Pierwszy raz zobaczyła go dzień przed egzaminem, już nawet nie pamięta kto zaczął rozmowę, ale zakończyli ją o trzeciej nad ranem. Egzaminu nie zdała, ale dziwnie rozpoczęta przyjaźń zaczęła kwitnąć. On w tym roku kończył studia i zastanawiał się nad małzeństwem, ona za parę tygodni obchodziła czwartą rocznicę dość burzliwego związku. Okazało się, że mieszkają naprzeciw siebie, a miedzy ich blokami biegnie ulica, często gdy podnosiła dzwoniący telefon słyszała dawny przebój- "..przez ulicę szeroką jak rzeka, zaglądam ci właśnie do okien....". Spędzali ze sobą wiele czasu, dzieląc się swoim postrzeganiem świata. Nie wiedząc o tym zaczęli się porozumiewać za pomocą słów i gestów zrozumiałych tylko dla nich. Coraz dziwniejsza była ta przyjaźń, pełna muzyki z dawnych lat, i rozmów, w których jedno kończyło zdanie drugiego.Czuła, że zaczyna się coś, na co nie jest gotowa. Dzień po swojej rocznicy poszła go odwiedzić po raz pierwszy, zobaczyła na ścianie zdjęcie i powiedziała-twoja dziewczyna jest naprawdę śliczna!!!.
On popatrzył na nią przenikliwie-owszem, ale już nie jesteśmy razem.
Tydzień później ona też była wolna....
Wokół każdego z nich rozpętała się towarzyska burza, ich znajomi nie potrafili zrozumieć co się dzieje. Oni zresztą też nie.
Spotykali się jak dotąd, chodzili do kina, teatru lub po prostu na piwo,
nie było żadnych pocałunków, muśnięć, ani innych gestów świadczących o jakiejkolwiek zmianie stosunków między nimi.
Pewnej nocy nie chciało jej się wracać do domu, przebrana w jego koszulkę zasnęła obok niego.
Rozpoczęli ryzykowną grę...
Taki stan trwał trzy noce, nie potrafili się po prostu rozstać.
Mijał właśnie trzeci dzień, leżała na jego łóżku czytając książkę, a on spał obok.
W pewnym momencie odwrócił się i przytulił do niej, palce jego rozpoczęły pierwszą, delikatną, ale stanowczą podróż po jej talii, poczuła pierwszy jego niespokojny oddech obok swojej szyi, książka spadła na ziemię... Przycisnął ją mocno do siebie i pocałował... po raz pierwszy. Gwałtownie i długo... Poczuła przyjemne mrowienie w dole brzucha, które zaczęło rozlewać się po całym ciele. Objęła go nogami mocno przyciskając do siebie i poczuła jak bardzo jej pragnie. Jej ciężki oddech zmieszał się z jego oddechem. Po raz pierwszy zobaczył jej zamglony pożądaniem wzrok.... jej rozchylone, nabrzmiałe pocałunkiem usta....po raz pierwszy usłyszał jej cichy jęk rozkoszy. Jego niecierpliwe dłonie wśliznęły się pod jej koszulkę i po raz pierwszy dotknęły gładkiej skóry, spojrzeli sobie w oczy, nie musieli nic mówić, wiedzieli, że teraz już się nie zatrzymają.
W szaleńczym pośpiechu, jakby miano ich za chwilę rozdzielić zdarli z siebie ubrania. Nie, nie napawali się więcej odkrywaniem piękna swoich ciał, nie chcieli już pieszczot i pocałunków... tylko siebie.
Gdy poczuła go w sobie zalała ją fala dzikiego spełnienia... było gorąco..było parnie... niebo spadło im na głowy, a gwiazdy rozsypały się wokół... poprzez wodospad wirujących wokół nich kolorów przedarł się jej krzyk rozkoszy... jego imię...
leżeli wtuleni, patrzyli na siebie oczami pełnymi łez...
-Kocham cię...
-Ja ciebie też...
Podniósł z ziemi książkę
-przeczytam ci bajkę, jaka jest twoja ulubiona?
-Królowa Śniegu
-moja też..
On popatrzył na nią przenikliwie-owszem, ale już nie jesteśmy razem.
Tydzień później ona też była wolna....
Wokół każdego z nich rozpętała się towarzyska burza, ich znajomi nie potrafili zrozumieć co się dzieje. Oni zresztą też nie.
Spotykali się jak dotąd, chodzili do kina, teatru lub po prostu na piwo,
nie było żadnych pocałunków, muśnięć, ani innych gestów świadczących o jakiejkolwiek zmianie stosunków między nimi.
Pewnej nocy nie chciało jej się wracać do domu, przebrana w jego koszulkę zasnęła obok niego.
Rozpoczęli ryzykowną grę...
Taki stan trwał trzy noce, nie potrafili się po prostu rozstać.
Mijał właśnie trzeci dzień, leżała na jego łóżku czytając książkę, a on spał obok.
W pewnym momencie odwrócił się i przytulił do niej, palce jego rozpoczęły pierwszą, delikatną, ale stanowczą podróż po jej talii, poczuła pierwszy jego niespokojny oddech obok swojej szyi, książka spadła na ziemię... Przycisnął ją mocno do siebie i pocałował... po raz pierwszy. Gwałtownie i długo... Poczuła przyjemne mrowienie w dole brzucha, które zaczęło rozlewać się po całym ciele. Objęła go nogami mocno przyciskając do siebie i poczuła jak bardzo jej pragnie. Jej ciężki oddech zmieszał się z jego oddechem. Po raz pierwszy zobaczył jej zamglony pożądaniem wzrok.... jej rozchylone, nabrzmiałe pocałunkiem usta....po raz pierwszy usłyszał jej cichy jęk rozkoszy. Jego niecierpliwe dłonie wśliznęły się pod jej koszulkę i po raz pierwszy dotknęły gładkiej skóry, spojrzeli sobie w oczy, nie musieli nic mówić, wiedzieli, że teraz już się nie zatrzymają.
W szaleńczym pośpiechu, jakby miano ich za chwilę rozdzielić zdarli z siebie ubrania. Nie, nie napawali się więcej odkrywaniem piękna swoich ciał, nie chcieli już pieszczot i pocałunków... tylko siebie.
Gdy poczuła go w sobie zalała ją fala dzikiego spełnienia... było gorąco..było parnie... niebo spadło im na głowy, a gwiazdy rozsypały się wokół... poprzez wodospad wirujących wokół nich kolorów przedarł się jej krzyk rozkoszy... jego imię...
leżeli wtuleni, patrzyli na siebie oczami pełnymi łez...
-Kocham cię...
-Ja ciebie też...
Podniósł z ziemi książkę
-przeczytam ci bajkę, jaka jest twoja ulubiona?
-Królowa Śniegu
-moja też..
--
I'm the bitch you hated, filth infatuated. Yeah. I'm the pain you tasted, fell intoxicated.