zdarzyło się w zeszłe wakacje... Kumpel planował ślub, a przed tym ślubem oczywiście wieczór kawalerski Ponieważ przyszła panna młoda chciała zrobić wszystko jak należy (co by do ślubu bez grzechu szli), więc tydzień przed ślubem kumpel musiał wyprowadzić się ze wspólnego gniazdka i pomieszkać przez ten tydzień z rodzicami No więc nadszedł ten dzień, a właściwie noc... Wieczór Kawalerski! Oczywiście wszyscy splil się jak świnie, były śpiewy, urocza striptizerka, jeszcze raz picie, no i powrót do domu...
Wersja kumpla: wróciłem grzecznie taksóweczką, wysiadłem pod blokiem, otworzyłem drzwi, wszedłem po schodach, wszedłem do mieszkania, rozebrałem się - nawet złożyłem ubranie w kosteczkę - i poszedłem spać...
Wersja rodziców przyszłego pana młodego: nie wrócił na noc - no ale cóż zdarzało się już wcześniej... za to z samego rana budzi nas sąsiadka i mówi, żebyśmy naszego pijanego syna z windywzięli, bo wejść nie można Patrzymy, a dziecko w samych gatkach grzecznie śpi zwinięte w kłębek na podłodze windy z ubraniami złożonymi w kosteczkę pod głową...
Wersja kumpla: wróciłem grzecznie taksóweczką, wysiadłem pod blokiem, otworzyłem drzwi, wszedłem po schodach, wszedłem do mieszkania, rozebrałem się - nawet złożyłem ubranie w kosteczkę - i poszedłem spać...
Wersja rodziców przyszłego pana młodego: nie wrócił na noc - no ale cóż zdarzało się już wcześniej... za to z samego rana budzi nas sąsiadka i mówi, żebyśmy naszego pijanego syna z windywzięli, bo wejść nie można Patrzymy, a dziecko w samych gatkach grzecznie śpi zwinięte w kłębek na podłodze windy z ubraniami złożonymi w kosteczkę pod głową...