- Co to sie porobiło, kurffa mać, pierd...na mać tego ja - nieśmiało rzekl Budda spogladając na swój wehikuł. ja także spoglądam niepewnym wzrokiem, choć wszystko wydaje się na miejscu w jego Wielkiej Wuesce. Koła z kolorowym drucikiem wokoł szprych obwiązane są, rura wydechowa z dziurami od gwoździ jest, brak jednej osłony na silnik jest, znaczy nie ma, to w porzadku, lakier płatami odchodzacy ( a moze olejna?) jest, siodełko cerata obwiązane też jest. O co mu chodzi?
- o co ci chodzi? - zapytałem niepewnie, bo na czole Buddy wyskoczyły oznaki myślenia w postaci kilku strużek potu.
- K*rwa, pie..olony przyh*jnik od j*banego g*wna co to g*wno trzyma - fachowym językiem mechanika naszkicował mi problem Budda.
Spojrzałem. Rdza przezarła, a raczej wpierdzieliła uchwyt silnika. Cięzka sprawa - pomyślałem.
- Spi*rdoliło mi sie jak Anke wiozłem!! J*bana mać.
UUU, pomyślałem, duma Buddy została nadszarpnięta. Anka to dziewucha z pobliskiej wioski, która Buddzie w oko wpadła. Łapy jak bochny chleba, płuca zbudowane, warkocz do pasa, i na dodatek sama potrafi koło od traktoru zmienić. Taki wstyd.
- Jutro zabieram ja na balety na wioche, musze to j*baństwo naprawić.- syknał Budda i zabrał sie do dzieła. Wytaszczył ze swojej komórki stara, przerdzewiałą spawarkę acetylenową (!), kilka sparciałych węży i znaleziony na smietniku palnik. Do tego butlę z tlenem z datą ważnosci 1989 i dwie garści karbidu. Zaczął to wszystko podlaczać według sobie tylko znanego schematu, czyli jak pasuje do tego otworu, to znaczy że tu.
Niestety, nie sprawdziłem czy zespawa czy nie. Uciekłem. taki odwazny to nie jestem.
P.S. Życie pisze dalej scenariusz. Budda został w ostatnich wyborach radnym, ale historyjki o jego przygodach co jakis cza będe wrzucał, jesli oczywiscie chcecie
pozdrawiam
- o co ci chodzi? - zapytałem niepewnie, bo na czole Buddy wyskoczyły oznaki myślenia w postaci kilku strużek potu.
- K*rwa, pie..olony przyh*jnik od j*banego g*wna co to g*wno trzyma - fachowym językiem mechanika naszkicował mi problem Budda.
Spojrzałem. Rdza przezarła, a raczej wpierdzieliła uchwyt silnika. Cięzka sprawa - pomyślałem.
- Spi*rdoliło mi sie jak Anke wiozłem!! J*bana mać.
UUU, pomyślałem, duma Buddy została nadszarpnięta. Anka to dziewucha z pobliskiej wioski, która Buddzie w oko wpadła. Łapy jak bochny chleba, płuca zbudowane, warkocz do pasa, i na dodatek sama potrafi koło od traktoru zmienić. Taki wstyd.
- Jutro zabieram ja na balety na wioche, musze to j*baństwo naprawić.- syknał Budda i zabrał sie do dzieła. Wytaszczył ze swojej komórki stara, przerdzewiałą spawarkę acetylenową (!), kilka sparciałych węży i znaleziony na smietniku palnik. Do tego butlę z tlenem z datą ważnosci 1989 i dwie garści karbidu. Zaczął to wszystko podlaczać według sobie tylko znanego schematu, czyli jak pasuje do tego otworu, to znaczy że tu.
Niestety, nie sprawdziłem czy zespawa czy nie. Uciekłem. taki odwazny to nie jestem.
P.S. Życie pisze dalej scenariusz. Budda został w ostatnich wyborach radnym, ale historyjki o jego przygodach co jakis cza będe wrzucał, jesli oczywiscie chcecie
pozdrawiam
--
Niektórzy twierdzą, że mówią to co myślą, nie rozumieją jednak, że nie potrafia myśleć.