Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > Krótkie opowiadanie
Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
(Wreszcie znalazłem miejsce dla naszej prozy )



***********************************************************************************
-Ehh, znowu ni kropli gorzały w tym domu, a stara wyniosła ostatnie pieniądze i na chleb wydała. Co za marnotrawstwo - westchnął Don Bartoszos Sandos, głowa rodu Sandos - Może mój syn co pożyczy; chociaż na jakiego jabcoka.
Za każdym razem, gdy Don Bartoszos mówił "mój syn", rodzina uśmiechała się pod nosem, gdyż tajemnicą poliszynela było, że Don Jonasos bardziej podobny był do listonosza niż do Sandosa seniora.
-Jonasos, bękarcie, pójdź no tu do taty.
-Wzywałeś mnie ojcze? - zza kotary wyłonił się piękny młodzieniec w lycrowanych getrach i skórzanej kurtce, z kajdankami przypiętymi na lewym ramieniu, które niczym karwasz u husarzy, oznaczały zapędy do ostrej... no może nie walki, ale nie drążmy lepiej tego tematu dalej.
-Synuś weź no skocz do sklepu, zakup jakiego jabola, to tatuś pozwoli Ci się napić.
-Nie mam pieniędzy ojcze, wszystko co miałem pożyczyłem siostrze, Belli Quiecinie, na nową bieliznę, bo dzisiaj ma się pierwszy raz rżnąć. Z tego co wiem to z Don Bobeshosem de TWAróg.
-Jak to pierwszy raz? Przecież ona straciła dziewictwo jeszcze jak była w piaskownicy...
-No a czy ja mówię, że ona dziewictwo straci? Ale z nim to pierwszy raz się będzie...
-Zaraz zaraz - przerwał czerwony ze złości - powiedziałeś de TWAróg??
-Nie, nie to znaczy tak...
-Jak ona może, z tą przeklętą rodziną, co za szmata, gdyby się o tym dowiedziała jej matka... A zresztą dowie się. Don Perpeto!!! pozwól tu do mnie na chwilę.

Wtem wrócił Hose Ciusios i mówi:
-Wróciłem!
Oznaczało to mniej więcej, iż wrócił on był.
Don Bartoszos zagaił:
-O, Hose Ciusios wrócił! To wspaniale. Na pewno postawi jakiego mózgojeba!

Właśnie przechodził Don Jonasos i ucieszył się srodze na widok Hose Ciusios:
-Chitaj Wuju! Widzę, że wróciłeś! Jak było na odwyku?
-Wspaniale. A teraz masz tu trochę peso i wyskocz no po Jabłuszko Sandomierskie, chłopcze.
Don Jonasos posłusznie wybrał się po ów zacny trunek. Wrócił po chwili z sześciopakiem, gdyż wiedział, iż skoro wrócił Don Ciusios, to na jednej prycie się nie skończy.

Don Ciusios zasiadł do stołu z Don Bartoszosem, uderzył łokciem w dno pierwszej butelki, odpił ją całą, po czym powiedział zmieszany:
-Wybacz, Don Bartoszos, poniosło mnie...
Odpieczętował kolejną, wręczył ją przyjacielowi i zaczęła się dyskusja:
- A zatem wróciłeś, Don Ciusios?
- Tak, wróciłem.
- Taaa... Ale czy aby na pewno wróciłeś? - zapytał Don Bartosz.
- yyy - zająknął się Don Ciusiek - Chyba... znaczy tak.
- Ale czy mogę być pewien, że wróciłeś i zostaniesz? - jak wiadomo Don Bartoszos pracował kiedyś w ZOMO i lubił wyjaśniać wszelkie niedomówienia
- Na pewno do momentu gdy będzie w twojej piwniczce jabol.
Koledzy pociągnęli po łyku cudownego napoju...
- TFU! - skrzywił się don Bartoszos - To kurwa smakuje jak Tymbark.
- Faktycznie cos jakby za mało siary - odezwał się doświadczony w produkcji tanich win owocowych Ciusiek (swoją drogą każdy wie, ze Ciuś potrafi wycisnąć alkohol ze wszystkiego, byleby tylko w składzie miało wodę).


W powietrzu unosi się delikatna mgiełka z papierosów marki "Wiarus". Zgromadzeni zapatrzeni tęsknym wzrokiem w tą mgiełkę wodzą oczami po szarych ścianach. Na twarzy jednego maluje się grymas. Chyba próbuje myśleć... Wtem wpada don Marijo de Kuala Bonussio Esspresso zwany El bonus.

- Muczios gracias senioras! Rozpijacie, kurwa, beze mnie?!
Zgromadzonych mętne wzroki kierują się ku przybyłemu, źrenice zwężają, w powietrzu gęsto unosi się napięcie...
- Nno bbo mało mamy - rzekł Ciusso głosem niepewnym aczkolwiek z wyczuwalnym strachem o swoje dobro
- A co było ostatnio? - don Bartoszos delikatnie – jak żeś kurwa opróżnił butelkę i poszedł na miasto senioritas gonić?

- Nic to - powiedział don Cich el Quietto przekładając "Wiarusa” z jednego do drugiego kącika ust - siądź el rozrabiako, zaraz się senioritas zjawią

W pokoju znów zapanowała błoga atmosfera relaksu, kultury i wzniosłych doznań. Jednak każdy wiedział, że było to tylko chwilowe złudzenie.

Don Fernando Lopez Santa de la Vega zwany w skrócie Senior Bartoszos Sandos popatrzył na złotą sikorę pod mankietem swojej wytartej marynarki "frakie" jak mawiała o jego stroju galowym donna Niuniencja.
- Osz kurwa! Ja pierdolę w dupę jebanana sucz – wysyczał, po czym zaklął szpetnie.
Koledzy od winka spojrzeli na Don Bartosza, na ich twarzach rysowało się zdumienie a oczy zdawały się pytać: "o co ci kurwa chodzi?"
- Nosz zaraz wparuje tu moja stara! Kuna, miałem posprzątać kuchnię!
Kamraci zlękli się nie na żarty, wszak cale miasto znało Donę Perpetę z jej niepohamowanego charakteru i skłonności S&M w stosunku do don Bartoszosa.

Wtem ktoś delikatnym kopniakiem otworzył drzwi. W świetle czerwonej latarni wiszącej nad wejściem do willi don Bartoszosa ukazała się postać długonogiej i skąpo odzianej kobiety o długich kruczoczarnych blond włosach... to była ONA.

(... w tym momencie najazd kamery na stopy ONEJ, później powoli przejazd do góry po całej postaci, zatrzymanie na twarzy. Groźna muzyka w tle. Następnie kolejne zoomy:
na przepitą twarz Hose Ciusio, zapitą twarz Don Bartoszosa, nie bijącą intelignecją twarz Jonasosa. Napięcie sięgnęło zenitu. ONA wchodzi do środka. Hose Ciusio aż wypuścił z rąk butelkę, która tłukąc się przerwała grobową ciszę... )

Prócz butelki Ciusiek puścił też bąka, przez co akcję trzeba było przenieść do pokoju gościnnego.

Na środku pokoju gościnnego znajdował się okrągły stolik pokerowy, który jeszcze przed ślubem Perwertka zakos.. znaczy zakupiła w klubie pod swojska nazwa "U donny Kinioli najt clab end masaRZes" gdzie pracowała jako operatorka metalowej rurki. Goście zasiedli na starej sofie, która kiedyś była prycza wojskową, a została przerobiona przez Don Bartoszosa.

Dona Perwertka nie była zachwycona kolegami męża, ale mimo wszystko zaproponowała coś do picia. Po chwili weszła do pokoju i podała każdemu plastikowe kubki, które już zszarzały ze starości.

Don Ciusko zrobił potężnego łyka i w tym momencie oddal napój na ścianę pokoju...

- O ja pierdolę!!!! Kaaawa!? Chcieliście mnie otruć?!
- Dobra ta kawa - powiedział don Marijo de Kuala Bonussio Esspresso.
- Tak dobra kawa - przytaknal Bartoszos.
- Ale ta kawa dobra - zagaił don Marijo de Kuala Bonussio Esspresso
- Trzeba będzie sprzedać murzyna, bo interes słabo idzie - powiedział Bartoszos.
- Ale dobra ta kawa - powiedzial don Marijo de Kuala Bonussio Esspresso.
- Sprzedajmy murzyna, a kawa jest wyśmienita - powiedziała Perpetka.
- Dawno nie piłem tak dobrej kawy - kontynuował don Marijo de Kuala Bonussio Esspresso.


Perpetka weszła do pokoju z metalowym prętem. W jej oczach widać było złość.
- Co się dzieje... kochanie? – wyszeptał Bartoszos.
- A bo kuna na mieście mowią, żeś zrobił bachory tej polskiej gosposi, co pracuje u Don Pankosa... Jak jej tam było? Mesana? Nie! Meszlawa!! Czy ty myślałeś, że to tak przejdzie? – Perpetka przygryzła zaciśniętą w pięść dłoń
- Kochanie! Ludzie głupstwa gadają! Napij się kawy i Ci przejdzie! – próbował ratować sytuację Bartoszos.
- TAAK! Tylko wyjdę z domu tańczyć na rurze, a ty już sprowadzasz tutaj jakieś panienki? – płakała.
- Kotku! Ależ ona nie była już panienka jak tu przyszła!

Wtem coś straszliwie załomotało do drzwi.

- Hesus marianos - zaklął w języku obcym don Ciusos.
- Los gwoździes ci w dupes - dodali pozostali
- Toż to stary syfilityk i cyklista Din Don Whisky Tarara przybył jak co rok po kolejną dziewicę - zauważył Bartoszos.
- Ależ dziewic już od pół roku u nas nie ma - zawtórował mu Ciusos - od kiedy Donna Mustachita upadła na grabie.
- Toż Din Don Whisky Tarara swym oddechem spali pół wsi, i zgwałci wszystkich tu obecnych, wliczając chomiki.
- Hesus ukryjcie chociaż taśmę klejącą - ryknął Bartoszos.

Hose Ciusos nie wytrzymał. Wstał i groźnym, przepitym głosem rzekł:
-Wyzywam cię na pojedynek na worki z moczem za stodołą!!!
Din Don Whisky zaśmiał się srodze, skinieniem głowy zawołał go i wyszli. W domu zapanowała grobowa cisza.
Przerwały ją dopiero krzyki. Ale nie taki zwykłe krzyki... Przypominały one dźwięki, jaki wydają z siebie dziewice podczas rozprawiczania, hieny wyjące na Huculszczyźnie, tudzież chrzęst depilowanego pensetą krocza.
Walczyli jak opętani. W ferworze wymiany ciosów Din Don Whisky rozdarł don Ciusosowi portki na tyłku. Widok jaki ukazał się jego oczom przyprawił go o zawrót głowy. Don Ciusos zaskoczony reakcją przeciwnika odłożył worek z moczem, który miał właśnie roztrzaskać o głowę Din Dona i zagaił go, co się stało. Ding Dong Whisky odparł:
-Blizna... Blizna na twym tyłku... ona... ona jest dokładnie taka sama jak moja.... a lekarze powiedzieli, że nie jest to ślad po uszkodzeniu mechanicznym, tylko jest to uwarunkowanie genetyczne. Cały mój ród ją posiada... Ty jesteś... jesteś zatem... MOIM OJCEM. TATO!!! - krzyknął Din Don Whisky i rzucił się w ramiona Hose Ciusosa.

