to i ja dorzucę swoje trzy grosze...
Uważam, że każdy ma prawo do swoich własnych poglądów. Powiem nawet więcej. Zawsze podziwiałam osoby wierzące w Boga (mówię o katolikach, bo z nimi częściej się spotykam niż z osobami innych wyznań). Nie chodzi mi o tutaj o dewoty, tylko osoby, które wierzą i stosują się do nauk Chrystusa. Piękna religia, oparta na dwóch przykazaniach miłości. Wiara, nadzieja, miłość. Czy jest coś co może dodawać więcej otuchy w życiu? Takim osobom żyje się znacznie łatwiej i tego im zazdroszczę.
Ja niestety nie zostałam obdarzona łaską wiary. Moje poglądy ewoluowały od antyklerykalizmu, przez agnostycyzm, aż w końcu doszłam do ateizmu. Przeczytałam Biblię i stwierdziłam, że nie daje ona mi żadnych dowodów na istnienie Boga i na to, że ta historia jest prawdziwa. Kilka dobrych wskazówek życiowych. Inspirację dla niezliczonych dzieł plastycznych, literackich, filmowych itd. Ale nie dowodów. Nie odnajduję tego też w innych religiach. Moje pytania na lekcjach religii pociągały za sobą raczej złość niż rozsądne odpowiedzi. I tak już mam, że jestem sceptyczna i powątpiewam w to co mówią ludzie. Do póki nie wyjrzę przez okno to nie wierzę, że pada. Ale nie uważam, żeby religia była czymś złym.
Zły jest fanatyzm. Cytując wspomnianego już tutaj Carlina "w imię Boga (jakiegokolwiek) zginęło więcej osób niż z innych powodów". Ale ja widzę wiele osób, które wierzą, a tak samo jak mnie im to nie pasuje, patrzą krytycznie na to co robi kościół, nie są bezrefleksyjni. Satysfakcjonują ich te odpowiedzi jakie dostają. A tam gdzie nie ma odpowiedzi i ja rezygnuję oni wierzą.
Nie zgodzę się z :liberalatheist, że można siąść i dojść bez problemu do ateizmu logicznymi wywodami. To nie jest takie łatwe i wiele, wiele, wiele osób mądrzejszych ode mnie, cechowała silna wiara. Darwin np. choć jego poglądy są jednym z argumentów ateistów, uważał, że nie przeczy ona istnieniu Boga. Wiele osób trzyma się dowodów Pascalowskich, że wiara się bardziej opłaca niż jej brak. A inni mają naprawdę ogromne szczęście wierząc w to, że źli zostaną ukarani, dobrzy wynagrodzeni, że jest ktoś kto nad nimi czuwa, do kogo mogą się zwrócić w radości i smutku i że wszystko tutaj dzieje się po coś.
A teraz kilka słów na temat, który rozpoczął całą dyskusję
Zgadam się z Tobą :goku. Brak dystansu jest straszny i mnie przeszkadza. Pamiętam Twój wrzut na Palmie i niektóre pikczery mnie śmieszyły, ale pamiętam tez dyskusję i oburzenie w repostach i to już nie było śmieszne.
