Jechał sobie starszy samochodem. Prawym pasem, spokojnie. Widzi w lusterku, za nim jakiś gość slalomuje. To lewy pas, to prawy, wariuje, wyprzedza, byle szybciej. Dogonił starszego. Wyprzedził. Zjechał z powrotem na prawy pas starszemu przed nosem, przyhamował, zajechał tym samym drogę, skręcił w prawo raptem 20 metrów dalej. Traf chciał, że starszy też jechał tą trasą. Jak akurat wychodził z zakrętu, to ten wyprzedzacz przydzwonił w inny samochód, wyjeżdżający z podporządkowanej. Jeszcze para nie opadła, wysiada. Cały podgorączkowany, macha na starszego, żeby się zatrzymał. Starszy się zatrzymał, ocenił, że tylko blacharze zarobią a lekarze nie, tymczasem wyprzedzacz go nagabuje:
- Będziesz pan świadkiem!
- Ja? Ja nic nie widziałem.
- Jak to nie widział pan wypadku, jechał pan za mną!
- Widziałem, że pan stanowczo za szybko jechał. Chce pan takiego świadka?
Nie muszę dodawać, że nie chciał...
- Będziesz pan świadkiem!
- Ja? Ja nic nie widziałem.
- Jak to nie widział pan wypadku, jechał pan za mną!
- Widziałem, że pan stanowczo za szybko jechał. Chce pan takiego świadka?
Nie muszę dodawać, że nie chciał...
--
Pracuj u podstaw. Zaminuj fundamenty systemu. Wszelkie prawa do treści wrzutów zastrzeżone
Nie namawiam do łamania prawa. Namawiam do zmiany konstytucji tak, aby pewne czyny stały się legalne.
No shitlings, no cry!