Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > Dzieci na nartach
Gulliwer

Cóż, dzieci też trzeba kiedyś nauczyć jeździć na nartach… Nauka młodszego dziecka kosztowała dwa stracone sezony i nogę mojej kobitki. Pierwszy wyjazd był nieciekawy. jak zwykle słowacja, jeździliśmy na małym stoczku w Smokowcu, ja patrzyłem, co dziecko wyrabia, kobitka patrzyła co ja wyrabiam z dzieckiem, ja patrzyłem co wyrabia kobitka widząc, co ja wyrabiam z dzieckiem, no nie do wyrobienia było. Później zostawałem z dzieckiem sam bo tylko to dawało szansę. nauczenia dziecka. Dziecku jazda się podobała, nawet zdarzało jej się na orczyku samej jeździć, ale o skrętach mowy nie było. Sezon zmarnowany. ( Dziecko mialo wtedy 3 lata). Następny sezon był bardzo bogaty w wydarzenia. Pojechaliśmy w dwa samochody z moim kumplem Zdzichem. Procedurę mieliśmy już ustaloną, ja ćwiczyłem dziecko, kobitka jeździła gdzie indziej. Tylko sezon urazowy był. Zapomniałem przyborów toaletowych w ogóle. Dla mnie detal, na wyjazdach przestawiam się na trzysuwowy tryb życia: dzień golenia, dzień mycia, dzień odpoczynku i wlasnie następnego dnia odpoczynek wypadał. Ale kobitka się uparła, że muszę te przybory nabyć. Ona z dzieckiem zostanie na stoku, Zdzichu ze swoimi też a ja z żoną Zdzicha mamy jechać na zakupy. No to jesteśmy w sklepie, przy kasie, i nagle huk, łomot, szyba zadrżała… Patrzymy, a tu samochód w pawilonik wbity, facetowi się tak śpieszyło na zakupy, że z samochodu wysiąść zapomniał, no słowo, wjechać chciał. Coś mi piknęło, mówię: Iwona, lecimy, bo kurdę coś się dzieje. Przyjeżdżamy na miejsce, widzę siedzą, piwo piją no to fajnie jest. Okazuje się, że jednak nie. Kobitka z dzieckiem chciała zjechać, za rączkę je trzymając. Dziecko mamusi pod nartę podjechało, mamusia za dobra jeszcze nie była no i na dartego orła pojechała przez chwilę, coś musiało trzasnąć. Trzasnęło. Wiązadło. Ale niestety nie w nartach tylko przyśrodkowe w lewym kolanie. No i lekarz potrzebny. Myślimy, do Popradu bliżej, ubezpieczenie jest, niby dobrze, ale do Zakopca tez niewiele dalej i jednak nasi. No to do Zakopca. Przez granice szybko przepuścili, zajeżdżamy pod szpital, Chryste, ruch jak na Broadwayu, tylko kreacje i limuzyny jakby nie te. Znajduję wózek, sadzam kobitkę, wjeżdżamy elegancko, w poczekalni ofiar nart pełno, co chwila nowa dostawa. Ale szybko badanie no i werdykt – gipsik, kurczę na 6 tygodni. Wjeżdżamy do gipsowni, taa, na szpital to nie wyglądało. Goła żarówka na obszarapanym kablu, stół chybotliwy mocno, kubły, łopaty, śruby, gwoździe, piły. Raczej miejsce gdzie skazanym na rozstrzelanie usta się gipsuje, żeby nie krzyczeli. Jak krzyczą, to chłopaki z plutonu egzekucyjnego się denerwują i zużycie amunicji wzrasta. Przytomnie pytam doktora czy mają takie plastykowe bandaże. Mieli. założyli, stwardniało. Wracamy. Po drodze Beherowkę kupujemy, bo smutno. Przyjeżdżamy na miejsce, sytuacja jakby w normie, dzieci po kolacji, pijemy, gramy w kości. Podchodzi do nas Marta, córka Zdzicha i prosi tatusia o szklankę soku pomarańczowego. Zdzich ocenił sytuację, dramatyczna była, jest Beherowka ale soku mało jak cholera, więc błysnął talentem pedagogicznym i powiedział – Dziecko kochane, sok tylko do wódki jest a ty idź do kuchni i herbatę sobie zrób! Dziecko poszło, herbaty nie zrobiło tylko poparzylo sobie ręke. Później to orka na ugorze była, nie dość, że dzień cały dzieckiem musiałem się zajmować to jeszcze kobitce pod prysznicem pomagać. Dziecko na nartach umiarkowanie sobie poczynało, już myślałem, że sezon stracę, ale ostatniego dnia przed wyjazdem dużo śniegu napadało, był puszysty bardzo, wolny do jazdy, znalazłem stoczek dla dzieci z kolorowymi łukami, zabawkami do podnoszenia ze śniegu i wolnym wyciągiem bardzo, ja patrzę a dziecko skręca, zabawki podnosi, na wyciągu samo jeździ – no po prostu szok, cholera, się udało!!!!
Przyszedł sezon trzeci, znowu wyjechaliśmy. Jak zwykle do Nowej Lesnej. Na miejscu okazało się, że jest jakaś para z dwójką dzieci, odetchnąłem z ulgą, bo oznaczało to, że jednak będzie towarzystwo dla dziecka na wieczór. No i jeździliśmy razem po stokach, dziecko wyrobiło się bardzo, tamte dzieci – matko dramat to był, wyły strasznie, wierzgały, rodzice krzyczeli, ja miałem ubaw wielki, bo już nie miałem problemu, najwyżej pierwszy raz razem z dzieckiem na nowym wyciągu wjechać, utarł się termin Wyjcopysie na takie zachowania. Za to wieczory wreszcie fajne były, tata Wyjcopysiów piwo lubił, ja też, kobitki sobie gadały, dzieciaki się bawiły, sielanka. W kolejnym sezonie było nas jeszcze więcej, masa dzieciaków, czasem wyrobionych narciarsko, postanowiłem numer rodzinie zrobić i na Łomnicę pojechać. Górka tak jak Kasprowy, większa nawet, na samej górze krzesełka chodzą, tylko stromo jest i czasem wylodzone. No to zjeżdżamy, ja z dzieckiem między nogami, kobika sama, na szczęście mgła była i nie za bardzo górę było widać. W pewnym momencie patrzę, kobitka się wywraca i leci na dół, nie było to szybko, ale nieubłaganie. No pomóc jej nie mogę, bo mam dziecko, jakiś facet się znalazł, nartę jej podrzucił, długo to trwało zanim stanęła na nogi, z trudem, wreszcie zjechała na dół. Uff.
Później, jak już zobaczyła, z jakiej góry kazałem jej zjechać miała żądzę mordu w oczach, ale jej wytłumaczyłem, że ma w biografii Łomnicę zaliczoną. W kolejnych sezonach coraz lepiej się robiło, dołączył do nas Artur – Oprawca. Oprawca oczywiście muzyczny, grał na gitarze, dzieciaków masa była i wreszcie dorośli mieli czas dla siebie, co ważne jest dla higieny psychicznej. Artur dawał koncerty dzieciom i nam, można było poryczeć, dla dzieciaków konkursy i dyplomy były za jazdę na nartach. Nasze dziecko śmigało gdzieś po stokach, bo samodzielne już było bardzo. Pozostali ciągle z dziećmi jeżdżąc patrzyli na nas dziwnie trochę, a myśmy odgrywali naszą scenkę ulubioną pod tytułem Rodzice. Kochająca Mamusia wystawia twarz do słońca, pije leniwie warene wino, pali papierosa i nie otwierając oczu mówi: Gdzie nasze kochane maleństwo? Wredny Tatuś, mając zamknięte oczy, chłepcząc piwo odpowiada: YHYYYYYOOOO AAAAMMM KUUUU co ma znaczyć: Jeździ o tam, na stoku. Kochająca mamusia, słysząc po głosie, że Wredny Tatuś oczu nawet nie otworzył ( jak ona cholera to robi?) mówi z wyrzutem: bo ciebie to o nic poprosić nie można, w ogóle Ci na nas nie zależy, nie obchodzi cię, co się dzieje z naszym kochanym maleństwem i w ogóle … Wredny Tatuś, wzdychając ciężko odejmuje sobie piwo od ust, i pewnym tonem mówi: O tam, widzę ją! Kochająca Mamusia wyczuwając, że Wredny Tatuś nie poruszył się nawet mówi: Tak, bo ty tylko byś piwo pił i na kanapie leżał, wszystko sama musze robić, nawet teraz poopalać się nie mogę, bo Tobie dzieckiem nie chce się zająć, i nierówno opalona będę przez ciebie! Wredny Tatuś jęczy, ściąga nogi ze stołu, wstaje i patrzy: – No mówiłem, że jest na tamtym wyciągu. Kochająca Mamusia popija warene, Wredny Tatuś wali się z powrotem na krzesło, chłepce piwo, zamyka oczy. Cisza, spokój. Kochane Maleństwo zjeżdża ze stoku, zdejmuje narty, skrada się po cichu za plecami Kochającej mamusi i Wrednego Tatusia po czym robi: ŁŁAAAAAAAAA!!!!! Kochająca Mamusia oblewa się winem, Wredny Tatuś dławi się piwem, Kochane Maleństwo się śmieje i życzy sobie naleśniki i czekoladę. Kochająca Mamusia mówi z wyrzutem: ty nawet dziecka wychować nie umiesz, popatrz kostium zaplamiony mam całkiem, no to idź i przynieś jej te naleśniki. Wredny Tatuś jęczy głośniej, wyciera się z piwa i idzie stanąć w kolejce po naleśniki, patrzy porozumiewawczo na barmana, ten kiwa głową, podaje te cholerne naleśniki, czekoladę i rum dla Wrednego Tatusia, Tatuś robi szybki wychył i odprężony wraca na łono życia rodzinnego. Jeżdżąc z dziećmi nalezy się liczyc z atrakcjami dodatkowymi. Główne to:

