Pierwszy: kynologiczno-polityczny...
Jak wołają na psa Tuska?
Donald.
...i drugi: wariacja na znany temat.
Ubojnia w małym miasteczku na południu Polski. Brygada rzeźników: szef i czterech podwładnych naostrzyło siekiery oraz noże i zabrało się za rzeź świń. Ciachają, rezają, patroszą, aż furczy.
W pewnym momencie jeden zamachnął się i uciął brygadziście ucho, które potoczyło się aż do sterty odpadków, pod ścianę.
- Panowie, uwaga, straciłem ucho - krzyczy szef. - Jak ktoś znajdzie, to moje!
Praca wre. Wreszcie jeden z rzeźników wychodzi na papieroska. Po kilku minutach wraca z uchem w dłoni.
- Szefie, mam twoje ucho!
- Ej, Leszku, Leszku, jakiś ty dziś roztrzepany. To nie moje ucho! Moje było z ołówkiem.
Dzień dobry i do widzenia
Jak wołają na psa Tuska?
Donald.
...i drugi: wariacja na znany temat.
Ubojnia w małym miasteczku na południu Polski. Brygada rzeźników: szef i czterech podwładnych naostrzyło siekiery oraz noże i zabrało się za rzeź świń. Ciachają, rezają, patroszą, aż furczy.
W pewnym momencie jeden zamachnął się i uciął brygadziście ucho, które potoczyło się aż do sterty odpadków, pod ścianę.
- Panowie, uwaga, straciłem ucho - krzyczy szef. - Jak ktoś znajdzie, to moje!
Praca wre. Wreszcie jeden z rzeźników wychodzi na papieroska. Po kilku minutach wraca z uchem w dłoni.
- Szefie, mam twoje ucho!
- Ej, Leszku, Leszku, jakiś ty dziś roztrzepany. To nie moje ucho! Moje było z ołówkiem.
Dzień dobry i do widzenia
--
"Każdy alkohol jest bardzo dobry. Z wyjątkiem denaturatu, który jest dobry."