Hose Ciusos zgodził się być tatą Din Dona, mimo że różnica wieku wynosiła 6 lat i to w zasadzie Din Don Whisky był starszy. Ale nic to: blizna blizną. Życia nie oszukasz...

Było już wpół do trzeciej skrzynki, kiedy Ciusos zapytał dostojnym głosem:
- Synu a czemu ty co roku te dziewice i w ogóle?
- To długa historia Ojcze - w zamyśleniu powiedział Din Don Whisky
- Wszyscy jesteśmy ciekawi - dodała Donna Mustachita.
- Zatem było tak. Chodziłem sobie biedna sierota od wsi do wsi - tu Din Don pociągnął potężny łyk z butelki, mlasnął i przyjaznym gestem docenił wyroby firmy Los Dwikozos - ale ze względu na wędrowny tryb życia kłopoty były z życiem niejako erotycznym. Czasem trafiła się wiewiórka, koza, Ukrainka, ale nigdy porządna dziewica. Dlatego też na targu w JoSojMarinero nabyłem drogą kupna książkę znanego Mędrca - Wiliamosa Gatesa - "Jak co roku zaliczyć Panienkę, dla opornych".
- O, już czwarta - przerwał Don Bartoszos wnosząc czwartą skrzynie wina.
- A bo jakoś pomału idzie - mruknął Ciusos...


W Tak Zwanym Międzyczasie za oknem zatoczył się stary Kawałkos Mięsnos niosąc naręcze gwoździ i wielki autentyk.


Ponieważ nikt nie dotrzymał don Ciuśkowi tempa (Bartoszos coś tam mówił o tym, że do pracy idzie, ale i tak wszyscy wiedzieli, że to ściema, bo cienias zeń był okrutny do chlania...), a reszta ferajny miała mieć wizytację teściowej czy tym podobny kataklizm. Ciusiek pozostał na polu bitwy sam.

- Cieniasy - pomyslal Ciusiek - żeby nie wytrzymać 6 krzyneczek winka! Nic to... Król teraz by jakąś dziewoję przytulił.

I jak pomyślał, tak też zrobił. Zaczął kręcić się po gościnnym w poszukiwaniu jakiejś kobiety. Na jego szczęście nie czekał długo. Do pokoju tanecznym krokiem weszła domniemana kochanica don Bartoszosa niejaka Mieszka. Ciusiek poprawił ręką fryzurkę, wyjął freszmejkera i ruszył w kierunku roztańczonej dziewczyny.

- Helo Malyna! – zagadnął.

Dziewcze zamarło. Ciusiek postanowil kontynuować dobrze rozpoczęty podryw.

- Może byśmy tak przeszli się po plantacji bawełny?- Plantacja bawełny? Tutaj? - zdziwiła się Mieszka.
- NO BA! Napijmy się tfu! kawy i chodźmy na plantację - to mówićc zaczął szukać bawełnianego kocyka.
- Kawy nie pijam - odrzekła Mieszka - Bo jestem w ciąży.

To wyznanie sprawiło, że Don Ciusiek nabrał jeszcze większej ochoty na seks z Mieszką. Po prostu wrodzony instynkt współzawodnictwa podpowiadał mu: "Co tam, że forma zalana! Ty możesz dorobić uszy"


(Wtem rozległy się krzyki don Bonusa, ponieważ on zawsze coś knuje, od kiedy większość znajomych poszła do piachu...)

Don Ciusios jak pomyślał - tak zrobił. Doprawił uszy...
W ferworze uniesień na bawełnianym polu nie zauważyli, iż zbliża się Din Don Whisky. Kiedy ujrzał, co się dzieje, krzyknął:

-Tato! Przecież to jest moja prababcia! Jak mogłeś...

Don Ciusios nie zwracał jednak nań uwagi. Skończył, co zaczął, a później wszyscy udali się na wino.

Tymczasem Ciusiek nagabywał Mieszkę, żeby z nim poszła. Ta jednak nie była zainteresowana, gdyż ciągle miała nadzieję, że don Bartoszos otruje swoją żonę, donę Perpetę, i wtedy nic nie stanie mu na drodze do poślubienia swojej ciężarnej kochanki. Don Ciusko przyuważył kątem oka, że na fotelu w przedpokoju leży syn don Bartoszosa - don Jonasos, więc postanowił skorzystać z okazji, że don Jonasos leży dupskiem do góry. Ciusiek wybiegł do kuchni po słoiczek z wazeliną. Biedaczysko nie wiedział, że w słoiczku po wazelinie don Bartoszos trzyma klej do sklejania modeli samolotów (takie delikatne zboczenie don Bartoszosa służące mu za ucieczkę od kochanek i żony) ...

-Och, dajcie Aceton - ciszę nocną rozdarł rozdzierający okrzyk Don Ciusosa.
Wszyscy zbiegli do kuchni i oczom ich ukazał sie Ciusos z przyrodzeniem ukrytym w 6 litrowym słoju z napisem Wazelina.
- No zróbcie coś - błagał Ciusos.
- Stłuc skurczysynosa - wrzasnął Jonasos, gdyż tylko to zdanie umiał wymówić, po wielkiej krzywdzie, jaka go spotkała w dzieciństwie.
- A gówno - odparował Ciusios.
- Racja - dodał Din Don - kawałki szkła wbiją mogą uszkodzić jego Mistera Happy, z którego słynie na okolice.
Donna Mustachita obeznana z anatomią don Ciusiosa zajrzała do słoika.
- Ale tu jest tylko nieco kleju na dnie, może po prostu skróćmy go o pół metra, nic się nikomu nie stanie.
- To pomysł po chuju - zaryczał Ciusos.
Wtem do pokoju wkroczył Din Don Whisky, który uprzednio był gdzieś zniknął, z Makitą don Błędnosa w jednym ręku i wiadrem farby w drugim, w kieszeni miał jakieś flamastry.
- Ojcze! Oto wezmę ten wyrób udarowy i wywiercę dziurkę w słoiku żebyś odlewać się, oraz inne czynności mógł spokojnie robić, a słój pokryje warstwą farby w kolorze cielistym i żyłki na nim flamastrem pomaluje. Nikt nie zauważy różnicy, długość pozostanie ta sama, a średnica jeżeli patrzymy w odniesieniu długości zwiększy się nieznacznie - tu narysował na gołym wciąż tyle Jonasosa piękny wykres paraboliczny, tłumacząc niedowiarkom co zamierza zrobić.
- Synu! Uratowałeś mnie!- zakrzyczał Ciusos. - Napijmy się oranżady z Dwikozusów.


Po tej historii Cius zamknął się w sobie. Zaczął przebierać się w kiecki, które pożyczał na prawo i lewo od wędrownych handlarzy używana odzieżą. Tak ubrany postanowił poszukać jakiegoś dochodowego zajęcia. Myślał o byciu uliczną lafirynda, nałożnicą Din Don Whiskyego, ale postanowił pójść i zapytać o prace w barze szybkiej obsługi dla kierowców "Śkoda". Wszedł do lokalu. Za ladą stała donna Zagadka upudrowana na czynastoletnie, płochę dziewczę.
- Czego? - zapytała grzecznie.
- Szukam pracy! - odparował Ciusiek.
- Napijmy się kawy!
Ciusiek wzdrygnął się, no ale cóż, nie takie rzeczy człowiek w życiu pił. Łyknął odświerzacza do ust o zapachu denaturatu lub innego taniego wina i wszedł za Zagadką do izby za barem.

- Dobra ta kawa - skłamał Hose Ciusos.
- Tak, bardzo dobra - odparła Zagadka.
- Rzec by się chciało rewelacyjna - zakrztusił się Ciusos.
- Sama parzyłam - nieskromnie pochwaliła się niewiasta.
- A nie masz czegoś z woltami? - zniecierpliwił się Ciusiek.
- Niestety nie mam - odpowiedziała zawstydzona Zagadka - ale mogę ją trochę wyapgrejdować - rzekła, dolewając mu do kubka płynu hamulcowego.
- Dobra ta kawa - zakończył rozmowę momentalnie zachwycony Hose Ciusos, nie ukrywając zadowolenia na swej przepitej twarzy.

Słysząc to Jaredus, schowany w skrzyni, oblizał spierzchnięte usta i pomyślał:
- Kawaaaa z płynem hamulcowym.... - już tydzień tego nie pił.
Gdyby nie misja jakiej się podjął , wyszedłby ze skrzyni z kubkiem harcerskim w garści. Niestety, obowiązki wzięły górę nad zwykłymi potrzebami i dzielny Jaredus jął dalej obserwować i czynić notatki dla Wielkiego Szefa.
Nagroda, za dobrze wykonaną pracę, była w zasięgu ręki. Czy mu się uda?
Uda, wszakże nagroda jest kusząca...

- Jak interes - zapytała Zagadka. Ciusiek poczerwieniał.
Uswiadomił sobie, że słój uciska jego interes. Ale odparował jak gdyby nigdy nic:
- Spoko majonez! Mogę prosić o jeszcze jedną dawkę płynu hamulcowego?
- Niestety dysponuje jedynie woda brzozowa!
- UU! W takim razie zrezygnuję z kawy i poproszę o kieliszeczek! - uradował się Ciusios.

Tymczasem ani Ciusiek, ani Zagadka nie zauważyli Jareda. Ten poczuł się ignorowany.
- Czy wy kuna mnie nie widzicie?
- Wybacz - Odezwała się zagadka - Wybacz Ciusiu, to duch, którego nie możemy się pozbyć! Ostatnio był tu ojciec Bartoszos i starał się odprawić egzorcyzmy, ale tylko zalał się w pestkę, wszak on pić nie może....
- No tak! My tu gadu – gadu, a Niemcy się zbroją - powiedział Ciusiek i podsunął Zagadce kielonek.
- Fakt! Woda brzozowa stygnie...
- Nareszcie, cholera - szpetnie zaklął odrętwiały Jaredus, wyciągając nogi w skrzyni. Sprawy zaczynają sie toczyć po jego myśli. Wszak Wielki Szef rozkazał rozwiązać Zagadkę... Ciusos to znany amant... szanse wzrastają -Tylko czy ona zechce - pomyślał trzymając aparat Smiena w lewej dłoni, prawą miał zajętą...

Pomimo słoja, oraz faktu, że Zagadka nie miała czystej, Hose Ciusos zademonstrował Zagadce z jakim interesem do niej przybył.
- Och, jaki on Duży - sapnęła Zagadka.
- No - nie bez dumy odparł Ciusos
Nagle Jaredus zauważył, że Ciusos i Zagadka patrzą się na niego jak przysłowiowa sroka w kość. Pomyślał zatem. Wypuścił jednocześnie dym ustami i nosem.
- Co u licha - zastanawiał się - skąd dym? przecież nie pale?
Dymu było coraz więcej, Jaredus zrozumiał straszną prawdę:
- O, Psia Mać, kurcze blade, a żeby mu zgasł na skrzyżowaniu - próbował kląć, ratując sytuację.
Jednak na ratunek było za późno. Gumowy, sztuczny penis, który okazyjnie wygrał na loterii zaczął już parzyć go w prawą dłoń, w której bezwiednie był go ściskał od dobrej godziny.
- Już nigdy nie kupię baterii od Ruskich - wrzasnął głośno i wybiegł z płaczem.

Tymczasem Ciusiek nabrał ochoty na igraszki z gumowym penisem. Wybiegł z lokalu za rozgrzanym Jaredem.
- KOCHANIE! KOOCHANIE! Zaczekaj!
Biegli tak ładny hektar i w końcu przy kolejnej przecznicy Ciusiek dopadł Jareda. W tym momencie pojawiła się wróżka Balbinka zamieniona przez złą czarownice w kaczkę.

- Kwa, kwa, kwa - zagaiła Balbinka.
- Kurwa, ja tu na mrozie za gumowym penisem lecę, a ona kwacze - zauważył Ciusios.
- No to kilim i zjedlim - próbował odwrócić uwagę napastnika Jaredus.


Zagadka nie była na to gotowa.... oczy zaszły jej łzami
- Czy to może być prawdą? - pomyślała na głos.
A jednak, rozwścieczony Ciusos wyrwał przerażonemu Jaredusowi kaczkę i jednym cisosem gumowego penisa zabił ją niszcząc to wspaniałe narzędzie.
- Zniszczyłeś - krzyknęła Zagadka i zemdlała.
Martwa kaczka łypnęła () i oddaliła się, zbierając po drodze rozrzucone pióra.
Ciusos stał nad upadłą Zagadką z resztką gumowego penisa made in china w dłoni, krew (kaczki) kapała mu z czoła.... Zagadka leżała bez ruchu.
Jaredus wolno zbliżył się do Nich.
- Ta okazja może się nie powtórzyć – pomyślał.
Jednym ruchem zdjął pasek i podał go Ciusosowi i szepnął:
- Zwiąż ją.
Pamiętał, że za rozwiązanie Zagadki Wielki Szef obiecał nagrodę.

Aż tu nagle jak nie pierdolnie cosik!!! Don Bartoszos będąc na seksualnym głodzie szukał kochanki, wiewiórki, albo jakichś dwóch sztachet w płocie przynajmniej, a taki był przy tym napalony/rozpalony, że stojący nieopodal magazyn zajął się był srogim płomieniem od bijącego gorącem nieszczęśnika.

Przybyła na miejsce straż pożarna szybko zabrała się do roboty. Z głośników leciały przeboje puszczane przez Dj Borutnika (między innymi "Mydełko FA" i "Mydło wszystko umyje" oraz "W Kwaśniewicach stanął w ogniu dom").
Dwie pierwsze dedykacje były (nie wiedzieć czemu) dla Don Ciusiosa. Jednak po chwili wszystko już było wiadomo. Ciusiek wyjaął swojego długiego, cętkowanego, krętego, chwycił do ust zbliżył i zadął... ( a był to gwizdek na psy). Po zagwizdaniu Ciuśkowi zebrało się na oddawanie moczu. Stanął pod płonącym budynkiem i... jednym potężnym chluśnięciem zagasił resztki pożaru.
Cała sala zaczęła śpiewać "Sto lat”.


Wtem Donna Zagadka oprzytomniała w pół sekundy i zapodała hasło:
- Kawa dla wszystkich!

Ryk Jaredusa zmusił Zagadkę do zjazdu okrakiem po nieheblowanej desce 3 pietra w dół.
- KAAAAAAAAAAWĘ?! Ona chce mi dać kawę?! Ohyda - otrząsnął się z odrazą - wnoście krajowe wyroby monopolowe.
Za oknem ukazała się Zagadka jedną ręką trzymając się winobluszczu, a drugą wyciągając drzazgi z tyłka.

Tymczasem Ciusiek zdążył uratować z płonącego magazynu cztery kraty wódki Luksusowej made in Polmos Zielona Góra. Don Whisek nie był zadowolony
- Człowieku! Trza było spiryt brać, a nie berbeluchie!
- Spoko spoko! - powiedział Ciusiek i oczom zebranych pokazał dwie kolejne skrzyneczki pełnowartościowego spirytu produkcji j.w..
- No i teraz to się zrobi drinka! - Whisek zaczął nalewać po pół szklaneczki spirytusu i dolewać do tego wódki. Cała sala zaczęła raczyć się drinkami, które nosiły swojską nazwę "Szaleństwo Ciuśka z odrobiną Whisky" w oryginale oczywiście bez whisky.

Tymczasem Zagadka podśpiewywała sobie pod nosem (na melodię krakowiaka):
Krakowianka jedna,
miała chłopca z drewna!
Codzień rano z ciała
drzazgi wyciągała!


Don Whisek z Don Ciusosem rozpoczęli maleńki melanż, literatka z "Szaleństwem Ciuśka z odrobiną Whisky" krążyła wesoło z ręki do ręki.
Don Whisek spojrzał na Jaredusa, któremu ślina ciekła po brodzie tworząc kolorowe i świecące kręgi na jego muskularnej i owłosinej klacie.
- Chodź - powiedział, zachęcająco machając literatką. - Starczy dla wszystkich!

Tak więc Trzej Szlachetni Mężowie siedząc na pustych skrzynkach wspominali dawne dzieje.
W kącie leżała Zagadka. Drzazgi wystawały jej z tyłka.
Do Ciusos zerknął na nią.... łza pojawiła sie w jego oku. Wstał, jednym ruchem ręki zrzucił kaszankę i ogórki (domowej roboty) ze stołu i poprawiwszy gazetę rzekł:
- Choć Zagadko, ja cię leczyć karzę. Pobawimy się w doktora.

Martwa kaczka obserwowała ich z góry, łypiąc () od czasu do czasu.

Jak powiedzieli - tak zrobili. Zabawa była przednia! Zagadka pojękiwała od czasu do czasu, mruczała coś pod nosem, czasem nawet krzyknęła z zachwytu, nie kryjąc tym samym zadowolenia.
Din Don Whisky Tarara właśnie odkrył w sobie zapędy do chirurgii i ginekologii (a to wszystko dzięki instrumentowi o nazwie Chłopiec z Drewna, który to pojawił się niedawno w piosence)
Zagadka była zachwycona. Leżała rozłożona na stole z nogami "za piętnaście trzecia", a chłopcy odkrywali kolejno jej tajniki... Z jej mamrotania można było wychwycić coś na temat jakiegoś punktu: "g" czy "zet" - Don Amigos nie wiedzili i tak, o co chodzi. Kontynuowali zabawę w spokoju.

Nagle Podstępny Jaredus krzyknął:
-Co to?!?!?!

I wszyscy spojrzeli w czeluści Zagadki. Na końcu - wydawałoby się nieskończenie długiej - jaskini można było dojrzeć COŚ: miało to główkę, rączki i nóżki, wyglądało na jakieś 9 miesięcy i sprawiało wrażenie, jakby chciało wyjść.

Szlachetny Jaredus zapragnął mu w tym pomóc. Nadchodziło ROZWIĄZANIE Zagadki...

Racjonalizator Ciusos poleciał włączyć kompresor. Krzyczał coś, że jak 10 atmosfer do tyłka to zagadka sama się rozwiąże, tylko łapać trzeba będzie.

- Po moim trupie - wrzasnął ni stąd ni zowąd Jaredus.
- No to akurat sie da załatwić - łypiąc wycedził Ciusos.

Whiskus wrzasnął:
- Dawać mi tu jakieś szmaty i dużo gorącej wody. I litr wódki.
- A co ty kurwa nagle taki lekarz jesteś? - zaciekawił się Ciusos.
Nadbiegł Bartoszos z 70 litrową balią wrzątku w jednej ręce i szafką ze ścierkami w drugiej. Z konieczności flaszkę trzymał w zębach.
Whiskus natychmiast pociągnął wielki łyk wrzątku z balii i usiłował umyć ręce w wódce, ale Ciusos powiedział mu, że znowu się pomylił.
- Aha, odparł Whiskus - faktycznie to nie za mocne jakieś - i natychmiast wypił pół butelki czystego spirytusu i ochlapał dłonie w balii.
- Łap wystające za łeb, zobacz jak rozwarła - ryknęli Ciusos i Jaredus.

Tymczasem nogi Zagadki same się ułożyły w pozycję za piętnaście dziewiąta przez co dostęp do samej Zagadki stał się nieco utrudniony.
- Nic to - ochoczo zakrzyknął Whisek i postanowil dobrać się do Zagadki od drugiej strony.
- Nie tutaj !! - ostatkiem sił krzyknęła Zagadka.
- To nie może stać się tutaj - przenieście mnie w inne miejsce.
Trzej Amigos wruszyli ramionami i trzymając ją za ręce zaciagneli do najbliższej piaskowinicy.
- Och – westchnęła.
Din Don Whisky Tarara wyciągnął zza pazuchy ostatnią flaszkę i rzekł grobowym głosem:
- Panowie, tak trzeba.
Oblawszy ręce zatopił je w Zagadce, a rękawy podsunęły mu się do szyi.
Krople potu wystąpiły mu na czole, żyły nabrzmiały....
- Mam – jęknął.
Powoli, centymetr za centymetrem Dzielny Don Whisek wyciągał toto z Zagadki. Tym co wyciągnął była Donna Mustachita!
Dzielni Amigos nie mogąc znieść tego widoku zostawili ją tam gdzie upadła. Upadła i cała obklejona piaskiem Donna Mustachita podniosła wzrok i warknęła wrrrrrrrrr.... (w wolnym przełożeniu "chcę rządzić").
Martwa kaczka sfruneła do niej..... stało się jasne, że to ona przyniosła to kukułcze jajo oszukując dyżurnego bociana.
Nie widząc zagrożenia Amigos i Zagadka poszli szukać nowych przygód, ale zło miało im już zawsze towarzyszyć czając się tuż obok.

„Trzy Amigi poszły na targowisko staroci i sprzedały się Don Wasylowi za stację dysków 5 i 1/4"
- Ot, co mi się dziś przyśniło - powiedział Bartoszos wylewając resztki z balii w piach - musze pamiętać, aby nie jeść chińskiego żarcia przed snem.
- Kaczka po pekińsku - pomyślał Don Ciusos.
- Ja ci kurwa dam po pekińsku - pomyślała kaczka.

Wolno mijały dni, a siły Ciemności knuły ohydny plan w swoim obozie na piaskach. Z dnia na dzień drużyna Donny Mustachity powiększała się.
Amigos i Zagadka wciąż podróżowali umilając sobie życie jak tylko potrafili. Zagadka była wniebowziętą.

Gdy Don Ciusos wybrał się do sadu po nowe Jabłuszka, a Jaredus sprawdzał czy rany po drzazgach na tyłku Zagadki dobrze się goją (Zagadka była ponownie wniebowziętą), zamyślony Din Don Whisky Tarara siedział na kamieniu i z niepokojem obserwował horyzont raz za razem odpędzając wilka, którego nie chciał złapać. Wtem coś zaiskrzyło. Don Whisky wytężył wzrok i ujrzał dwóch rycerzy na koniach.
-Będę wniebowzięta - pomyślała Zagadka.
Rycerze zwolna zbliżali się do obozowiska, a ich zbroje lśniły.
-Kim jesteście - rzekł pierwszy z rycerzy.
Trzej Amigos - powiedzieli Trzej Amigos zagryzając Jabłuszkiem
-I Zagadka - rzekła Zagadka.
-Jam jest Wielki Don Bobeshos, wraz ze mną podróżuje niemniej sławny Hose Petrofus. Szukaliśmy was!
Trzej Amigos robili rachunek sumienia...
-Nie możemy czekać do jutra, skończcie z tymi rachunkami - rzekł Hose Petrofus.
- Przybyliśmy Was ostrzeć i połączyć siły - wtrącił Wielki Don Bobeshos, a Zagadka westchęła.
- Z piasków pustyni - kontynuował Wielki Don Bobeshos - dochodzą niepokojące wieści jakoby Siły Ciemności pod wodzą Donny Mustachity zbierały wielką armię chcącą przywrócić na naszym padole cnotę, prawość, trzeźwość, Redd'sa i inne tego typu okropieństwa.
- Ach...cnotę - krzyknęła Zagadka i zemdlała.
- Redd'sa - krzyknęli Trzej Amigos.
- Niestety - powiedział smutno Hose Petrofus - na Drugą Stronę Mocy przeszli nawet nasi najbliżsi. Król wysłał nas byśmy Was znaleźli i wspólnie bronili jego trzódki.
- Sprawa jest niezwykle poważna, podobno nad Zamkiem lata martwa kaczka łypiąc () wzrokiem - ciągnął dalej.
Trzej Amigos spojrzeli po sobie i na leżącą Zagadkę z nogami za kwadrans trzecia. Don Ciusos postanowił przejąć inicjatywę.
- Idziemy - krzyknął, a oczy zaszły mu owocem.
Tym sposobem rycerze, Trzej Amigos i Zagadka ruszyli w kierunku zachodzącego słońca z myślą o ukręceniu głowy Donny z Piasków. Przytomna już Zagadka myślała o czymś zgoła odmiennym.
Przechodzący Lew westchnął - będzie afera.


Podróż była bardzo męcząca, bo wszystkich bohaterów było sześcioro, a koniki tylko dwa... Don Ciusos zarządził, że rycerze i Jaredos pojadą na jednym, a on sam, Din Don i Zagadka na drugim. Trzeba przyznać, że w obu przypadkach aż kipiało od perwersji, gadżetów, smyrania i różnych takich, toteż nasi przyjaciele się nie nudzili. Konie ledwo to wytrzymywały. W pewnym momencie, wycieńczony igraszkami i poznawaniem ukrytych pragnień Jaredosa, don Bobeshos wychylił litrowego ŻYWCA, po czym rzekł z obcym akcentem do reszty:
-Twój dżeń, twoja woda.
Wszak wszyscy wiedzą, że była to woda mineralna.

Po szebernastu tygodniach trudnej podróży konie zdechły z głodu, a bohaterowie obtarli się okrutnie i musieli zakończyć erotyczne zabawy oraz dalej udać się pieszo.
Hose Ciusos ledwo dźwigał to wszystko, wszak skończyło mu się Jabłuszko. Miał podniesione ciśnienie i sytuacja była ogólnie napięta.
Wreszcie dotarli do pierwszych zabudowań. Na bramie wejściowej widniała nazwa miasteczka:

"Especie de foso de arena para que jueguen los niños"

co w wolnym tłumaczeniu znaczy

PIASKOWNICA

Poniżej znajdowała się informacja:

Wchodzący tu porzućcie wszelką nadzieję...

Hose Ciusos spojrzał na bramę. Jednak nie zrobiło to na nim większego wrażenia, gdyż po chwili wypatrzył MONOPOLOWY, gdzie się szybko udał. Din Don Whisky Tarara pomknął za nim i razem najpierw zaspokoili panią ekspedientkę, a następnie opróżnili cały magazyn (niejako za jej przyzwoleniem - była w siódmym niebie!).
Zagadka przypatrywała się zazdrośnie, ale nic nie powiedziała.
Nasi dzielni rycerze, Don Bobeshos i Hose Petroffus zaczęli przeczesywać miasto. Hose Ciusos, Din Don Whisky Tarara i Jaredos zajęli się zawartością magazynu, Zagadka zajęła się sobą i swoim Chłopcem z Drewna, który występował w poprzednich odcinkach.
Nagle Don Bobeshos natknął się na niesamowite odkrycie. A był to sznurek.

-Co to, kurza stopa, motyla noga, do cholerci?! - zaklął szpetnie, a po chwili dodał spokojnie - do kurwy szmaty sztucznym chujem w kapę zapierdolonej szczypawicy.

Wszyscy pozostali (za wyjątkiem Zagadki, która właśnie krzyczała coś o ochnastozaworowym) zbiegli się od razu, aby obejrzeć znalezisko. Istotnie. Był to sznurek. Don Bobeshos chwycił za jego koniec i wszyscy razem szli po sznurku zastanawiając się, dokąd ich zaprowadzi.
Po chwili dołączyła do nich Zagadka: spocona, zarumieniona, acz generalnie ZADOWOLONA.
Szli, szli... sznurek był bardzo długi. Wreszcie nareszcie...







oczom ich ukazała się kupa piachu. Koniec sznurka utkwiony był w samym środku kupy. (Kupy dosłownie, ponieważ właśnie jakiś zbłakany piesek-osesek oddawał stolec do owej piaskownicy).

- Dotarliśmy - powiedział Wielki Don Bobeshos wyciągając swój równie wielki jak on miecz.
- Godzina próby nadeszła - zawyrokował Hose Petrofus z maczugą w dłoni ,a widząc ją Zagadka westchnęła cicho.
Trzej Amigos jako, że podróżowali z Zagadką dłużej niż dwaj rycerze Króla Józefa zwolna wciągnęli swoją broń uważając by nie zabolało.
- Ach - mlasnęła Zagadka.
Stojąc tak z bronią w ręku Dzielni Poszukiwacze i Znajdywacze rozejrzeli się po piaskowincy z obrzydzeniem wycierając podeszwy. Nic nie zobaczyli, gdyż Don Ciusos zamglony owocami wzrok miał, obydwu rycerzom hełmy ograniczały widoczność, a Jaredos podziwiał tyłek Zagadki i tylko sokoli wzrok Din Don Whisky Tarara dostrzegł Zamek na Piasku.
- Tu się to stanie - krzyknął bojowo
- Znowu ?- sapnęła z niedowierzaniem Zagadka uśmiechając się zalotnie.
Dzielni Poszukiwacze i Znajdywacze ruszyli w kierunku murów. Będąc już w odległości rzutu psią kupą Hose Petrofus wyjął zza pazuchy pergamin i krzyknął
- Wy tam! - krzyknął jak było wspomniane - Pokażcie się! – ciągnął.
Na murach zakotłowało się. A wielu z tych, co obserwowali zdarzenie, zamarło z trwogi. Wśród tych co na murach Sokoli Wzrok Din Don Whisky Tarara dostrzegł niedawnych przyjaciół, towarzyszki zabaw oraz towarzyszy z pól bitewnych i zapłakał cicho ze smutku. Na czoło buntowników omamionych wizją cnót i Redds'a (co drugi piątek) wyszła Straszliwa Donna Mustachita i srodze zdenerwowana powiedziała:
- Czego?!
Dzielny Hose Petrofus wyprostował pergamin i z żalem po stracie przyjaciół w głosie powiedział.
-Mam dla was pismo od samego Króla, słuchajcie:
„Ktoś pisał o sprawach prywatnych broń cię panie Boże przed załatwianiem spraw prywatnych w Internecie, on z założenia jest publiczny...
Liczę na to, że ci wartościowi ludzie, którzy odeszli ostatnio od zmysłów szybko do nich powrócą.
Tego czlowieka, który założył wątek z 700 odpowiedziami, to mu powiedzcie, że jak go spotkam, to lepiej niech udaje, że jest kimś innym, bo nie gwarantuję, że przeżyje...."
To rzekłszy zapłakał, a z nim cała Dzielna Grupa. Nawet Zagadka zapłakała wiedząc, że teraz nie ma na co liczyć.
-Nigdy!!! - powiedziała Donna Mustachita - a tu nikt nikogo pod pistoletem nie trzyma!
Tak więc do starcia musiało dojść, a martwa kaczka zataczając kręgi nad ich głowami rzucała złowrogi cień łypiąc () jak zwykle.

I pomstę na Amigos władczyni rzuciła straszną. Demon Blokadus spadł na nich jak grom.
- Co my teraz zrobimy - zapytał płacząc Ciusios.
- Idę popełnić sekupe - zawodził Jaredus.
- Bu! - po prostu zawył Whiskus.
Bobeshos i Petrofus zamarli. Nie chcieli podzielić losu Amigos. Na towarzyszy padł blady strach, chcieli się bronić. Zdania były podzielone:
- Odpowiedzmy tym samym.
- Odpowiedzmy czymś okrutniejszym.
- Odpowiedzmy czymś odrażającym.

W końcu Jaredus wrzasnał:
- A tak właściwie to Blokadus może nam skoczyć.
- Po jabłuszko? - zaciekawił się Ciusos.
- Po jabłuszko w sumie też - skwitował Jaredus.
- To niech leci - sapnął Whiskus, próbując drugą ręką znaleźć punkt F w Zagadce, albowiem Amigos znaleźli już punkty A, B, C, D oraz E, a ponoć punkt G miał być kamieniem milowym.



- Jaka cisza - powiedział Ciusios.
- Zaiste jest cicho - dodał Bobeshos.
- Silentio - szpanował Jaredus.
- Sza, cicho sza, czas na cisze - zaśpiewał Krzysiek Cugowski.
- Krzyyysiu, co ty tu robisz? - zapytała zagadkowo Zagadka.
- Stoję i śpiewam jak ten kurna głupek - powiedział Cugowski.
- Jak to? - zaciekawił się Whisky, znudzony szukaniem punktu F.

Cugowski zaczął coś tłumaczyć o C, D, E i F... Wspominał przy tym coś o dźwiękach i klawiaturze, jednak Din Don Whisky nie bardzo chciał uwierzyć, że F jest na jakiejśtam klawiaturze i nadal gmerał w Zagadce.

- Yyyyyyyyyyyyyyy... - mówiła Zagadka.

Din Don Whisky przestał się nudzić....

....albowiem Blokadus skoczył.

Blokadus skoczył!

Tym samym rozpętała się Wielka Bitwa. W kierunku naszej Dzielnej Grupy z okien zamku posypały się:

pionki od szachów, puszki i butelki po Redds'ie, maszynki do golenia wąsów, tampony... na koniec z wielkich garnków wylano gorący piasek (wszak było go tam sporo, a był gorący od tematów, jakie tam poruszano).

Nasi jednak nie zlękli się ani trochu, ponieważ dawno już rozpoznali Wielką Tajemnicę i byli na wszystko przygotowani...


- Ciusos... jak mogłeś! - krzyknął przerażony Jaredus.
- Jak on mógł - zakrzyczał whisky - Ta tajemnica zwala mnie z nóg!
I padł na Zagadkę, piętnaście razy.
- Moja Tajemnica, Moja misterna tajemnica - łkały na przemian Strażniczki Hasła - chyba już dawno byłyśmy infiltrowane.
- O, wybacz moja droga, mnie jeszcze nikt nie infiltrował, jestem czysta i niewinna - rzekła pierwsza strażniczka.
- A mnie infiltrowano wielokrotnie - odparła druga ze stoickim spokojem paląc cygaro.

Ale nic to:
Pierwsi do ataku skoczyli Hose Petroffus i Don Bobeshos. Hose Ciusiek szybko wypijał kolejne Jabłuszka Sandomierskie, żeby Jaredus rzucając pustymi butelkami mógł osłaniać dwóch dzielnych rycerzy Króla Józefa.
Din Don Whisky Tarara odstąpił na chwilę od Zagadki, żeby wspomóc kamratów. Rozpętało się prawdziwe piekło.

