadzają przerośnięte kropki w kształcie uśmiechniętej buźki ); jeśliby znikły, nie tęskniłbym bardzo, gdyż, jako mężczyzna pod pewnymi względami przeciętny, posiadam umysł dryfujący w tę tematykę właściwie od niechcenia.

Zachęcam, by czytelnicy wypowiedzieli się na temat odbioru wtrąceń o pupie.


:Nimradil
nasuwając dość krzywdzące autora skojarzenia nt. bieżących dla czasu pisania zainteresowań
Nawet autor oczekujący na komputer może stworzyć bohatera oczekującego na komputer -- i to niekoniecznie będzie ta sama osoba! Temat rozdziału autora od narratora przewinął się tu (długa dyskusja -- ostrzegam); nie radzę utożsamiać jednego z drugim nie mając całkowitej pewności.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

Nimradil
Nimradil - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Racją jest, że przeciętny mężczyzna myśli o seksie co kilka minut, jakkolwiek czytając książki wszelakie, napisane przez mężczyzn, a i owszem, dziwnym trafem nie natykam się w co drugim akapicie na wzmianki dotyczące kobiet i związanych z nimi atrakcji. Jeśli natomiast takie wzmianki się pojawiały poza scenami erotycznymi, jako swoisty przecinek lub przejaw naturalizmu, jak raczył to współbojownik nazwać, wyrażonego w sposób nieliteracki i kolokwialny co najmniej, to książka osiągała poziom najwyżej przeciętnej, a nie jest to tylko moja ocena. Przy czym pragnę zauważyć, że przez literackość rozumiem zarówno merytoryczne jak i stylistyczne dopasowywanie wstawek do opowieści, czego tutaj zauważyć nie sposób. Nb. naturalizm wprowadza m.in. autentyzm językowy i szeroko rozumiane instynkty naturalne. Wszystko pięknie, nie zapominajmy jednak, że naturalizm pochodzi od realizmu, którego głównym przesłaniem jest prawdziwość. Cytuję: W kusym fartuszku narzuconym na moją koszulkę wyglądała bardzo seksownie, ale ja teraz nie zwracałem na to uwagi. Zdanie jest nieprawdziwe, jak mógł nie zwrócić uwagi, skoro jest to dość dokładnie opisane, zdanie jest nielogiczne. Przypuszczam, że to tylko niefortunne użycie wieloznacznego związku wyrazowego, jakim jest zwracanie uwagi, bardziej adekwatne byłoby chociażby W kusym fartuszku narzuconym na moją koszulkę wyglądała bardzo seksownie, ale byłem zbyt podekscytowany perspektywą komputera, żeby poświęcić temu więcej myśli, czy coś w tym stylu. Wtedy byłoby to naturalistyczne podejście do tematu.

Nie oceniam autora opowiadania przez pryzmat takiego, powiedzmy, Irvinga, bo to nie ta liga i sensu w tym nie ma. Nie chcę też tutaj być zrozumiana jako wytykająca innym idiotyczne błędy histeryczna polonistka, ale skoro już powołujemy się na takie pojęcia, jak naturalizm, to wypadałoby się do tego należycie odnieść. Nawet w sprawie pupy. Tym bardziej, że zostało mi wytknięte, że odmawiam bohaterowi alternatywnej zabawki . Pomijam fakt, że to wyrażenie samo w sobie, gdybym w istocie była histeryczną polonistką wywołałoby bezprecedensowe oburzenie, bo jest to, ujmując rzecz w kategoriach pojęć feministycznych, faktyczne obrzydliwe uprzedmiotowienie kobiety.
Być może w poprzednim poście niespecjalnie obiektywnie się wyraziłam, natomiast teraz, po weryfikacji mojej poprzedniej wypowiedzi, w odniesieniu do światłych uwag kolegi moderatora, skłonna jestem przyznać, że pupa może faktycznie uwiarygodnić sposób myślenia postaci. Jest motywem naturalistycznym. Prawdopodobnie jest to wysoce subiektywne, ale w mojej ocenie pupa w ten sposób i w tym kontekście umieszczona, pomimo całej swojej wiarygodności, jest nietrafiona. Gdyby opowiadanie było dłuższe, byłoby w nim miejsce na wątek pupy, tak wprowadzona po prostu przeszkadza. Przywodzi na myśl tanie powieścidła, gdzie dla uatrakcyjnienia wątłej fabuły, umieszczane są gdzieniegdzie wstawki około-erotyczne, które zwykle pobudzają wyobraźnię czytelnika, skłaniając do dalszej lektury. Po prostu mnie osobiście nie podoba się taki zabieg. Żeby nie było nieporozumień - nie zarzucam autorowi świadomości używania tego typu mechanizmów pseudo-literackich i nie chcę być posądzona o idiotyczne aspiracje humanistki do tzw.gnojenia innych, porównując ich do prawdziwych geniuszy literackich. Po prostu - jeśli się pisze, nie można uniknąć odniesień do szerszego kontekstu, a co za tym idzie, nawet jeśli to jest tylko opowiadanie forumowe, to chyba lepiej jest wzorować się na chociażby Irvingu niż na estetyce prezentowanej w tabloidach i powieścidłach. Moim zdaniem po prostu, pisanie to samokształcenie się. Nawet jeśli to tylko publikowanie swojej twórczości na PL, bez aspiracji zostania pisarzem. Zasadne jest więc wzorowanie się na tych, którzy zostali uznani za legendy literackie.

Ad.1 Nie mylę autora z podmiotem opowiadania. Dlatego napisałam, że pupa nasuwa skojarzenia, zatem subiektywnie przywodzi na myśl, a nie ewidentnie wykazuje zainteresowanie autora.

Ad.2. Faktycznie niespecjalnie się czyta tekst poszatkowany uśmieszkami. Jakkolwiek w poście chyba jest to dozwolone, n'est ce pas? Nie odnośmy więc tego do opowiadania.

--
Kłamstwo jest poniżej prawdy, fikcja artystyczna powyżej. Hugo Dionizy Steinhaus

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
:Nimradil

Nie twierdzę, że wprowadzenie pupy do utworu było posunięciem dobrym. Powiedziałem, że pupa mi nie przeszkadza, i podałem powody takiego stanu rzeczy. Jeśli nie wynika to jasno z poprzedniej wypowiedzi, uściślę: moje stanowisko jest prawie neutralne. Pupa jest -- nie wadzi; nie ma jej -- nie tęsknię.

Ty wyraziłaś była swoje zdanie, ja napisałem swoje. To, że wstawki odbieram właśnie tak, nie znaczy, iż chciałbym, by inni tak samo widzieli je przez pryzmat stereotypowego faceta; na pewno nie chcę, żeby kobiety! Ciekaw jestem opinii na ten temat nie dlatego, że chciałbym obalać cudze argumenty i krzewić własny punkt widzenia, ale aby poznać zapatrywania czytelnicze. Mam zamiar udostępniać w przyszłości własne teksty, toteż chcę wiedzieć, w jaki sposób różne chwyty mogą być odebrane -- w tym pupa.

Mówisz: "może w poprzednim poście niespecjalnie obiektywnie się wyraziłam", "jest to wysoce subiektywne". To ślicznie. W ocenie literatury nie można wszędzie stosować szkiełka i oka (mających inne zdanie zapraszam do dyskusji).

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!
Forum > Półmisek Literata > Zbrodnia i kara
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj