Jarek, Roman i Andrzej po katastrofie samolotu uratowali się i znaleźlii się na oceanicznej wyspie. Złapali ich ludożercy i oznajmili że ich zjedzą. Z mową oratorską wystąpił Jarosław, i przekonał tubylców, ze najlepszy będzie Andrzej, gdyż jest przy tuszy i będzie z niego dobra zupa. Ludożercy ugotowali nieszczęsnego Przewodniczącego. Po dwóch tygodniach zupa się skończyła, i kanibale rzucili się na pozostałych rozbitków. Jarosław użył swojej elokwencji po raz wtóry i przekonał miejscowych o smakowitości pieczeni z wielkiego mięsistego gościa.
Po tygodniu Roman się skończył, więc przyszli po Jarka. Użył on ponownie swojej elokwencji - i ludożercy zjedli po kolei: wodza, czarownika, radę wioski...
Po tygodniu Roman się skończył, więc przyszli po Jarka. Użył on ponownie swojej elokwencji - i ludożercy zjedli po kolei: wodza, czarownika, radę wioski...
--
Śmiać chce mi się