Nagle nadleciała Martwa Kaczka, łypiąc srodze ()
Okazała się sprzymierzeńcem naszych dzielnych Bohaterów mimo, iż dość dotkliwą wyrwę w jej drobiowej psychice spowodował Szutczny Penis dierżony przez Ciusosa, a będący ostatnim widokiem, jaki miała przed oczyma w chwili śmierci.
Din Don Whisky przypomniał sobie, iż posiada jeszcze za pazuchą kilka worków z moczem, które ostały się mu po pamiętnym pojedynku ze swym Tatą. Wręczył je kaczce, która błyskawicznie rozpoczęła nalot na Piaskowy Zamek. Pierwsza oberwała Donna Mustachita, kolejną ofiarą okazał się Nadworny Szachista (czasowy zastępca Marka Niedźwieckiego przy PLP = Piaskowej Liście Przebojów).

Szachista zdążył jedynie krzyknąć:
- No, prędzej się zesram niż mnie trafisz!

i oberwał workiem z moczem. Oczywiście jego słowa wypełniły się do końca.

A palący deszcz moczu stopił mu konia...

Kaczka nie przerywała bombardowania. Tymczasem niezauważeni przez zaskoczonych Piaskowniczan Hose Petroffus i Don Bobeshos podkradli się do samego muru. Jako, że był on z piasku, a oni znali doskonale jego tajemnicę, bez problemu za pomocą swoich ch... h....

























HASEŁ < ufff > dostali się do środka. Wchodzą, a tam czary, dziwy (te ostatnie: dosłownie!)

Nie spodziewali się, że wszędzie będą rozwieszone obrazy przedstawiające Króla Józefa i jego Masterów. Jednakże każdy z nich był poprzecinany, wymazany krwią oraz popisany brzydkimi napisami, jak na przykład "prosiaczek", "głupi", czy też "ty hultaju" lub "ty łobuzie".
Na środku zaś stał ołtarz, a na nim laleczki VOO-DOO symbolizujące trzech największych wrogów: Jaredusa, Ciusosa i Din Don Whiskiego...

Dzielni rycerze zlękli się srodze, wręcz sromotnie, żeby nie powiedzieć SAKRAMENCKO!!! Wszak widok ten był okrutny i przerażający.

Po chwili idąc śladami Don Bobesha i Hose Petroffusa reszta brygady dołączyła do dzielnych rycerzy. Teraz cała Dzielna Gromada stała oko w oko z wnęrzem Piaskowego Zamku. Wszyscy poharatani, zakrwawieni, zmęczeni walką na zewnątrz... Ale zarazem szczęśliwi, że wreszcie udało im się wtargnąć do czeluści PIASKOWNICY. Po paru minutach dołączyła do nich zdyszana Zagadka z zarumienionym Ciusosem. (Miłosne igraszki na polu bitwy pośród bojowych okrzyków i świstających pocisków i kamieni, okazały się baaaardzo podniecające.)

Nagle... świst skrzydeł nietoperzy i innych gadów wylatujących z ciemnego korytarza, którego wylot miał miejsce za ołtarzem. Tuż po nich wyłoniła się Donna Mustachita. Z szyderczym śmiechem podeszła doń i wyjeła z szuflady szpilkę.
- Nikt pod pistoletem was tutaj nie trzyma!!! HA! HA! HA! - zaśmiała się szyderczo - Pod pistoletem może i nie, ale pod szpilką owszem! - to dodając wbiła szpilkę w laleczkę podobną do Jaredusa. - Teraz należycie DO MNIE!!!

Jaredus wrzasnął:
-Auć!!!
wszak szpilka trafiła go w zadek.

-Auć!!! - wrzanęła szpilka, a zafascynowana Zagadaka tarła udami.

Don Bobeshos nie wytrzymał:
- Nie wytrzymam, kufa - po czym dodał - :}}}}}}}}}}

I rzucił się w stronę ołtarza. Niestety drogę zagrodziły dwa Misie Kolabory. Jeden szary, drugi biało - czarny.
Hose Ciusos wyjął wtedy dwie ostatnie flaszki japcoka i rzekł do przyjaciół:
- Najdroźsi, wybaczcie...
Po czym dwoma celnymi rzutami ostudził zapał obu eunuchów Donny Mustachity.
- Och! - krzyknęła, gdyż nie wiedziała, do czego służyć mogło to, czego im brakowało.

Jaredus nie bacząc na ból zadka, doczołgał się do miejsca, gdzie rozbiły się flaszki i rzekł do Ciusosa:
- Ty, gupi!!! Przeca wytrzymał bym jeszcze przez chwilę z tą szpilką...

To wycedziwszy zdjął z głowy wełnianą czapkę i począł ją nasączać w rozlanym płynie.

Nagle do sali wpadła Martwa Kaczka ()
- Hej! Znalazłam Łowcę Głów. Obiecał pomóc za flaszkę bimbru i słój kiszonych ogórów!!

Ciusos zaśmiał się do siebie, wszak wiedział o co chodzi.

I tak do Dzielnej Brygady dołączył Sinior Santos Klausos. Nowy przyjaciel drużyny - jak to mówią - nie pierdolił się w tańcu. Najpierw wyjął zza pazuchy podpieprzony z ulicy znak ZAKAZ WJAZDU i cisnął nim z całej siły w Donne Mustachitę, która była właśnie w ostatniej fazie zamachu szpilką na laleczkę Jaredusa. Ten odetchnął z ulgą, skończył żuć nasączoną mózgojebem czapkę i ruszył na Piaskowniczan.

Ogłuszona Donna Wściekła i Jędzowata Mustachita krzyknęła coś do nieprzytomnych misiów i z pianą na wąsie uciekła do lochów jej ponurego zamczyska, gdzie cały czas krążył duch jej przewodnika z lat młodości Tomas de Torquemada.


(teraz dygresja, bez której dalsza część byłaby niezrozumiała )




Odpowiedz na tę wiadomość
Re: TELENOWELA
Autor: Majkel (---.espol.com.pl) Bojownik od: Sep 07, 2002
Data: 02-12-03 19:54

ja was nie rozumiem

żal was ściska czy co?

Odpowiedz na tę wiadomość
Re: TELENOWELA
Autor: Cius-Cius (---.neoplus.adsl.tpnet.pl) Bojownik od: Nov 18, 2002 GG: 3331692
Data: 02-12-03 19:58

won do piachu...

Odpowiedz na tę wiadomość
Re: TELENOWELA
Autor: Cius-Cius (---.neoplus.adsl.tpnet.pl) Bojownik od: Nov 18, 2002 GG: 3331692
Data: 02-12-03 20:01

a najlepiej do posta wyżej: jest w tytule prośba o komentarze nie TU, tylko TAM, a Ty złośliwie wpierdalasz się tu.

Odpowiedz na tę wiadomość
Re: TELENOWELA
Autor: Majkel (80.51.242.---) Bojownik od: Sep 07, 2002
Data: 02-12-03 20:04

nie chce mi sie czytac twich postow
ten stanowi niechlubny wyjatek

a tak w ogole, siad i morda!

( koniec dygresji, lecimy dalej... )

Jeden z piaskowych ludków, któremu rana się szybko zagoiła (promieniuje ten piach czy co), podniósł głowę i wymamrotał:
- Ja was nie rozumiem, żal was ściska czy co?
Trzej Amigos oraz waleczni rycerze Króla Józefa spojrzeli po sobie:
- Jeszcze dycha - powiedziała Zagadka
- Kobieto! Znowu dycha? - spytał Din Don Tarara Whisky.
- Z tobą zawsze - westchnęła Zagadka.
- Przestańcie - rzekł wnerwiony Hose Petrofus, gdyż to jego cios nie zakończył życia Golema (bądź co bądź z piasku) i jednym zamaszystym ciosem odciął mu lewą rękę tuż przy samej nodze, a ciosem drugim urąbał mu głowę przy samej dupie! Z głowy wysypał się piach, co utwierdziło Dzielnych Bohaterów, że to golemy zaklęte przez złą Donnę Mustachitę.
- Idziemy... koniec pieprzenia zakomenderował Don Bobeschos, a Zagadka spojrzała na niego z wyrzutem.



( kolejna dygresja... )

Odpowiedz na tę wiadomość
Re: TELENOWELA
Autor: Majkel (---.espol.com.pl) Bojownik od: Sep 07, 2002
Data: 02-12-03 20:31

i poszli pierdolic glupoty do innego watku...

Odpowiedz na tę wiadomość
Re: TELENOWELA
Autor: Cius-Cius (---.neoplus.adsl.tpnet.pl) Bojownik od: Nov 18, 2002 GG: 3331692
Data: 02-12-03 20:34

won do piachu, mówię...

( koniec dygresji drugiej... )


-On wciąż żyje - równocześnie powiedzieli Podróżnicy, a Zagadka poprawiła właśnie otrzymany rycerski pas.
- Złe moce muszą być z nimi... tyle ciosów, a on wciąż dycha - powiedział w myślach Hose Petrofus, a reszta milcząco mu przytaknęła.



( że nie nazwę tego inaczej: DYGRESJA )
Re: TELENOWELA
Autor: Majkel (---.espol.com.pl) Bojownik od: Sep 07, 2002
Data: 02-12-03 20:48

a czym ty jestes, ze bedziesz mi mowil gdzie mam isc?
zakompleksionym czyms, czego nazwy nie znam?
moze ameba?

( szybko przyszła, szybko poszła, znaczy się koniec dygresji trzeciej )

I wszystko stało się jasne. Ta niezwykła żywotność została spowodowana przez ameby, które zła i dąsata Donna wkładała im do lewego ucha.
Amigos, Bohateros i Zagadka spojrzeli na Golema Majkelosusosa i nie wiele myśląc posadzili na nim nowalijki.


- Amba, amba? aaa ameba wybełkotał jeszcze piaskowy człowieczek. Po cholerę jadłem te rodzynki. Mustachita wyciągała je co dnia ze swoich wąsów.... Psiakość! i teraz cierpię rozdwojony jak jakiś kurwa Werter...

Na te słowa nadbiegł Jaredus z czarnym językiem na brodzie. FYFYFYFY próbował coś powiedzieć.

Ciuś zrozumiał, że to działanie ostatniego jabcoka, co to się wylał na asfalt, a Jaredus go dokładnie zlizał.

- Ameba rdzo dziękujemy już Panu - rzekł din don Whisky Tarara celnym rzutem beretu wypłaszając piaskowego człowieczka.
- Chyba nam żal dupy ściska - krzyknęli chórem 3 amigos.
- Mi też ściska - to stolec - zatem pójde na zaplecze upuścić - rzekł Petroffus.

Miarowy odgłos spadających po schodach klocków przerwał powstałą ciszę

-Do piachu z tym - powiedział Jaredus przypominając sobie ostatnie Jabłuszko i angielskie śniadanie.
Bohateros i pozostali Amigos złapali wiec Golema Majkelosusosa, a trzeba wam wiedzieć, że było on złym czarownikiem służącym Donnie i wrzucili go do fontanny piasku, dumnie stojącej na dziedzińcu zamkowym.
Niestet upadając Majkelosusos niszczył dwa wiaderka i jedna łopatkę, a po ścianach zamczyska rozszedł się straszny krzyk pozostalych Golemów.


- Jareduuuuus!!!! Reduuuuus!!! A pokaż no jeszcze raz jak ci żal dupę ściska - krzyknął Din Don Whisky Tarara.

- O, tak!!! - wrzasnął Jaredus.

Zagadka była wniebowzięta. Kaczka łypała () jak zwykle.

