(tak na poważnie, to najprostsza i najlepsza zupa świata, kto nie wypróbuje, ten trąba)
bierzemy wrzątek i kostkę bulionu, albo dwie, chyba, że jesteśmy ambitne (no bo w końcu jesteśmy na erazmusie, heloł!) to same robimy bulion, jeżeli jesteśmy jeszcze bardziej ambitne, to ubijamy estońskiego kurczaka siekierą i robimy bulion.
potem do bulionu wrzucamy brokuła pokawałeczkowanego na małe brokułki (pamiętać, by brokuł z importu był), razem z koleżanką Bułgarką i kolegą Grekiem kroimy w kosteczkę dwa ziemniaczki, przy okazji edukując dziki plebs w zakresie agroznawczym, że a zobaczcie, emmm dys ys ziemniak, yt hes e lot of, e, ju noł, skrobia end other waljułs etc.
jak się wszystko rozgotuje w tym bulyonie, to końcówką blenderową mixera robimy z tego krem (wedle upodobań, jak za gęsty, rozrzedzić wodą, coby potem nie mieć zielonej, erasmusowej kupy).
co tam jeszcze. ach, łyżkę śmietanki, popieprzyć (jak mi kiedyś Swarożyc da, to pieprzenie na erasmusie uskutecznię), posolić.
na wierzch płatki migdałów. albo groszki ptysiowe. albo ser potarty. albo minigrzaneczki. albo kleksa erasmusowej śmietanki.
(ja robię z groszków zawsze uśmiechniętą buźkę i z potartego sera włoski. Erasmus From Rotterdam jak żywy).
e włala.
{edit} podawać z sangrią z miski, pamiętać, by nie była to miska od moczenia stópek.
bierzemy wrzątek i kostkę bulionu, albo dwie, chyba, że jesteśmy ambitne (no bo w końcu jesteśmy na erazmusie, heloł!) to same robimy bulion, jeżeli jesteśmy jeszcze bardziej ambitne, to ubijamy estońskiego kurczaka siekierą i robimy bulion.
potem do bulionu wrzucamy brokuła pokawałeczkowanego na małe brokułki (pamiętać, by brokuł z importu był), razem z koleżanką Bułgarką i kolegą Grekiem kroimy w kosteczkę dwa ziemniaczki, przy okazji edukując dziki plebs w zakresie agroznawczym, że a zobaczcie, emmm dys ys ziemniak, yt hes e lot of, e, ju noł, skrobia end other waljułs etc.
jak się wszystko rozgotuje w tym bulyonie, to końcówką blenderową mixera robimy z tego krem (wedle upodobań, jak za gęsty, rozrzedzić wodą, coby potem nie mieć zielonej, erasmusowej kupy).
co tam jeszcze. ach, łyżkę śmietanki, popieprzyć (jak mi kiedyś Swarożyc da, to pieprzenie na erasmusie uskutecznię), posolić.
na wierzch płatki migdałów. albo groszki ptysiowe. albo ser potarty. albo minigrzaneczki. albo kleksa erasmusowej śmietanki.
(ja robię z groszków zawsze uśmiechniętą buźkę i z potartego sera włoski. Erasmus From Rotterdam jak żywy).
e włala.
{edit} podawać z sangrią z miski, pamiętać, by nie była to miska od moczenia stópek.
--
I am Pagliacci |