Wczoraj, wieczorową porą byłem z wizytą w aptece, bo niestety mój organizm nie wytrzymał hartowania zmiennymi temperaturami. Kaszel, gorączka itd.
Tyle wstępu.
Kolejka 6 osób.
(S)tarszy Jegomość prawie na ucho mówi coś do (A)ptekarki a ta mu odpowiada:
A- Chce Pan gotową, czy nie.
S- Jest mi to obojętne.
Po czym aptekarka wychodzi na zaplecze i po chwili woła "na cały regulator" :
- Niestety proszę Pana LEWATYWY mamy tylko gotowe. Są droższe. Podać?
Zrobiło się dziwnie cicho i śmiesznie.
Kaszel minął mi natychmiast
--
Nie rób komuś dobrze, nie będzie Ci źle.