Kiedyś naszła mnie ochota na sernik wiedeński. Nic w poniższym przepisie nie ma odkrywczego, a dedykuję go tym, którzy sądzą, że tego rodzaju wypiek nigdy im się nie uda.
Najpierw bierzemy <B>jakieś kilo - kilo dwieście twarogu</B>, nie żadnych wynalazków z kubełka typu "do wypieków", tylko normalnego, świeżego twarogu. Polecam półtłusty osobiście, choć chudy też może być, o czym za moment. Użycie tłustego również niczym nie grozi oprócz podniesienia poziomu cholesterolu No więc <M>mielimy ten twaróg w maszynce</B>, JEDEN RAZ. I nie dajcie się naciągać na więcej, chyba że macie zamiar całośc trzeć w makutrze. Jak ktoś ma odpowiednio szybki malakser, nie ma problemu. Ja używam do tej roboty malaksera z tarczą do ucierania.
Mając twaróg zmielony, trzeba <B>utrzeć z cukrem 6 żółtek (albo 8 przy chudym twarogu)</B>. Cukru po jakieś <B>2 łyżki na żółtko plus dwie łyżki, jak to mówią, "dla świętego Antoniego" </B> Oczywiście całość walimy w malakser i niech się uciera, im dłużej tym lepiej. Można sobie zapalić.
Kiedy się utrze na sztywny, jasny kogel - mogel, dodajemy <B>po łyżce </B>zmielony twaróg. Bez pośpiechu, bo im lepiej się wymiesza i utrze, tym będzie lepsze. Potem (albo w międzyczasie, jak kto woli), dodajmy <B>cztery płaskie łyżki stołowe mąki ziemniaczanej </B>(jak się lekko przesadzi, nic się nie stanie), oraz <B>łyżeczkę proszku do pieczenia.</B> I niech się jeszcze całość pokręci.
Ziewając z nudów, stopimy sobie teraz w rondelku albo mikrofalówce jakieś <B>15-20 deko masła albo margaryny</B> (tylko żadna Rama czy inne solone badziewie, polecam "Kasię"), i po lekkim wystudzeniu płynny tłuszcz wlewamy do masy w malakserze. I co? Zgadliście... I niech się jeszcze pokręci.
<B>Rodzynki w ilości stosownej do gustu </B>sparzyć, przesypać lekko mąką. z <B>białek </B>ubić pianę w DUŻEJ misce (z odrobiną soli idzie sporo szybciej), i kiedy już uznamy, ze serowo - jajeczno - maślano - mączna miszkupancja dość się już wymieszała, połączyć bardzo ostrożnie z pianą, mieszając łopatką albo dużą łyżką. W tym samym czasie dodać rodzynki.
Całość wlać do wysmarowanej masłem i poprószonaj tarta bułką tortownicy, piec zależnie od piekarnika 35-50 minut. Po upieczeniu zostawić w piecu na pół godziny, wyjąć, ostudzić, udekorować według uznania. Ja zwykle daję jakąś polewę czekoladową, czasem z adwokatem, czasem wiórki, czasem nawet... nic.
Doskonale smakuje w każdej postaci, na ciepło i zimno, z bita śmietaną ponoć też, chociaż osobiście nie próbowałem. Rewelacyjnym dodatkiem jest konfitura z czerwonych borówek.
Smacznego. Tylko dobrze pilnować, bo domownicy zjedzą wam wszystko, zanim spróbujecie
Najpierw bierzemy <B>jakieś kilo - kilo dwieście twarogu</B>, nie żadnych wynalazków z kubełka typu "do wypieków", tylko normalnego, świeżego twarogu. Polecam półtłusty osobiście, choć chudy też może być, o czym za moment. Użycie tłustego również niczym nie grozi oprócz podniesienia poziomu cholesterolu No więc <M>mielimy ten twaróg w maszynce</B>, JEDEN RAZ. I nie dajcie się naciągać na więcej, chyba że macie zamiar całośc trzeć w makutrze. Jak ktoś ma odpowiednio szybki malakser, nie ma problemu. Ja używam do tej roboty malaksera z tarczą do ucierania.
Mając twaróg zmielony, trzeba <B>utrzeć z cukrem 6 żółtek (albo 8 przy chudym twarogu)</B>. Cukru po jakieś <B>2 łyżki na żółtko plus dwie łyżki, jak to mówią, "dla świętego Antoniego" </B> Oczywiście całość walimy w malakser i niech się uciera, im dłużej tym lepiej. Można sobie zapalić.
Kiedy się utrze na sztywny, jasny kogel - mogel, dodajemy <B>po łyżce </B>zmielony twaróg. Bez pośpiechu, bo im lepiej się wymiesza i utrze, tym będzie lepsze. Potem (albo w międzyczasie, jak kto woli), dodajmy <B>cztery płaskie łyżki stołowe mąki ziemniaczanej </B>(jak się lekko przesadzi, nic się nie stanie), oraz <B>łyżeczkę proszku do pieczenia.</B> I niech się jeszcze całość pokręci.
Ziewając z nudów, stopimy sobie teraz w rondelku albo mikrofalówce jakieś <B>15-20 deko masła albo margaryny</B> (tylko żadna Rama czy inne solone badziewie, polecam "Kasię"), i po lekkim wystudzeniu płynny tłuszcz wlewamy do masy w malakserze. I co? Zgadliście... I niech się jeszcze pokręci.
<B>Rodzynki w ilości stosownej do gustu </B>sparzyć, przesypać lekko mąką. z <B>białek </B>ubić pianę w DUŻEJ misce (z odrobiną soli idzie sporo szybciej), i kiedy już uznamy, ze serowo - jajeczno - maślano - mączna miszkupancja dość się już wymieszała, połączyć bardzo ostrożnie z pianą, mieszając łopatką albo dużą łyżką. W tym samym czasie dodać rodzynki.
Całość wlać do wysmarowanej masłem i poprószonaj tarta bułką tortownicy, piec zależnie od piekarnika 35-50 minut. Po upieczeniu zostawić w piecu na pół godziny, wyjąć, ostudzić, udekorować według uznania. Ja zwykle daję jakąś polewę czekoladową, czasem z adwokatem, czasem wiórki, czasem nawet... nic.
Doskonale smakuje w każdej postaci, na ciepło i zimno, z bita śmietaną ponoć też, chociaż osobiście nie próbowałem. Rewelacyjnym dodatkiem jest konfitura z czerwonych borówek.
Smacznego. Tylko dobrze pilnować, bo domownicy zjedzą wam wszystko, zanim spróbujecie