Żona wraca z delegacji. W mieszkaniu zastaje totalny syf i pijanego męża.
- Co to kur** ma znaczyć!? Gary nie pozmywane, kibel obsrany i obsikany, śmierdzące skarpetki na podłodze, odór w całej chałupie, gorzej niż w burdelu!!!
Na co mąż odzywa się niewyraźnym głosem:
- O właśnie...
- Co kur* o właśnie!?
- Właśnie se przypomniałem, gdzie zostawiłem czapkę...
--
Dobrze jest - krowa zdechła, ale mięso jest!