Obiecałem ostatnio pewnej Moderatorce, że wrzucę ten przepis, więc wrzucam.
Wierzcie mi, że te sajgonki są naprawdę niezłe i przypominają południowo-wietnamskie nemy.
Bierymy:
1) kilo szynki
2) 5-8 suszonych grzybów shiitake (świeże też mogą być)
3) dorodny kawałek imbiru
4) 2 jajka kurzęcze
5) pęczek dymki lub szczypiorku
6) paczkę makaronu sojowego albo ryżowego - cieniutki, jak włosy anielskie
7) ze dwie paczki placków ryżowych
Mieszamy mięcho z drobno pokrojonym imbirem (dajemy tyle imbiru, żeby nie było za ostre- czyli według uznania), posiekanym szczypiorkiem, jajkami. Dodajemy uprzednio namoczone w ciepłej wodzie, a następnie pokrojone grzybki. Dodajemy także pokrojony makaron. Na taką ilość wystarcza zwykle 0,5 - 0,75 paczki. Makaron trzeba przelać wrzątkiem. Mieszamy wszystko razem, aż będzie to jednorodna masa. Jeśli nie jest zbyt gładkie, można dodać jeszcze jedno jajko. Farsz przyprawiamy sosem sojowym i pieprzem. Ja dodatkowo dodaję wegetę, bo zawiera ona glutaminian sodu, który powoduje łączenie smaków.
Teraz szykujemy placki. Do półgłębokiego talerza nalewamy gorącej przegotowanej wody, dosypujemy dwie łyżeczki cukru. Po jednym zanurzamy placek w wodzie i mokry kładziemy na blacie kuchennym. Bierzemy porcję tak na pół garści farszu, kładziemy z brzegu placka. Jak placek będzie już miękki i ni będzie się kruszył zawijamy. Zawijamy tak, że brzeg po prawej i lewej stronie kupki farszu zakładamy do środka, i kupkę farszu zawijamy, rolujemy, tak, żeby całość przypominała walec.
Tak robimy, aż skończy nam się farsz, albo placki. Należy pamiętać o cukrze w wodzie do zmiękczania placków, bo nadaje on złocisty kolor sajgonkom.
Po sklejeniu wszystkich sajgonek zabieramy się do smażenia. Na mocno rozgrzanym oleju słonecznikowym, lub sojowym (dobrze jest, kiedy jest go dużo) smażymy aż będą złociste. Potem odkładamy na papierowy ręcznik - niech tłuszcz wsiąknie.
Podajemy na ciepło. Można je zawijać w liść sałaty z liściem mięty, można je maczać w sosie. W supermarketach można kupić sos tajski - ostry do kurczaka. Doskonale się do tego nadaje. Możemy również zrobić sos wietnamski.
Bierzemy 3 łyżki koncentratu sosu rybnego Nuoc mam (czyta się niok mam), dwie limonki, ostrą papryczkę, cukier do smaku. Dodajemy też wody, bo ten rybny koncentrat to straszny zajzajer Mieszamy wszystko do smaku. Jest to sos wybitnie dla koneserów egzotyki. Pamiętajcie, żeby nie dawać za dużo pestek papryczki - może być za ostre.
Smacznego!
P.S. Wszystkie składniki można kupić w supermarketach, a w Warszawie w sklepie na Okopowej, Poznańskiej koło Pięknej i w Arkadii w Kuchniach Świata.
Wierzcie mi, że te sajgonki są naprawdę niezłe i przypominają południowo-wietnamskie nemy.
Bierymy:
1) kilo szynki
2) 5-8 suszonych grzybów shiitake (świeże też mogą być)
3) dorodny kawałek imbiru
4) 2 jajka kurzęcze
5) pęczek dymki lub szczypiorku
6) paczkę makaronu sojowego albo ryżowego - cieniutki, jak włosy anielskie
7) ze dwie paczki placków ryżowych
Mieszamy mięcho z drobno pokrojonym imbirem (dajemy tyle imbiru, żeby nie było za ostre- czyli według uznania), posiekanym szczypiorkiem, jajkami. Dodajemy uprzednio namoczone w ciepłej wodzie, a następnie pokrojone grzybki. Dodajemy także pokrojony makaron. Na taką ilość wystarcza zwykle 0,5 - 0,75 paczki. Makaron trzeba przelać wrzątkiem. Mieszamy wszystko razem, aż będzie to jednorodna masa. Jeśli nie jest zbyt gładkie, można dodać jeszcze jedno jajko. Farsz przyprawiamy sosem sojowym i pieprzem. Ja dodatkowo dodaję wegetę, bo zawiera ona glutaminian sodu, który powoduje łączenie smaków.
Teraz szykujemy placki. Do półgłębokiego talerza nalewamy gorącej przegotowanej wody, dosypujemy dwie łyżeczki cukru. Po jednym zanurzamy placek w wodzie i mokry kładziemy na blacie kuchennym. Bierzemy porcję tak na pół garści farszu, kładziemy z brzegu placka. Jak placek będzie już miękki i ni będzie się kruszył zawijamy. Zawijamy tak, że brzeg po prawej i lewej stronie kupki farszu zakładamy do środka, i kupkę farszu zawijamy, rolujemy, tak, żeby całość przypominała walec.
Tak robimy, aż skończy nam się farsz, albo placki. Należy pamiętać o cukrze w wodzie do zmiękczania placków, bo nadaje on złocisty kolor sajgonkom.
Po sklejeniu wszystkich sajgonek zabieramy się do smażenia. Na mocno rozgrzanym oleju słonecznikowym, lub sojowym (dobrze jest, kiedy jest go dużo) smażymy aż będą złociste. Potem odkładamy na papierowy ręcznik - niech tłuszcz wsiąknie.
Podajemy na ciepło. Można je zawijać w liść sałaty z liściem mięty, można je maczać w sosie. W supermarketach można kupić sos tajski - ostry do kurczaka. Doskonale się do tego nadaje. Możemy również zrobić sos wietnamski.
Bierzemy 3 łyżki koncentratu sosu rybnego Nuoc mam (czyta się niok mam), dwie limonki, ostrą papryczkę, cukier do smaku. Dodajemy też wody, bo ten rybny koncentrat to straszny zajzajer Mieszamy wszystko do smaku. Jest to sos wybitnie dla koneserów egzotyki. Pamiętajcie, żeby nie dawać za dużo pestek papryczki - może być za ostre.
Smacznego!
P.S. Wszystkie składniki można kupić w supermarketach, a w Warszawie w sklepie na Okopowej, Poznańskiej koło Pięknej i w Arkadii w Kuchniach Świata.