1. Pawie. Młodsze dziecko artystką wielką w pawiach było, jak się jechało szybko po Zakopiance to niestety, młody organizm nie wytrzymywał. Na początku były płacze, ale na spokojnie wytłumaczyliśmy że się zdarza, że jak czuje się niedobrze to niech uprzedzi, do tego w samochodzie woziliśmy torby jak w samolotach i było OK., puszczane ptactwo grzecznie lądowało w torebkach. Gorzej, że dzieci ulegają przykładom i jak są 3 sztuki na pokładzie to wszystkie to samo robią, ale toreb starczało...

2.Gnilec Jest to jednostka chorobowa, dziecko nie chce wstać z łóżka i w ogóle nic nie chce i marudzi strasznie. Jedynym skutecznym sposobem jest wówczas doprowadzenie do szybkiego, energicznego kontaktu prawej lub lewej ręki z wypiętą dolną częścią odwłoka, występują tutaj uboczne efekty akustyczne, ale działa to skutecznie. Wśród osobników płci męskiej w wieku dojrzałym gnilec przekształca się w cygańska chorobę z charakterystycznymi symptomami – głowa boli, ten …. stoi i robić się nie chce. Najlepsze efekty daje terapia destylatami chmielowymi, ziemniaczanymi bądź zbożowymi, stosowne dawki podajemy doustnie aż do osiągnięcia pożądanego efektu…

3.Pasze tresciwe. Z tym dramatycznie bywa, na początku dziecko miało mocno wyrobione zdanie na temat tego, co i jak chce jeść. Były to frytki, do tego frytki i ewentualnie frytki. Nic innego przez paszczę przejść nie chciało. Pozostawał jeszcze do rozwiązania problem kinetyczny, bo dziecko przy stole usiedzieć nie mogło, tylko chowało się za innymi stolikami albo najchętniej walało się po podłodze, paszczę spod stołu wystawiając.

4.Granice opieki - to czasem dramat jest. Siedzimy przy stole, pijemy Beherowkę, dziecko się bawi na korytarzu przed sypialnią i nagle stuk, łomot i widzimy, że kochane maleństo 2/3 prawej górnej jedynki ma kompletnie ukruszone. Koszmar. Po powrocie z nart pani dentystka sie popłakała na widok zęba. Teraz jest dobrze, ale byliśmy w odległości niespełna jednego metra od niej. I nic mnie można było zrobić…

5. Cisza nocna. Od czasu kiedy pojawil sie Artur z gitarą zawsze braliśmy 3 pokoje na górze, tam 2 łazienki były, do tego na korytarzu we wnękach 2 stoły z krzesłami były tak więc nie trzeba było tłamsić się w pokojach. Jak Artur pograł dzieciom na dobranoc to siadywaliśmy z Beherowką i ryczeliśmy różne piosenki. Byly tez pokoje na dole ale tam dziwne ludzie mieszkali. Czasem do spięć dochodziło, bo ci z dolnych pokojów się skarżyli, że jakieś ryki i łomoty słychać i dzieci spać nie mogą. Fakt, czasem wykonując tańce i zjeżdżając po poręczy ktoś tam zwalał się na schody albo na stół to hałas mógł powstać, ale bez przesady w końcu. Nie śpiewaliśmy przesadnie harmonijnie ale pełna piersia, jak ktoś nieuważnie stąpnął to pustą flaszkę po piwie mógł potrącić, no to trochę dźwięczy na terakocie, zdarzało nam się flaszkami piwa o stół walić żeby rytm utrzymać, ale żeby to spać przeszkadzało??? No dziwne są te ludzie… nasze dzieci były tuz za ściana i spały jak cholera.

6. Hokej. Kiedyś potomstwo gospodarzy zabralo mnie na mecz hokeja. Od tej pory chodzimy regularnie, hokej na żywo to super zabawa jest, dziecko zostalo fanka Popradu i strasznie jej sie to podoba. Walą sie o bandy, krążki śmigaja w powietrzu, kije sie łamią, brami strzelają,co chwila jakas draka... Rewela!!

7. Baseny. Po nartach basen dobra rzecz, sauna, pływanie, czasem jeździlismy na temalne kupele, znaczy odkryty basen pod gołym niebem, temperatura wody kolo 40 stopni, wokół góry, snieg pada... Bomba.
I na razie to tyle, teraz - na przyszły sezon czekam...

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
boska - Superbojowniczka · przed dinozaurami
się mnie jak zwykle podobało, więc krótko rzeknę : more!!

--
Bardzo lubię nie musieć nic. :)

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
bounty - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Nieskomplikowany, prościusieńki język ( żeby nie powiedzieć prymitywny).Stylistyka i składnia pozostawia wiele do życzenia...ale być może to szczyt możliwości...Zdania są szarpane, chaotyczne co zdaje się sugerować nadzwyczaj ubogi warsztat literacki...Natomiast komentarze, pod którymi się podpisujesz są żałośnie cyniczne, sądziłam więc,iż masz podstawy ku temu by tak kategorycznie oceniać innych.A tymczasem po zapoznaniu się z Twoim piórem mogę się tylko uśmiechnąć nieznacznie pod nosem i życzyć sobie skrajnie odmiennych inklinacji w procesie obróbki słowa.

Gulliwer
bounty: Bardzo dziekuję za ustosunkowanie sie do tekstu. to pierwsza recenzja pomijajaca moja osobowść. A teraz sprobuje na to odpowiedzieć:
1. prosty język - to kwestia wyboru:
2. Pozostawia do życzenia - to tez wybor, o szczytach mozna porozmawiać, bylo pare fajnych bajek....
3.Ubogi warsztat - dyskusyjne, ubodzy duchem sa blogosławieni bo królestwo niebieskie i tak dalej,
4. Sądzę, że mam podstawy żeby komentować innych, kategorycznie - to Twoje zdanie, ja nie oceniam ino komentuje...
5. Twój usmiech - Twój problem,mam nadzieje że nos masz ładny i do twarzy Ci z tym usmiechem...
6. Inklinacje - masz takie jakie chcesz, nie musisz ich sobie życzyć,
7. Obrobka slowa - wole składanie słow albo żonglerkę slowami, obróbka jest zbyt techno jak dla mnie....

Zawsze gotow do polemiki, dziekując za powazne podejście
Gulli

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
bounty - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Rzeczywiście, nosek mam ładny i usmiech jest wręcz wskazany.Problemu żadnego nie widzę,a lustro potwierdza (spokojnie, nie brak mi samokrytycyzmu).
Co zaś się tyczy "obróbki słowa" to zechcij zauważyć,że j.polski jest niewyczerpanym bogactwem synonimów - kryterium wyboru według indywidualnych upodobań, także dygresja raczej chybiona.Apropos "żonglerki" to najpiwerw trzeba zgłębić technikę...by nie dostać własnym bumerangiem w sam środek czoła.Ja zdecydowanie wolę warsztaty z doświadczeniem i postaci bogate duchowo, ale i to pozostawiam w kwestii gustu.A krytyka ma wtedy jedynie sens jeśli jest pozbawiona subiektywnej oceny autora i dotyczy jedynie jego twórczości.Wówczas jest konstruktywna.Zdania rzucane pół żartem, pół serio nie wnoszą absolutnie nic.

"Nie wywyższaj się bo będziesz poniżony"...i tak dalej

Pozdrawiam i wyglądam za ripostą bo pewnie niebawem się zjawi...

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
:sloneczko
by nie dostać własnym bumerangiem w sam środek czoła.
Właśnie, Bounty. Uważaj na siebie, bo jednego, chłoszczącego niemiłosiernie krytyka, już tu mieliśmy, ale na szczęście jakoś przycichł...

Gulliwer
Słoneczko: z tym bumerangiem to zawsze problem jest, jeden krajowiec chcial kupic sobie nowy ale starego wyrzucic nie mógl.....

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

Gulliwer
bounty; riposta juz leci, natomiast co powiesz o przeniesieniu tej dyskusji na HP?? Od czasu kiedy tu jestem byla to pierwsza krytyka na poziomie, ja probowalem dyskutowac ale nikt nie chciał... A co do wizerunku, toczarodziejskie zwierciadla dziela sie na uprzejme i potluczone, niezaleznie od krytycyzmu....
prawdziwy krytyk cnoty sie nie boi...
Z powazaniem
Gulliwer

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

Gulliwer
bounty: nie odpowiedziałas na propozycje przeniesienia polemiki na HP zatem zostańmy tutaj. Dla ułatwienia spróbuje w punktach:
1. Publikując coś niejako automatycznie zgadzasz sie na to, że inni ludzie czytając Twój utwór moga wyrażać o nim opinię.
2. Byłas pierwsza osoba, która była uprzejma odnieść się do utworów a nie do autora i to jest bardzo piękna rzecz.
3.Zdania pisane półżartem-półserio coś tam jednak wnoszą, dewizą tego forum jest:"bo powaga zabija powoli", nikt tu nie bawi się w powazne analizy literackie bo nie o to chodzi, ludzie prezentują to co im w duszy gra, odbiór może byc różny, ponieważ

4. jednym z najważniejszych błędów popełnianych w tego typu twórczości jest koncentracja na własnym "JA". Jeżeli cos ma przemawiać do innych ludzi to musi to być uniwersalne na tyle, żeby przemawialo do innych, czyli odwoływac się do takich stanów, sytuacji i uczuć które są zrozumiałe dla innych.

5. Nie moge wykluczyc, że faktycznie nie jestem wystarczająco bogaty duchowo ale zaraz to nadrobię (spirytus movens) bo właśnie robię nalewke na cytrynach. Przerwa, dodaje sobie ducha... OUCH! siekiera... Uduchowiłem się, przestałem byc żałośnie cyniczny...
Pozdrowienia
Gulli

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
:slonko

Gulli... "właśnie robię nalewke na cytrynach" i pewnie jakaś Ci w tym pomaga

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
bounty - Superbojowniczka · przed dinozaurami
Przepraszam za zwłokę ale mam mało czasu w ciągu dnia,w nocy lepiej mi się myśli.
Ale rzeczywiście nie chodziło mi o przeniesienie dyskusji na HP ponieważ nie sądzę by miało to jakiś większy sens.Nie w tym rzecz.Mój pierwszy post miał na celu sprowokowanie Cię do dialogu,i jak widać okazał się skuteczny - co widać na załączonym obrazku ( tylko nie pytaj :gdzie, nie widzę?).Chciałam po prostu uzyskać chociaz namiastkę wyjasnienia apropos Twojego komentarza, bo jakoś niewiele z niego zrozumiałam.I ,zaznaczam,nie chodzi mi tu o opinie w rodzaju np.:"Kompilacja wersów a także fragmentaryczna wymowa."..tra la la la - żadne srutu tu tu tu.Może być i stwierdzenie:
"bounty,tekst absolutnie do dupy" a jeszcze lepiej:
"tekst do dupy bo....coś tam ,coś tam" albo
"Nie moje klimaty" cokolwiek innego niż Twoje :"Myślisz żeń - szeń" i wtórującego Ci Kaprysa...W loży szyderców, każdy choć trochę posługujący się mózgiem, zasiąść potrafi i nie jest to żadna sztuka.
Widzisz, wbrew pozorom jestem normalną babką z własnymi zakrętami - bo u wszystkich przecież występują.Chociaż i tak w mojej krwi jest domieszka atramentu ( u facetów jest to podobno benzyna) i miłość do literatury wyssana z mlekiem matki - nota bene polonistki.Mniejsza o większość.Tylko chyba się lekko "zagotowałam" gdy spojrzałam, wiesz o czym mowa.Dlatego pierwotny post to niejako "sweet revenge",choć sama podobne piętnuję.Ale to taki chwilowy upust.
Nie pisałam o Tobie, bo przecież się nie znamy - mogłam jedynie się odnieść do Twojego tekstu.I nie było mowy o Twojej duchowości, bo nie mnie ją przecież oceniać.Raczej pisałam,że lubię warsztaty literackie z doświadczeniem i ludzi bogatych duchowo.
Zazwyczaj takie strony traktuję serio,a nazwa półmisek literata czy poezja może zbyt idealnie układały się w mojej głowie i umknęło hasło:Powaga zabija powoli...
Pozdrawiam i posyłam życzliwy uśmiech (bez pierwotnego przekąsu)
Aga (bounty)

Ps.A jeśli siekiera to whisky (J.Walker) i wodą sodową lub lodem.Po "babsku" ,siekiera siekierą ale nie spłonie mi krtań.
Pozdrawiam raz jeszcze

Gulliwer
bounty: dzieki za polemike bo wreszcie fajnie sie robi.... Uważam, że lepszy jest komentarz, nawet beznadziejny niz jego brak, komentarz oznacza, że ktos zadal sobie odrobine trudu i nie byl wyłącznie konsumentem. Co do mojego komentarza: uważam pytanie za zasadne,. co poeta chciał wypoecić i dlaczego własnie tak, jak ci wiadomo korzeń żeń szenia wlaściwości lecznicze ma a jak raz czytałem Twój utwór w tych 10 sekundach każdej minuty kiedy facet nie mysli o seksie, stąd skojarzenie... dla Twojej wiadomośći, mam nadzieję, że zauważyłaś: nie ograniczam sie tylko do komentarzy, wrzucam własne kawalki tez i podlegaja one takim samym prawom jak inne:
1. Mogą budzić inne skojarzenia niz autor mial na mysli ( łoch!)
2.Podlegaja ocenie innych bojowników - jak każdy tekst publiczny
3. Komentuje WYŁĄCZNIE TEKSTY, nie autorów, i wcale sie nie naśmiewam, to tylko inny punkt widzenia jest....
4. Dyskusja rozwija a drobne złosliwości intelektualne pod adresem dzieł (NIE AUTORÓW) ozywiaja dialog.
5.Gotowanie wyjaławia - postaraj się tego unikać....
6. Z mleka matki nic nie wyssałem - Bobovita, wiesz....
7. A tak naprawdę co miałas na mysli pisząc "korzeń"????
Z poważaniem
Gulli


P.S. Słoneczko, chciały pomóc ale kształty nie były prawdiłowe ( dynie i gruszki, heh!)....

--
Graf Jesus Maria Zenon y Los Lobos von Owtza und zu Sucha-Bez-Kicka y Muchos Gracias Zawieszona
Forum > Półmisek Literata > Dzieci na nartach
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj