Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
Tym razem króciutka wprawka -- w trzech słowach: wieszak na psy.


Wszedł na drugie piętro i dopiero za drzwiami mieszkania, w ciemnym przedpokoju wysypał z prawego buta maluśki kamyczek, który doskwierał mu od kilku godzin. Pytał sam siebie, czemu wcześniej tego nie zrobił, przecież czuł go wyraźnie i cierpiał. Ale w każdym momencie -- odpowiedział -- niewygoda mniejsza była niż zachód rozwiązywania ciężkiego, zimowego buciora, zwlekania go z umęczonej stopy, nakładania, gdy noga przypomniała już sobie przyjemność bycia nieobutą, a na końcu wiązania niemiłosiernie długiego sznurowadła.
Teraz pozbył się i kanciastego kamyka, i butów. Czuł, jakby z rozpędu miała odpaść również stopa. To nic -- w myślach pocieszył się zapalając światło, odszukując i podnosząc z podłogi sprawcę wielogodzinnych tortur. -- Teraz zemszczę się straszliwie!
-- Słyszysz? -- chuchnął na niego z bliska. -- Zemszczę się!
Zaniósł wroga do kuchni. Miejsce obok cukiernicy jawiło się jako zbyt dobre dla skazanego na powolne umieranie kamyka, zatem położył go bliżej rogu. Zwrócił uwagę, by nie kłaść jeńca przy którejś z dziur w niebieskiej ceracie; nie chciał ułatwiać mu ucieczki.
Wczorajsza zupa była w lodówce. Wyciągając garnek i stawiając potrawę do podgrzania na gazie widział w wyobraźni coraz to nowe metody rewanżu na pochwyconym więźniu.
-- A może bym cię tak żywcem ugotował? -- uśmiechnął się z satysfakcją bacząc na reakcję tamtego.
Kamyczek ani drgnął. Był twardy.
Człowiek usiadł przy stole i wlepił wzrok w nikłe ziarnko. Czerpał nielichą satysfakcję wyobrażając sobie, jakie męki musiało przeżywać czując nad sobą obecność wielkiego prokuratora i sędziego. I kata. Nie dawało tego po sobie poznać, lecz musiało cierpieć.
-- A nawet jeśli nie, już ja się o to postaram -- z poważną miną pokiwał głową.
Zupę jadł niespiesznie, specjalnie bawiąc się ziemniakami, rozgryzając je i miażdżąc, tak by kamyk mógł dokładnie to zobaczyć.
-- Widzisz? widzisz? -- szydził. -- A co ten kartofelek mi zrobił, że go tak traktuję? Czy jego zbrodnia większa była niż twoja? -- tu zrobił pauzę, by podbudować napięcie. Nie podnosił głosu aż do ostatniej chwili. -- Cóż zrobił? Nic!!! -- pięść uderzyła w stół, aż łyżka dzwoniąc o talerz rozchlapała pozbawioną ziemniaków ciecz.
Kamyczek podskoczył i odturlał się parę centymetrów.
-- Więc jednak się boisz. Bardzo rozsądnie -- pochwalił.
Odstawił talerz. Przez chwilę walczył z pokusą roztrzaskania naczynia w drobny mak, aby tylko pokazać, kto tu rządzi, lecz powstrzymał się i dał spokój; talerz nie był winien. Człowiek pochylił się nad kamykiem, podrapał po brodzie i splunął prosto w niego.
-- Mam ochotę cię poprzypalać -- rzekł zacierając ręce. -- Nie palę papierosów, ale mam lutownicę.
Nakrył wroga szklanką odbierając mu szansę ucieczki i poszedł po przyrząd. Po drodze włączył stare radio. Jak na życzenie trafiła się piosenka, przy której o swe życie drżał policjant we "Wściekłych Psach".
-- Ślicznie -- człowiek począł gwizdać melodię. Zaklaskał z radości.
Chwilę później zjawił się z pistoletową lutownicą; położył ją na stole nieopodal kamyka. Wyjrzał przez okno upewniając się, że nikt nie zauważy, co się tu dzieje -- ktoś musiałby wleźć na pobliski maszt telefonii komórkowej, by zajrzeć mu do mieszkania.
-- Nikt ci nie pomoże -- poinformował beznamiętnie. Podkręcił głośność muzyki. -- Nikt nie usłyszy twoich krzyków.
Radio musiało grać cały czas, zatem by podłączyć narzędzie tortur wyrwał z kontaktu kabel lodówki. Spod szklanki, z kropli plwociny mały, bezbronny kamyk mógł obserwować jego działania.
-- Będę pastwić się nad tobą co najmniej tak długo, jak ty pastwiłeś się nade mną -- zapewnił oprawca. Chwycił lutownicę, ale zaraz ją odłożył.
Jeszcze raz sprawdził, czy na wieży nie siedzi nikt. Wrócił od okna ucieszony.
-- Wiesz, nawet mi cię trochę żal -- uniósł szklankę. -- Zazwyczaj takim jak ty uchodzi to na sucho. Miałeś pecha, że trafiłeś na sprawiedliwego.
Lampka lutownicy zabłysła. Człowiek poczekał, aż grot nagrzeje się i zaczną dymić zgromadzone na nim zanieczyszczenia, dopiero wtedy zatopił końcówkę w ślinie.
Zasyczało gniewnie. Pałający żądzą zemsty suwał grotem po ceracie topiąc ją i przepalając dziury. Gdzieniegdzie nadpalił stół popychając gorącym czubkiem kanciasty kamyk. Odór spalenizny rozchodził się na całe mieszkanie.
-- I co?! Dobrze ci tak teraz?! Masz za swoje! -- zaciągał się wonią szukając w niej zapachu palonej skały. -- Ja cię nauczę! I co?!
W obliczu braku reakcji naszło go zwątpienie. Coś było nie tak.
Grubymi paznokciami oderwał ciepły kamyczek od przytopionej ceraty i przetoczył w dwu palcach, jakby chcąc rozetrzeć na proch. Nic. Zdegustowany wrzucił go do szklanki i zalał wodą.
-- Top się chuju -- mruknął. -- Ja idę pooglądać telewizję.
Minutę później wrócił i bez przekonania dosypał dwie łyżki soli.

Następnego dnia skalne ziarnko nadal leżało na dnie szklanki ze słoną wodą. Mężczyzna długo ważył w dłoni naczynie i zawartość, nim wylał wszystko do kibla.
-- Wygrałeś -- burknął wielce niezadowolony. -- Idź do szamba.

Nie wiedział, że kamyk był martwy. Piętą prawej stopy zabił go był całą dobę wcześniej...

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
znowu o szaleńcach?
Co tu dużo gadać, niejeden z nas w złości trzasnął taboretem o podłogę (albo talerzem), jest więc jakby znajomo...
Do ostatniej chwili miałam nadzieje, ze facet nie odpali lutownicy a tylko położy ją tak, żeby kamyk drżał ze strachu a sam będzie roztaczał mega-sadystyczne wizje. Dopóki tylko z nim rozmawiał było to studium samotności- znowu znajomo...
Gdy odpalił sprzęt stał się zwyrodniałym psychopatą.

Chyba jednak lepiej się stało, bo takich monologów do ściany powstało już sporo a o psychopatach dręczących kamyki nie słyszałam jeszcze. Ciekawa jestem jednak, co facet robi przez cały dzień. KoX- napisz co facet porabia od rana do wieczora, bo uschnę z ciekawości.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
kolnay - Superbojownik · przed dinozaurami
Fajne

--

deuter
deuter - Superbojownik · przed dinozaurami
Dziwi mnie, że opowiadanie tak często wspominiane w innych wątkach, nie doczekało się wielu komentarzy. Zasługuje na więcej.

Opowiadanie jest skonstruowane ciekawie, lecz jego prawdziwą siłą jest zakończenie. Przewrotne i zaskakujące sprawia, że chce się całość czytać od początku. Za to Ci chwała; chciałbym napisać pisz tak więcej, ale wiem że archiwum jest już bogate Twoich dzieł.

Dodatkowy plus, nie wiem czy zamierzony - opowiadanie ciężko byłoby sfilmować. Uwypuklasz w ten sposób przewagę słowa pisanego nad dziesiątą muzą. Być może przesadzam, ale często zwracam na to uwagę.

Co tu więcej pisać, było świetne. Wiem, że czasem oczekujesz pod swoimi pracami bardziej krytycznych wypowiedzi - może w przyszłości ;)

--
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj