Wstep: mialam okrutny weekend: Piatek - impreza pozegnalna dla kumpla z pracy; Sobota - urodziny mojego maluszka; Niedziela - odwiedziny znajomych z pracy.
Budzimy sie rano w poniedzialek i moje kochanie pyta:
- Czy Ty nie mialas przypadkiem wczoraj calej buzi w ciescie i bitej smietanie??
- CO? No co Ty... chyba bym pamietala.
- Tez mi sie tak wydawalo, ze to mi sie tylko snilo.
Po czym misiu zostal w lozku, a ja poszlam do pracy.
Dzisiejsza rozmowa z kolega z pracy.
On:
- I jak po niedzieli?
- Spoko, spalam na klawiaturze.
- A Ty?
- No ok, tylko Lindsey byla troche zla.
- A czemu?
- No bo Ci zlizywalem ciasto z buzi.
(sic!) dobra impreza byla, nie ma co heheh
Budzimy sie rano w poniedzialek i moje kochanie pyta:
- Czy Ty nie mialas przypadkiem wczoraj calej buzi w ciescie i bitej smietanie??
- CO? No co Ty... chyba bym pamietala.
- Tez mi sie tak wydawalo, ze to mi sie tylko snilo.
Po czym misiu zostal w lozku, a ja poszlam do pracy.
Dzisiejsza rozmowa z kolega z pracy.
On:
- I jak po niedzieli?
- Spoko, spalam na klawiaturze.
- A Ty?
- No ok, tylko Lindsey byla troche zla.
- A czemu?
- No bo Ci zlizywalem ciasto z buzi.
(sic!) dobra impreza byla, nie ma co heheh
--