Wtem zza horyzontu nadciągnęła burza piaskowa. Don Bobeshos otulił swoim płaszczem Dzielną i Nierozwiązaną Zagadkę , z czego ta skwapliwie skorzystała i spojrzał na Ciusosa. Nie uchwycił jego wzroku, bo jedno oko wydawało się zdecydowanie większe i łypało przez denko Jabłuszka, więc złapał wzrok Din Don Whisky Tarara. Spojrzeli sobie w oczy. Zajęta Zagadka nie mogła uczynić tego samego. Wszyscy już wiedzieli, że to nadciągają piaskowe giny pod zmienionymi imionami.
-Gin? Gdzie jest gin??? - spytał rozsądnie Hose Petrofus podtrzymując Ciusosa i wycierającego język Jaredosa z asfaltu.


...a ohazało nahle, że wszystkie nadlatujące dżiny to kobiety. Ciusos nie zastanawiając się długo rzucił się, żeby je pocierać.

Tym razem Zagadka łypnęła szpetnie ()

- Jaredus, chodź! - krzyknął Ciusos - to jest fajne!!!

Hose Bobeshos przypomniał stare indiańskie przysłowie:
"Trzyj, trzyj... Na starość torba i kij i trzy ŻYWCE..."

Jaredus i Whisky rzucili się do tarcia.

- Bo do tarcia trzeba trojga - rozległo się w oddali.

- Trzemy we trzech - pomyślał Jaredus.
- Trze Ich Troje - powiedział Bobeshos.
- Wstań, powiedz nie jesteś sam - powiedział kadłub Majkelosusosa podnosząc się z piachu.
- Nie wiedzieć czemu, czuję się jak Wiśniewski - pomyślał Ciusos.
- Za ten szampan tuż przed i papieros tuż po - krzyknęła Zagadka rzucając się na Bobeshosa.
- Chciałaś powiedzieć "Jabłuszko tuż przed" - skorygował Zagadkę Ciusos.
- Przecież mówię: szampan - zdenerwowała się Zagadka.
-Może by tak Babkę Piaskową wrzucić na ruszt - palnął z głupia frant Din Don Whisky Tarara.
- Trzaby ją najpierw opalić nad gazem... I to dokładnie. Zwłaszcza łeb.

Zadudniło.... spłoszone piaskowe stworki uciekły do lochu, gdzie schroniła się Donna Mustachita z duchem Tomasa de Torquemada, a Dzielni Podróżnicy spojrzeli na wschód
- Tam musi być jakaś cywilizacja - powiedział Hose Petrofuss.
W tumanach kurzu pojawił się zaprzęg 1000 koni prowadzonych sprawną ręką Donny Spark, walecznej i pięknej.
Z piskiem kopyt zatrzymała się przed Podróżnikami, którym na jej widok stanęły... no... serca.
Zagadka mlasnęła i cicho wyszeptała:
- Kobieta - a oczy jej się zaszkliły.
- Przybywam z rozkazu Króla Józefa - powiedziała aksamitnym głosem - by wspomóc was w tych trudnych chwilach słowem i czynem - a serca stanęły im mocniej.
- Mam też dla was podarki od samego Króla i jego poddanych - to rzekłszy z małej przyczepki wyjęła 2 dniową produkcję Dwikóz.
-Teraz się naradzimy - powiedział Jaredus, gdy Zagadka poprawiała pościel.
- To JA polece - wyrwał sie don Whisky.
- Leć wysapał Ciusos.


Po chwili powrócił din don z kolacją - europaletą Jabłuszka i słoikiem Korniszonów własnej Ciusiosowej produkcji, który był się gdzieś odnalazł.

- ... i to wszystko zatopimy w gównie - zdążył jeszcze dokończyć Bobeshos, kiedy wygłodniali przyjaciele rzucili się na posiłek.

Po upływie 20 minut zapasy Jabłuszka potężnie stopniały, ubyło też 6 korniszonów.
- No więc plan jest taki - ciągnął Bobeshos: "donna Spark podjedzie swym Alfa Romano, tu z tyłu damy gwózdek i z przodu damy gwózdek, do gwózdków zaczepimy linkie i wielkie sito i pojedziemy tym przez piach. Dla zmylenia przeciwnika Hose Ciusios I Jaredus będą rzucać pustymi butelkami w stojącego opodal TojToja z piasku. No i donna Spark rozpędzi 1000 koni na maxa i przejedzie przez piaskownicę. Wyciągnie się z niej wszystko poza piachem. A później gwóżdki się zejdą i wszyscy znajdą się w naszej misternej sieci. Nazwijmy ją hmm hmm...

- INTERNET!!!- krzyknęła Zagadka, myśląc o czymś zupełnie innym.
- Niech tak będzie - dostojnym głosem odparł Bobeshos.

- Amigos, Bohateros! - zakrzyknęła najgłośniej jak umiała - plan misterny ale jest jedno ale... akcja musi przebiegać w miarę dynamicznie i sprawnie bo Alfa Romana nie lubi taplać się w błocie, a i na jad w ślinie nie jest uodporniona a na pewno zostanie opluta ....w końcu nie raz i nie dwa psy na niej wieszano...
- Cóż za silna kobieta - westchnęła Zagadka z nogami za kwadrans 15.
-Siać, siać, a plewa od ziarna oddzielić - powiedział zamyślony w butelkę Hose Petrofuss
-A czy oby te kopyta na taki teren są dobre? - spytał Ciusos.
-Przemyślmy to jeszcze - powiedziała Zagadka przeciągając się i zalotnie spoglądając to na Podróżników to na Donnę Spark.
Ale oni wiedzieli, że nie czas teraz na... no nie czas. Musieli działać.


Z dziennika Petroffusa:

Dzień wstał lewą nogą. Wicher duł niemiłosiernie, trzaskały okiennice, a słońce ledwo przeciskało swe chłodne promyki przez tumany kurzu, spowijające osadę dzielnych wojowników. Nikt nie miał wątpliwości, że coś zwisało w powietrzu. Było tylko kwestia czasu, kiedy prawda od dniu powszednim wyjdzie na jaw. Nagle zrobiło się ciemno, nieustraszeni wojownicy zlękli się tak, że poranne mdłości po jabłecznej libacji cofnęły się im aż na sam koniec jelit. Stało się. W egipskich ciemnościach Jose Ciusos nie zdzierżył naporu na zwieracze i pękł niczym balon z gumy. Sytuacja stawała się powoli nie do wytrzymania. Din Don Whisky krzyknął: Ciusos, żyjesz? Jęk spod materaca oznajmił, że z Ciusosem jest nie najlepiej. Aby ratować resztki tlenu, dzielny Jaredos skoczył do okna, by czym prędzej przewietrzyć pomieszczenie. Nie było końca jego zdziwieniu, gdy odkrył, że okno szczelnie przysłoniły spadochrony Donny Spark, niesione zapewne silnym podmuchem wiatru. Dzielny Jaredos uratował bojownicze płuca zrywając czym prędzej spadochrony. Nie zdążył jeszcze odsapnąć i nabrać odpowiedniej ilości czystego powietrza, gdy dech mu zaparł potężny grzmot, który niemal posiekał na kawałki słabą konstrukcje osady. Dopiero popołudniu okazało się, że w oddalonej o kilometr stodole za wzgórzem, Don Bobeshos cierpiący na chroniczne wzdęcia, urządził sobie jacuzzi w gnojówce. To był jednak marny zwiastun tego, co wydarzyło się po jego powrocie. Coś, co zwisało rankiem, teraz ciążyło na sercach wszystkim obecnych. W oczekiwaniu na Don Bobeshosa, Donna Spark odmówiła naprędce tradycyjną modlitwę za alfę Romeo, coby zawsze był gotów do boju i by nie doznał uszczerbku podczas tej zawieruchy, wzniosła także modły za Don Bobeshosa, który przepadł z rana, tak jak i jego rumak o dźwięcznym imieniu „Transitos" Jose Ciusos powoli dochodził do siebie, lecz jego organizm nadal nie przypominał obiegu zamkniętego. Około jedenastej wrócił długo i ze zniecierpliwieniem wyglądany Don Guguś, jak zwali Bobeshosa wojownicy. To czego nawąchali się rankiem było niczym w porównaniu z perfumą jaką oblał się tym razem. „Transitos” ponoć omdlał w pół drogi i tylko siłą woli dowiózł Bobeshosa na miejsce, gdzie nieustraszony chujaka wypowiedział chyba najsmutniejsze słowa w świecie: „Ptak mi zdechł..”. Donna Spark ryknęła rzewnymi łzami z taką siłą, że przez następne dni osada była jedynie wysepką pośród szalejącego oceanu..


Chwilę potem Petroffus się obudził.

- Jak długo spałem? – wyszeptał.
- 3 dni i 5 nocy - zalotnie odrzekła Zagadka, robiąc mu jednocześnie kojący okład z młodych piersi na pooraną bliznami skroń.
- Co się stało? - pytał dalej
- Nic nie mów, słuchaj: otóż owego pamiętnego poranka Donna Spark rozgrzewała silniki w Alfie Romana, a ty z din don Whisky wlekliście sito żeby podłączyć je do lin i zaorać piaskownicę. No i wtedy stała się rzecz straszna.
Zagadka zaczęła chlipać.
- Ej no spokojnie - próbował ratować sytuację Petroffus, kładąc dłoń na tyłku Zagadki
- No i wtedy... tyy... to sito... i gwózdki się zeszły, bo się oparłeś zziajany. Słuchaj Petroffus, jak to wszystko pierdolnęło to normalnie bajka. Piach był wszędzie, nawet o tu - wskazała kilka punktów na swoim ciele Zagadka
- Ojejku, biedna ty biedna, przymilał się Petrofus.
- No i nagle upadłam i obudziłam się tu. Jak się okazało Bobeshos wziął nas pod ramiona i wyniósł do tej chaty. I obudziłam się z omdlenia leżąc ta oto piersią na twojej skroni...
- Dziękuje uzdrowicielko

A tymczasem reszta bohaterów debatowała jak wypłoszyć Donne Mustachitę i resztę Piaskowych Stworków z mrocznych zakamarków ich ponurego zamku na piasku. Nagle, z cienia wyłoniła się mała gromadka Piaseczników. Dzielni Podróżnicy stanęli gotowi do walki. Największy z Piaskowych Stworków pojednawczo uniósł rękę i przemówił
- Wspaniali Podróżnicy, Zagadko i Ty piękna Donno Spark - jak mówiłem przemówił - przybyliśmy do was prosić o pomoc.
- Tak, o pomoc - powiedziała któryś ze stworków
- Już nie możemy pić tego Reds'a, już nie chcemy rozmawiać o ważnych sprawach....
- Tak, chcemy seksu i Jabłuszka - sapnęła całkiem ładna Piaskowa Dziewczynka, co spowodowało pewne poruszenie w spodniach Podróżników i Zagadki.
- I nade wszystko już nie chcemy mówić do Donny Mustachity Wielkia Elektroniczko - i zapłakali srodze...

Din Don Whisky Tarara otrzepał się zamaszystym ruchem z Jabłuszka i spod przymkniętych powiek wyszeptał:
- Dobra , oszczędzimy was... ale musicie się jakoś odwdzięczyć.
- Mlask - mlasnęła Zagadka.
- Będziecie nam przynosili wieści z Paskowego Lochu, a ty Ładna Piaskowa Dziewczynko zostań z nami.... coś Ci pokażemy.

Jak postanowili tak zrobili, a dziewczęta były wniebowzięte.
Od tego dnia w Lochu mieli swoich ludzi i wieści napływały szerokim strumieniem mogącym ugasić najpotężniejszego kaca.
Lecz jedna z informacji strapiła ich srodze, Wielka Elektroniczka wysyła sowich ludzi na przeszpiegi, na szczęście dzięki ukrytym talentom Din Don Whisky Tarara wiemy jak się nazywają. Pierwsza wpadła Dorosła Kinusa.

- Dajcie odetchnąć, chłopaki... – wysapał Bobeshos.

Chłopaki dali odetchnąć ale tylko na chwilę. Czasowo zamroczony Bobeshos i donna Spark turlali się śmiejąc po podłodze, jednak to nie Jabłuszko spowodowało ten stan. Był to mały, gumowy, łypiący () kaczorek.

- Jestem synem kaczki co mi ją Panowie kilim i próbowali zjedlim
- Mama - kaczka latająca z ostatnim workiem z moczem (na specjalną okazję) łypnęła srodze
- I co z tego? - zaciekawił się Ciusos.
- Już ja wam pokaże - zakwakał kaczorek.
- Och jak on mi strasznie pokaże, jak ja okrutnie zobaczę - załkał din don Whisky Tarara.

Mama kaczka łypnęła po x2 ()

- I choćbym kroczył ciemną doliną, zła się nie ulęknę - szeptał drżąc Jaredus.
- A ja dokonam na was srogiej pomsty... - kontynuował Kaczor.
- A weź nie pierdol - krzyknął Bobeshos jednym celnym kopem strącając Kaczora do piaskowego lochu.
- Chuj ci w dupę - zdążył jeszcze krzyknąć za spadającą kaczką.
Martwa kaczka (mama) zleciała na ziemię, wzięła patyk w swe skrzydła i napisała z hiszpańska na piasku:
"To nie był mój syn, tylko przebrany za niego (transvestito pur enia) wysłannik donny Mustachity, ale i tę zagadkę rozwiązaliście"
Zagadka zadrżała.

Upojeni tym zwycięstwem na kaczorkiem Podróżnicy świętowali.
Donna Spark siedziała zamyślona. Podróżnicy również, czasami tylko bełkotali coś pod nosem, a Zagadka spała z nogami w ... klasycznym ułożeniu.
Czym są Piaseczniki? - zastanawiała się.
Nagle coś łypnęło () w przestworzach, zza chmur pikowała Martwa Kaczka z pergaminem w pysku. Podeszła do lądowania tuż obok piaskowej fontanny i ryjąc martwym dziobem w klepisku zatrzymała się przy stopach Donny Spark.
- Król Józef przesyła ten oto pergamin - powiedziała plując klepiskiem - by powiedzieć Ci coś o wrogach - to rzekłszy zostawiła pergamin i odleciała łypiąc () znacząco.
Donna Spark rozwinęła dokument i czytała. A czytała trzeba wam wiedzieć najlepiej w całym królestwie. Król pisał:
"...Piaseczniki są to okrutni, rytualni wojownicy, którzy walczyli między sobą dla rozrywki gości swej pani i rzeźbili na murach swych zamków jej podobizny. Z czasem jednak ogarnęła ich nuda. Dlatego przemyślny, sadystyczny plan zmusił je, by zwróciły się przeciw sobie, gnane kanibalistycznym szałem. Potem jednak skierowały zdesperowane, złośliwe spojrzenie na znacznie większą zwierzynę..." zadrżała "... i w dupę kopane nowa maszyna licząca dla królestwa by się przydała..." dodał nie wiadomo dlaczego.
-Trzeba by się znowu naradzić - wysapał Don Bobeshos - ale czy mamy jeszcze czym?
Zagadka miała o czym skwapliwie przypomniała.

Po raz pierwszy odkąd Donna Spark dołączyła ze specjalnym posłaniem od Króla Józefa oraz mieszkiem złotych monet od wolnych obserwatorów do dzielnych bohaterów załypała srodze, co się jej wcześniej nigdy nie przytrafiało () i krzyknęła:
- Hej Amigos! Jak mnie nie posłuchacie to zrobię z was bigos!!! Uszy mi więdną od tego wyrażania się, więcej kultury wskrzeście z Jabłuszka Sandomierskiego...bo wam kijem kości porachuje!!!
- A dlaczego mamy cię słuchać??- odkrzyknął lekko zdenerwowany Don Ciusos?! Wszak Król Józef nie ostrzegał cię, że to ryzykowna wyprawa dla wrażliwej płci??
- A i owszem ostrzegał!!! i dał mi silny argument na poskromienie waszego języka!!!
- ???????????- wszyscy czekali w skupieniu
- 90% udziałów w Zakładach Przemysłu Owocowo-Warzywnego "DWIKOZY" S.A. - powiedziała dumnie i zalotnie Donna Spark wyciągając ukrytą skrzętnie do tej pory europaletę Jabłuszka
Amigos przęłknęli nerwowo ślinę, a Don Ciusos załkał straszliwie bo już wiedział, że musi się ożenić z tą muchachą.....


- Jak to do chuja Wacława - próbował ratować sytuację din don Whisky Tarara - sama miast "już czas panowie" mówisz pora chuje i do tego dodajesz bez sensu o jakimś uciszeniu. Poza tym pamiętaj, że pod każdym plastikowym korkiem z Jabłuszka jest obrazeczek. I pod moim raz był pieniążek - zaniosłem go do Punktu Skupu Butelek i otrzymałem pozostałe 10% akcji Dwikozy S.A
- Zaprawdę dobrze mówi - powiedział Ciusos, a wizja wstąpienia w Święty Związek Małżeński odsunęła się nieco od niego.
- Co więcej te 10% akcji wystarczy aby wydawano mi w ramach dywidendy europaletę Jabłuszka dziennie a to od biedy wystarczy na śniadanie naszej drużyny. Nie wspominając o premii świątecznej która zbliża się wielkimi krokami.
- Na słowa "wielki krok" Zagadka zastrzygła uszami (a strzygła jak mało kto - miała za sobą nawet Kurs Fryzjerstwa Pałacowego).
- A co z obiadem??? Kolacją?? - zachlipał Jaredus.
Bobeshos tylko płakał:
- No i wąs trafił podwieczorek...
Na to donna Spark odrzekła:
- Ej, no! Chłopaki, przecież nie będę aż taka... zobaczcie Zagadka już nie może...
- Bzdura - ryknęła Zagadka
- ... nie może już być jedyną Kobietą w ekipie - kontynuowała donna - przecież nawet jak Whiskus i Jaredus szukali w zagadce punktów A, B C itede to Ciusos się nudził... a teraz ja mu zapewnię, hmmm... rozrywkę!

Wtem włosy na plecach stanęły Ciusiosowi dęba.

A dęby były wielkie jak buki.
To z lasu wychodziła zła Donna Mustachita z duchem Torquemady za plecami.
-Żadnego Jabłuszka - wrzasnęła, a wąsy stanęły jej dęba (a te dęby były jak klony ) - tylko Redd's co drugi tydzień i herbata! - i cała się zaczerwieniła, a czerwień ta była jak dęby.
-Wiem jak was załatwić - kontynuowała - najadę Dwikozy i spalę całą fabrykę.
- Chuj ci w dupę - zaklął Ciusos.
- A ja? - spytała zazdrosna Zagadka.
- To do tego to służy?! - z niedowierzaniem pokręciła Donna Mustachita.
- Nie damy Ci już więcej czynić zła, stań do boju na udeptanym piachu z całą swoją armią jako i my to czynimy - zaproponował gniewnie Don Bobeshos.
- Jeszcze nie teraz... buduję drugą wieżę... połączone moce obydwu zapewnią mi panowanie nad światem, a na dźwięk słów Wielka Elektroniczka zadrżą mężowie i niewiasty
- I dzieci - szepnął Golem Jacksonos.
To rzekłszy wsiedli na mietłę i polecieli w wschód
- Tam musi być jakaś cywilizacja - ponownie zauważył Hose Petrofuss.
Din Don Whisky Tarara spojrzał Ciusosowi w oczy... Jaredos Zagadce pod kieckę, a Donna Spark klepnęła Hose Bobeshosa w zadek.
-Trzeba cos zrobić... na tych zapasach daleko nie zajedziemy - słusznie zauważyła Martwa Kaczka i łypnęła ()
Na Powrót Króla, oczywiście Józefa, trzeba będzie czekać do stycznia.
Szykowała się kolejna narada.

Tymczasem przed naradą gdzieś na drugim planie rozwijał się jak to w każdej telenoweli wątek miłosny.

{motyw muzyczny}
Donna Spark zaczęła opowiadać Zagadce o swych troskach.
- Ja nie wiem co on myśli... w ogóle czuję się dziwnie jak ze mną rozmawia. Moje ręce staja się zimne jak lód, serce mi zaczyna mocniej bić, kręci mi się w głowie... Ale to chyba nie jest miłość...
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć - stwierdziła Zagadka.
- Tak?
– Ja też jestem w nim zakochana. I to bardzo! - uśmiechnęła się Zagadka- on tak pięknie pije Jabłuszko... a jak przełyka!
- A jak mu się pięknie odbija... ech...- westchnęły dziewczyny.
- Donna Mustachita też miała na niego ochotę... - przypomniała sobie Zagadka i zmarszczyła brwi w gniewie.
- No i co ja teraz zrobię?! Gdyby się o tym dowiedzieli Amigos, wyrzuciliby nas z drużyny - zakończyła smutna Donna Spark.
- Spokojnie, serce nie sługa! Poczekajmy na rozwój sytuacji.
- Nie, muszę go sobie wybić z głowy.
- Powiedziałam ci, poczekaj. Zresztą, jakby coś było nie tak, to

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Hose Bobeshos mlasnął przez sen i podciągnął zsuniętą derkę okrywającą jego mężną klatę i termofor na rozgrzane JABŁUSZKO, z którym zwykł był spać niczym z maskotką.
Ciusos przez chwilę próbował domyśleć się, o czym śni Wielki Rycerz... Myślenie jednak nie było jego mocną stroną, dlatego też uczynił to, co umiał najlepiej, znaczy pociągnął był kolosalny łyk ze swej 16-litrowej, handmade butelki for Jabłuszko, jako że zwykła pojemność 0.75L w połączeniu z jego gardłem była niewystarczająca, by podrażnić czternaście zylionów kubeczków smakowych reagujących jedynie na smak dwikozkich trunków.
-Beeeeeee.... - wyrwało się Ciusiowi.
-Powiedziała cichutko Donna Mustachita do piaskowego rycerza - zażartował Whiskus.
Bobeshos mlasnął po raz wtóry.
-Pierdolony! - zaniepokoił się Jaredus.
-Chuj, że pierdolony, ale jak mlaska - skwitował Petroffus.
Wszak wszyscy wiedzieli, iż Hose Bobeshos śni właśnie o wielkim chuju, który wisi nad światem i się rozgląda łypiąc wielkim okiem. ()
Nagle Bobesh usiadł.
-Kurwa mać. Wielki chuju, spójrz na mnie, twojego pokornego sługę swoim wielkim okiem, okazując mi łaskawość, powiedz: dlaczego ty się kurwa tak rozglądasz? - po czym upadł na posłanie.
-Pierdolony - zaniepokoił się Jaredus.
-Chuj, że pierdolony, ale co on opowiada! - zainteresował się Petroffus.
-Mam dobry pomysł - rzekł Whiskus, po czym wziął w dłonie pustą butelkę po Jabłuszku, celnym ruchem upierdolił denko o kamień, szyjkę przyłożył do głowy Bobeshosa, a swe ucho przystawił z drugiej strony.
-Ssscccsssoty robisz? - zapytał Ciusos.
-Właśnie wynalazłem maszynę do czytania myśli śpiącego.
-Poka, poka! Daj posłuchać! - niecierpliwił się Jaredus.
-Masz.
Jaredus przyłożył ucho do flaszki i zaczął komentować:
-...chuj... kurwa.... cipa.... gwoździe, dużo gwoździ... wąs... nie, wąsik... WĄSISKO!!! kurwa... aleś ty chuju potężny! o, donno Mustachito wysyp piasek z ucha.... eeeeeee.....
-Mów, mów! To całkiem interesujące - domagali się kamraci.
Nawet Zagadce udało się złożyć nogi o prawie 48 stopni. Lekko kulejąc, podeszła do Bobeshosa.
Jaredus kontynuował czytanie myśli Wielkiego Rycerza:
- wschód... gwiazda... Jabłuszka..... kac-kupa... Pustynna Burza... Litwo, ojczyzno moja ty jesteś jak zdrowie, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił, dziś piękność twą...

-Co on pierdoli? Weź go trąć... Nie tą cegłą, debilu, bo się nigdy nie obudzi.
-A może być ten dwuteownik? - zażartował Ciusos.
-Nie, bo mu się we łbie poprzestawia i już zawsze będzie mówił trzynastozgłoskowcem, i weź się z takim dogadaj! - skwitował Whisky.

Nahle Martwa Kaczka spikowała niczym Messerschmitt na brzuch Bobeshosa, dziobiąc go w krocze.

-Chuj!!! - ryknął Bobeshos, jednak się nie obudził.

Jaredus nazad przystawił butelkę, zmodyfikowaną poprzez zdarcie naklejki, po czym kontynuował:

-...musimy iść na wschód... Mustachita zbiera siły... wielki chuj to widzi... ale już nie może patrzeć w tamtą stronę, bo potem trzy dni rzyga szachami... ona ma słaby punkt... jest nim re... re.... lere.... rele............

-Nie dawajcie im więcej siana! - poderwał się na równe nogi Bobeshos.

Jaredus upuścił butelkę, która stłukła się.

-No i kurwa zepsuł ludzką myśl techniczną - podsumował go Whiskus.
-Ja nie chciałem, on mnie wystraszył.
-Kto? Co? O chuj chodzi?! - dopytywał się półprzytomny Bobeshos.
-Nie pamiętasz, o czym śniłeś? - zapytał Petroffus.
-Jak zwykle, o cyckach. - zaśmiał się Bobeshos.
-Gupi! Miałeś wizję!!! - wrzasnęli jak jeden mąż kompani.
-Sami macie wizję. Od tych jaboli popierdoliło wam się we łbach!
-Twoimi ustami przemawiał Wielki Chuj i kazał nam iść na wschód zniszczyć zbrojącą się Mustachitę i uwolnić ciemiężony lud.
-Wizję? Wielki Chuj? - zainteresował się Bobeshos. - o czym dokładnie mówiłem? - rycerz spoważniał nagle.
-Nooo, to co ci właśnie powiedzieliśmy. Tylko żeś fiucie nie dokończył, jaki jest słaby punkt tego babochłopa!!!
-Coś na "zet"... nie, na "jot". Hmmm.... rele... lere..... morele.... CHUJ! Panowie, jej trzeba CHUJA!!!
-Mi też, i co z tego? - frywolnie pisnęła Zagadka.
-Nie ma mowy, ja to nawet przez szmatę nie - nie wiedzieć czemu wzbraniał się Whiskus.
-Przecież tam podobno jest jak w studni! - skomentował Jaredus.
Bobeshos rzekł:
-Panowie, bądźmy rozsądni. Ważą się losy świata, a wy nie dość, że zadupcyć nie chcecie, to jeszcze se jaja robicie. Zagadka wyliczaj!

Entliczek, pentliczek,
piaskowy ludziczek,
jak potwór chce ożyć,
trzeba go chędożyć.

Entliczek, pentliczek,
musicie mnie słuchać,
na kogo wypadnie
musi ją wyruchać.


Co rzekła wskazując na Bobeshosa.

-No to pięknie! - zmartwił się rycerz.
-Aż dupa mięknie!!! - zaśmiali się współtowarzysze.
-Dasz se radę - próbował pocieszać załamanego Bobeshosa Jaredus. - przecież nie musisz jej brać "po Bożemu", puknie się taką szpadelkiem delikutaśnie z tyłu, ona nieco omdleje, a ty wtedy RACH-CIACH i po wszystkim.
-Jak to RACH-CIACH?! - wrzasnął Bobesh, znany ze swoich kilkunastogodzinnych figli.
-A co, chcesz w niej siedzieć tydzień? - zainteresował się Ciusos.
-Fakt. Jeszcze mi żyłka pęknie. - przytaknął Bobeshos.
-Mam dla ciebie radę - rzekł Whiskus - od dziś zero Zagadki, zero perwersji, nie próbuj zachodzić nas od tyłu. Po dwóch tygodniach będziesz tak wyposzczony, że po pierwsze: nie będzie ważne KTO, a po drugie skończysz szybciej, niż zajmuje wypicie Jabłuszka.
-Mus to mus - podsumował Wielki Rycerz.

Z piskiem kopyt podjechała Donna Spark.
-Zatankowałam, jedziemy NA WSCHÓD!

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Istnieje wersja do druku w pedeefie. Chętnych zapraszam na priv (imejl, gg)

happy
c.d. nastąpi?
czy game over, kup so rower ?

--
Maybe my soulmate died, I don't know... Maybe I don't have a soul ♡

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Będzie na pewno. Chodzi mi po głowie POWRÓT KRÓLA JÓZEFA (żeby było tak na czasie... )

;D

Nada się? :co

happy
jak POWRÓT KRÓLA JÓZEFA tesh "z piskiem kopyt" to się nada

--
Maybe my soulmate died, I don't know... Maybe I don't have a soul ♡

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
:slonko

Macie mnie na sumieniu, , Whisek i .
Popłakałam się ze śmiechu, na głos, o tej porze. Takiego KABARETONU jeszcze nie przeżyłam i chcę jeszcze, jeszcze

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Na dniach coś stworzymy

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
silv - Superbojownik · przed dinozaurami
wybacz ,nie jestem w stanie doczytać do końca...
choć opowiadanko rzeczywiście dość krótkie
przez ciebie się spóźnię do pracy bo jeszcze klawiatura i monitor do czyszczenia z kawy
do druku to i co kwartał wydanie nowe, poprawione
btw. , skoro już tu jestem

--
.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
JuliaRo - Superbojowniczka · przed dinozaurami
......oj pękam ze śmiechu.......26 stron!!! spokojnie poczytam w domu i ustosunkuję się......a tymczasem :cmok

_Rene
_Rene - Superbojownik · przed dinozaurami
Zajebiste

Ciekaw jestem czy będzie z tego dym

Bartes
bartes - Superbojownik · przed dinozaurami
He, he wysoko postawiona poprzeczka... Drżyjcie Ci co zadarliście z niewłaściwymi...

--

Dla ludzi z głową...

QuietC
QuietC - Stara Gwardia · przed dinozaurami
Bardzo przepraszam, ale początek jest mi dziwnie znajomy

bobesh
bobesh - Zwany Niesamowitym · przed dinozaurami
Sugerujesz plagiat????

--
Po co? I tak wszycy wiedzą... :}

Iskierka
Ciuś Donna Spark już dawno zatankowała.. ruszajmy już w końcu

--
klikaj klikaj...

https://polskajestnaprawdefajna.blox.pl/html

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
Hej! Daj MISTRZOWI (że to niby MNIE ) trochę czasu do namysłu... To nie takie proste OT, TAK SOBIE napisać kolejny odcinek.... No i Jareda i Whiska też trzeba zmobilizować w końcu

zagadka
zagadka - Przytakiwacz · przed dinozaurami
może dalej być tak...

Wszyscy zapakowawszy się do samochodu wyruszyli na wschód, Bobesha zamknięto w bagażniku by Zagadka nie rozpraszała go w jego misji
Nagle Donna Spark ostro zahamowała, z bagażnika posypały się przekleństwa,
-Patrzcie tam na drodze kto to?- rzekła Donna Spark
Po krótkiej chwili ich oczom ukazała się czarownica Julianna od Robertsów na zepsutym starym odkurzaczu firmy Zelmer
I rzekła
- Wybaczcie moi drodzy podwieziecie mnie do wioski, mój biedny Zelmerek przygrzał w jedyna na tej pustyni palmę.
Po długim namyśle drużyna zgodziła się i czarownica zajęła wygodne miejsce na Jaredzie.
Po paru godzinach podróży zatrzymali się na postój. Czarownica zobaczywszy jeszcze jednego pasażera, zrobiła wielkie oczy i cicho westchnęła.
Usiadła obok Bobeshosa i z głupim wyrazem twarzy spoglądała na Niego.
Donna Spark zauważywszy to poprosiła ją na bok.
- Widzę, że pociąga Cię Bobeshos, ale moja droga nie możesz go tknąć, czego go bardzo ważna misja..
-Ale on jest tym mężczyznom na którego czekałam całe życie, chce żeby był moim pierwszym.

--

paskud
paskud - Nadworny Bluesman JM · przed dinozaurami

whisky
Dupa - zaklął siarczyście - Bobeshos, Dupa, dupa
- tyy daj mu jabłuszka - zasugerował Ciusiosowi Jaredus
- w ryj mu lepiej dac, po co bluźni - stwierdził Whisky Tarara
- nie nie, Din Don, nie bij, już nie będe - powiedział Bobeshos - co te baby chrzanią? jak sie we mnie zakochac? przecież ja ślubowałem niewinnośc królowi Jerzemu, do czasu aż zetne 3 piaskowe łby jednym ruchem mojego organu. I nic z tego nie wychodzi bo za tępy. Raz chciałem sciąć łeb Mustachicie, ale tylko ją chlastnęło po twarzy i upadła... Na nic... więc marny mój los
Julia od Robertsów padła jak stała
Ty w morde - zaklął ciusios
Napijmy się - próbowała ratować sytuacje Donna Spark - i tak musimy tu rozbić obóz

glayt







i najdszedł rydwanów czas !!!

Miejsce ciekawe na obóz , ale ...karnister z "Dwikozami" dno swe łokrótne pokazuje ! - rzekł Ciusos , kopiac w blaszany pojemnik .
I usłyszeli lament Ciusosa wszyscy i sie srodze zmartwili .
Donna Spark widzac smutek na twarzach swoich towarzyszy
ukradkiem otwarła bagaznik , i wyjeła z niego drugi karnister o którym to tylko Ona wiedziała !
To nic że nie mamy koła zapasowego , Don Bobeshos zawsze coś wymyśli jak by co - pomyslała Donna spark , i tryjumfalnym krokiem ruszyła w kierunku Don Bobesha , uginając sie na prawą stronę pod ciezarem karnistra !

--
Mam zryty łeb.
Próbowałem naprawić nasadową szesnastką.
Nie udało się.

Iskierka
oj napijmy się!

--
klikaj klikaj...

https://polskajestnaprawdefajna.blox.pl/html

lukashero
"Tymczasem nogi Zagadki same się ułożyły w pozycję za piętnaście dziewiąta przez co dostęp do samej Zagadki stał się nieco utrudniony."




btw.zajebisty material na film



--
Lepiej spróbowac, niz nie spróbowac i żałować.

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
ekranizacja w planie....
Forum > Półmisek Literata > Krótkie opowiadanie
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj