Witam!
Przypomniała mi się anegdotka, którą opisywał kiedyś Wańkowicz. Było to mniej więcej tak:
Jechał gość pociągiem w przedziale razem z jakimś chłopkiem. Chłopek zdjął buty żeby było wygodniej, ale w ten sposób mocno zepsuł błogą atmosferę podróży (aż oczy szczypały). Uwagę naszego bohatera zignrował, więc ten nie namyślał się długo, wziął jednego buta chłopka i wyrzucił przez okno.
Tamten podniósł lament i zarządał odszkodowania za buty. Facet powiedział, że nie ma sprawy, odda pieniądze, ale tylko za jednego buta. Bo skoro drugi mu został, to niby dlaczego miałby za niego płacić. No to chłopek jeszcze bardziej się zirytował, zaczął tłumaczyć, że z jednego buta nie ma żadnego pożytku itp. i w chwili uniesienia wyrzucił za okno drugiego buta, żeby to udowodnić.
W tym momencie nasz bohater wyjął zza pleców pierwszego buta, oddał chłopkowi, grzecznie sie pożegnał i spokojnie wyszedł z przedziału...
Miłego dnia!
Przypomniała mi się anegdotka, którą opisywał kiedyś Wańkowicz. Było to mniej więcej tak:
Jechał gość pociągiem w przedziale razem z jakimś chłopkiem. Chłopek zdjął buty żeby było wygodniej, ale w ten sposób mocno zepsuł błogą atmosferę podróży (aż oczy szczypały). Uwagę naszego bohatera zignrował, więc ten nie namyślał się długo, wziął jednego buta chłopka i wyrzucił przez okno.
Tamten podniósł lament i zarządał odszkodowania za buty. Facet powiedział, że nie ma sprawy, odda pieniądze, ale tylko za jednego buta. Bo skoro drugi mu został, to niby dlaczego miałby za niego płacić. No to chłopek jeszcze bardziej się zirytował, zaczął tłumaczyć, że z jednego buta nie ma żadnego pożytku itp. i w chwili uniesienia wyrzucił za okno drugiego buta, żeby to udowodnić.
W tym momencie nasz bohater wyjął zza pleców pierwszego buta, oddał chłopkowi, grzecznie sie pożegnał i spokojnie wyszedł z przedziału...
Miłego dnia!