Ostatnio mocno mnie bierze na junk food i hamerykańskie jedzenie, które przyrządzone w domu przestaje być takie junk, a robi się całkiem niezłe. Bułeczki piekłam samodzielnie, według przepisu niejakiej dziuuni, okrzykniętej na innym forum jako królowa ciast. Wszyscy komentujący wyrażali zachwyty, niestety mi nie wyszło, ciasto nie było elastyczne, surowe miało konsystencję błota, a upieczone było za ciężkie i zbyt mokre. Smak jednak był wyśmienity, idealny do burgerów. Po przeanalizowaniu problemu doszłam do wniosku, że dałam za dużo mleka i drożdży, a za mało mąki. Tak więc trzymajcie się ściśle przepisu.
Endżoj!

na cztery burgery:
bułeczki z przepisuhttps://fotoforum.gazeta.pl/72,2,777,38279000,38279000.html
25 deko zmielonej wołowej karkówki
mała cebulka
sos rybny
świeżo mielony zielony pieprz

ostry keczup
tabasco
powidła śliwkowe

majonez
czosnek

sałata lodowa, pomidor, świeży ogórek, korniszony, bekon

Mięso doprawawiłam cebulą startą na tarce, tajskim sosem rybnym (lepszy byłby worceschire, ale nie było) i sporą ilością zielonego pieprzu. Wyrobiłam bardzo starannie rękami i odstawiłam na chwilę do lodówki. W międzyczasie ukręciłam dwa sosy. Pierwszy to banalny majonez z czosnkiem, drugi to pikantny keczup kojarzący się z miastem Włocławek wymieszany z powidłami śliwkowymi i sporą ilością tabasco.
Na grilla elektrycznego wrzuciłam bekon. Kiedy się zrumienił zdjęłam go i wrzuciłam burgery. Grillowały się niezbyt długo, zostały soczyste w środku, niestety za mało je spłaszczyłam.
Jeśli chodzi o dodatki, to dwa były z przewagą majonezu, ze świeżym pomidorem i ogórkiem, a dwa z przewagą sosu śliwkowego, z posiekanym korniszonkiem.
Do wszystkich poszła załata lodowa zabezpieczająca bułę przed rozmiękłością od sosów i cebulka.

Były bardzo, bardzo mniam



--