Przyznaję się, że zdarzyło mi się kiedyś wstać na zajęciach na studiach i powiedzieć "Jestem ateistką i nie życzę sobie takich wypowiedzi", gdy Pani Doktor na socjologi małżeństwa i rodziny powiedziała "Biorąc pod uwagę statystyki, większość z nas jest katoliczkami jeśli nie wszystkie, dlatego mogę sobie pozwolić i powiedzieć, że seks przed ślubem jest zwykłym puszczaniem się". Uczelnia nie jest miejscem na takie wypowiedzi. W takim momencie jestem jeszcze bardziej zapalczywa niż wspomnieni "szerzyciele". Nie żebym kogoś przekonywała, ale odzywa się we mnie potwór i nie mogę nadstawiać drugiego policzka. Często niestety się z takimi rzeczami spotykam, choć zauważam, że coraz więcej osób porzuca Boga. Nie uważam jednak, że uzasadniona jest taka reakcja, gdy mamy do czynienia z żartami, nawet okrutnymi, prześmiewczymi. Cechuje mnie bardzo mocna, sarkastyczne i często wulgarne poczucie humoru. Liczę się zatem z tym, że ktoś mi kiedyś odda I oto przecież chodzi!!! Poczucie humoru jest cechą ludzi inteligentnych. A jeśli ktoś potrafi celnie wytknąć wady tak poważnych spraw jak religia, czy jej brak i to w dodatku w sposób, że inni się śmieją to się mu to chwali. Uważam, że robienie tabu jakiegokolwiek jest złe. Mogę najwyżej powiedzieć, że coś mnie nie śmieszy. Nasz kraj jest jednak jeszcze dość zamknięty na odmienne światopoglądy. Dlatego np. ateiści spotykają się z niezrozumieniem lub nawet agresją. Przyjmują jednak tę taktykę. Przypomina mi to bardzo głośną ostatnio sprawę homofobii i wywołanej przez nią heterofobię. Nie rozumiem kogoś kto nie może zaakceptować homoseksualizmu mimo, że jestem hetero, ale nie mogę też zrozumieć agresji w ich stronę. Dla mnie to jest jak karanie morderstwa śmiercią, czy fanatyków broniących w Stanach życia poczętego i strzelających do lekarzy wykonujących aborcje.
Jestem fanką Monty Pythona, Family Guya, South Parku itp.
Ten ostatni serial pokazuje w dobitny sposób to o czym :goku pisał.
Nabijali się z czego można i nie można. Pierwszy odcinek pilotażowy pokazywał walkę Jezusa z Mikołajem. Jechali równo po wszystkich wyznaniach, poglądach, chorych, niepełnosprawnych, biednych, bogatych, politykach, czarnych, białych, żółtych, czerwonych... przez 9 sezonów. Aż w 9 sezonie właśnie powstał odcinek o scjentologach i ś.p. Isaac Hayes, który użyczał głosu Szefowi, powiedział dość! Stwierdził, że jeśli South Park zaczyna nabijać się z religii to on dalej nie może uczestniczyć w jego tworzeniu. Zaczyna... zapomniał o wszystkich występach Jezusa, o wszystkich dowcipach o Żydach itd. Bo sam był Scjentologiem.
Uważam, że każdy ma prawo do swoich własnych poglądów. Powiem nawet więcej. Zawsze podziwiałam osoby wierzące w Boga (mówię o katolikach, bo z nimi częściej się spotykam niż z osobami innych wyznań). Nie chodzi mi o tutaj o dewoty, tylko osoby, które wierzą i stosują się do nauk Chrystusa. Piękna religia, oparta na dwóch przykazaniach miłości. Wiara, nadzieja, miłość. Czy jest coś co może dodawać więcej otuchy w życiu? Takim osobom żyje się znacznie łatwiej i tego im zazdroszczę.
Ja niestety nie zostałam obdarzona łaską wiary. Moje poglądy ewoluowały od antyklerykalizmu, przez agnostycyzm, aż w końcu doszłam do ateizmu. Przeczytałam Biblię i stwierdziłam, że nie daje ona mi żadnych dowodów na istnienie Boga i na to, że ta historia jest prawdziwa. Kilka dobrych wskazówek życiowych. Inspirację dla niezliczonych dzieł plastycznych, literackich, filmowych itd. Ale nie dowodów. Nie odnajduję tego też w innych religiach. Moje pytania na lekcjach religii pociągały za sobą raczej złość niż rozsądne odpowiedzi. I tak już mam, że jestem sceptyczna i powątpiewam w to co mówią ludzie. Do póki nie wyjrzę przez okno to nie wierzę, że pada. Ale nie uważam, żeby religia była czymś złym.
Zły jest fanatyzm. Cytując wspomnianego już tutaj Carlina "w imię Boga (jakiegokolwiek) zginęło więcej osób niż z innych powodów". Ale ja widzę wiele osób, które wierzą, a tak samo jak mnie im to nie pasuje, patrzą krytycznie na to co robi kościół, nie są bezrefleksyjni. Satysfakcjonują ich te odpowiedzi jakie dostają. A tam gdzie nie ma odpowiedzi i ja rezygnuję oni wierzą.
Nie zgodzę się z :liberalatheist, że można siąść i dojść bez problemu do ateizmu logicznymi wywodami. To nie jest takie łatwe i wiele, wiele, wiele osób mądrzejszych ode mnie, cechowała silna wiara. Darwin np. choć jego poglądy są jednym z argumentów ateistów, uważał, że nie przeczy ona istnieniu Boga. Wiele osób trzyma się dowodów Pascalowskich, że wiara się bardziej opłaca niż jej brak. A inni mają naprawdę ogromne szczęście wierząc w to, że źli zostaną ukarani, dobrzy wynagrodzeni, że jest ktoś kto nad nimi czuwa, do kogo mogą się zwrócić w radości i smutku i że wszystko tutaj dzieje się po coś.
A teraz kilka słów na temat, który rozpoczął całą dyskusję
Zgadam się z Tobą :goku. Brak dystansu jest straszny i mnie przeszkadza. Pamiętam Twój wrzut na Palmie i niektóre pikczery mnie śmieszyły, ale pamiętam tez dyskusję i oburzenie w repostach i to już nie było śmieszne.
Przyznaję się, że zdarzyło mi się kiedyś wstać na zajęciach na studiach i powiedzieć "Jestem ateistką i nie życzę sobie takich wypowiedzi", gdy Pani Doktor na socjologi małżeństwa i rodziny powiedziała "Biorąc pod uwagę statystyki, większość z nas jest katoliczkami jeśli nie wszystkie, dlatego mogę sobie pozwolić i powiedzieć, że seks przed ślubem jest zwykłym puszczaniem się". Uczelnia nie jest miejscem na takie wypowiedzi. W takim momencie jestem jeszcze bardziej zapalczywa niż wspomnieni "szerzyciele". Nie żebym kogoś przekonywała, ale odzywa się we mnie potwór i nie mogę nadstawiać drugiego policzka. Często niestety się z takimi rzeczami spotykam, choć zauważam, że coraz więcej osób porzuca Boga. Nie uważam jednak, że uzasadniona jest taka reakcja, gdy mamy do czynienia z żartami, nawet okrutnymi, prześmiewczymi. Cechuje mnie bardzo mocna, sarkastyczne i często wulgarne poczucie humoru. Liczę się zatem z tym, że ktoś mi kiedyś odda I oto przecież chodzi!!! Poczucie humoru jest cechą ludzi inteligentnych. A jeśli ktoś potrafi celnie wytknąć wady tak poważnych spraw jak religia, czy jej brak i to w dodatku w sposób, że inni się śmieją to się mu to chwali. Uważam, że robienie tabu jakiegokolwiek jest złe. Mogę najwyżej powiedzieć, że coś mnie nie śmieszy. Nasz kraj jest jednak jeszcze dość zamknięty na odmienne światopoglądy. Dlatego np. ateiści spotykają się z niezrozumieniem lub nawet agresją. Przyjmują jednak tę taktykę. Przypomina mi to bardzo głośną ostatnio sprawę homofobii i wywołanej przez nią heterofobię. Nie rozumiem kogoś kto nie może zaakceptować homoseksualizmu mimo, że jestem hetero, ale nie mogę też zrozumieć agresji w ich stronę. Dla mnie to jest jak karanie morderstwa śmiercią, czy fanatyków broniących w Stanach życia poczętego i strzelających do lekarzy wykonujących aborcje.
Jestem fanką Monty Pythona, Family Guya, South Parku itp.
Ten ostatni serial pokazuje w dobitny sposób to o czym :goku pisał.
Nabijali się z czego można i nie można. Pierwszy odcinek pilotażowy pokazywał walkę Jezusa z Mikołajem. Jechali równo po wszystkich wyznaniach, poglądach, chorych, niepełnosprawnych, biednych, bogatych, politykach, czarnych, białych, żółtych, czerwonych... przez 9 sezonów. Aż w 9 sezonie właśnie powstał odcinek o scjentologach i ś.p. Isaac Hayes, który użyczał głosu Szefowi, powiedział dość! Stwierdził, że jeśli South Park zaczyna nabijać się z religii to on dalej nie może uczestniczyć w jego tworzeniu. Zaczyna... zapomniał o wszystkich występach Jezusa, o wszystkich dowcipach o Żydach itd. Bo sam był Scjentologiem.