< > wszystkie blogi

Powiało nudą

Od dziś zawsze będę kończył, to co zacz...

Jak chcieli wsadzić mnie do armaty

19 września 2011
W poprzednim odcinku tej serii, Frejr opowiadał, jak został mięsem armatnim. Od tamtego czasu armia o nim zapomniała. Frejr poszedł na studia, Frejr zmienił studia...
Frejrowi nie chciało się zabrać papierów ze starego wydziału, a one tak sobie leżały i leżały... Aż któregoś dnia, Frejr zapragnął obejrzeć sobie świadectwo maturalne, powspominać dobre czasy, kiedy na dobrą ocenę nie trzeba było tak ciężko harować. Frejr udał się do starego dziekanatu mówiąc, że przyszedł zabrać resztę swoich zabawek. Grzecznie wysłuchał niegrzecznej baby z dziekanatu, która zaczęła mu ubliżać, że jak to on śmiał nie zabrać papierów od razu, tylko teraz sprawiać jej kłopot i takie tam. Frejr zabierając dokumenta na pożegnanie poprosił panią z dziekanatu, by poddała pieszczotom oralnym jego sempiternę albo jeszcze lepiej w trybie natychmiastowym zaczęła trenować bieganie. Fale czasu wygładziły na piasku pamięci obraz tego, jakich dokładnie słów użył, ale z całą pewnością mniej wprawne ucho usłyszałoby wtedy "do widzenia". Całe powyższe zajście miało miejsce gdzieś w okolicach początku drugiego semestru, drugiego kierunku studiów Frejra. Dwa tygodnie później Frejr otrzymał tajemniczą przesyłkę z pogróżkami. Jakiś gość podpisujący się inicjałami W.K.U sugerował, żeby się spakował, najlepiej ciepłe rzeczy, bo tam gdzie się wkrótce wybiera będzie bardzo zimno. Pisał też, że lepiej, żeby te trzy dni dobrze wykorzystał i pożegnał się z rodziną, bo długo ich nie zobaczy. A w ogóle jeśli dobrowolnie sam, bez świadków nie przyjdzie do niego, to "W.K.U." przyśle swoich kolegów. Jakiegoś "Ż." i "W.". Frejr pomyślał, że w sumie też ma kolegów na osiedlu, ale swoje sprawy załatwia sam. Pojechał więc na spotkanie z W.K.U. Na miejscu okazało się, że jak zabrał papiury z dziekanatu, to dziekanat natentychmiast wysłał "anonimowy" donos do wuja Woja, że jak Frejr chce być debilem i nie chce studiować na ich fajnym wydziale, to równie dobrze może być debilem z umorusanym, codziennie błotem ryjem, o czwartej nad ranem w Suwałkach. Prywatnie Frejr do dziś jest przekonany, że przemiła pani z dziekanatu sprawdziła w słowniku wyraz "sempiterna". Generalnie Frejr był na taki obrót sprawy przygotowany. Wyciągnął z teczki świstek papieru sygnowany lakową pieczęcią Jego Wysokiej Mości Dziekana na nowym wydziale, który otrzymał w październiku, na początku nowej drogi życia. - To jest nieważne - burknęła przez kraty Aldona Trepowa, jak ją ochrzcił Frejr. - Eeeee... Ale widzi pani, że ma podpis dziekana, ładną kolorową pieczątkę... O proszę spojrzeć nawet orzełek ma koronę i z ufnością spogląda w przyszłość w... Lewą...? Stronę! - przekonywał Frejr. - Jest nieważne. Wystawione w październiku zeszłego roku, a teraz mamy marzec. Generalnie Frejr był na taki obrót sprawy przygotowany. Wyciągnął z portfela legitymację studencką i z szelmowskim uśmiechem podał przez kraty pani Aldonie. Po tym jak się na niego rzuciła z wyzwiskami, zrozumiał, po co były tam te kraty, które go tak od początku intrygowały. - Legitymacja nie jest potwierdzeniem, że pan studiuje!!! Generalnie Frejr był na taki obrót sprawy... Nieprzygotowany... - Eeeee... Ale jest świeżo podbita, na bieżący semestr. Proszę zobaczyć, ma czerwoną pieczątkę z orzełkiem, który z ufnością spogląda w przyszłość w lewą... Tak, lewą stronę. Pieczątka, tak na dobrą sprawę, jeszcze dobrze nie wyschła. Proszę zobaczyć... O... Już nie spogląda w żadną... No nie ważne, ale legitymacja jest, z rozmazanym orzełkiem... - Proszę pana, mówię przecież wyraźnie, że legitymacja to nie jest potwierdzenie, że pan studiujesz - Aldona swoje... - OK, poddaję się. Co zatem jest takim potwierdzeniem? - Frejr próbował dojść do prawdy, jakkolwiek miał brzmieć wyrok. - Takie pismo, jak pan ma, z dziekanatu. - No to mam - Frejr zaczął wpadać w coraz większą konsternację. - Tak, ale ono jest ważne miesiąc - tak na prawdę Frejr nie pamięta, ile było ważne, ale był to jakiś tragikomicznie śmieszny okres czasu. Frejr zwinął cztery litery i pognał do dziekanatu po kartkę formatu A4, z miesięcznym terminem przydatności do spożycia, która jest ważniejsza od legitymacji studenckiej, na którą nawet można było wziąć gdzieniegdzie kredyt... W tym miejscu Frejr chciał bardzo gorąco podziękować przemiłej pani z dziekanatu (tym razem bez sarkazmów), która dosłownie, w przenośni, stanęła na głowie i tego samego dnia, ba w ciągu tego samego kwadransa załatwiła Frejrowi wszystkie potrzebne pieczątki, podpisy, i zrobiła to bez marudzenia, i w dodatku z uśmiechem. W ten sposób Frejr w ciągu godziny-półtorej z powrotem wył przed konfesjonałem Aldony Trep. Z dumą, nieukrywanym szelmowskim uśmieszkiem i błyskiem w oku wręczył heterze żądany papier. Ten został bardzo dokładnie obejrzany, pióra na skrzydłach orzełka przeliczone, a i nawet bezwstydnica pod ogon mu zaglądała. Nie mogła się do niczego przyczepić. Widać było, że ją to gniecie. - W porządku - rzekła z niejakim ociąganiem. Odraczamy służbę. Proszę podpisać to i to. - Mmm..m...mmmm...mhhhmmmm...uhmmmmyy... - mruczał Frejr wczytując się, czy czasem nie zrzeka się swojej jednej wątroby na rzecz wojska. - Zaraz... Co to jest? - To jest oświadczenie, że co pół roku, co semestr, będzie pan przyjeżdżał i przedstawiał podbitą, ważną legitymację studencką. - Po co? - Abyśmy odroczyli służbę na kolejne pół roku. - Chwileczkę. Przecież legitymacja nie jest potwierdzeniem, że mam status studenta. Przynajmniej godzinę temu nie była. - No jak to nie? Ma pan podbitą legitymację, znaczy, że pan studiuje, prawda? Proszę nie dyskutować tylko podpisać - Aldonę przed rozszarpaniem Frejra z trudem powstrzymały kraty! Frejr koślawo nagryzmolił na kartce "Mickey Mouse", grzecznie podziękował i pożegnał się życząc miłego dnia. Fale czasu wygładziły na piasku pamięci obraz tego, jakich dokładnie słów użył, ale z całą pewnością mniej wprawne ucho usłyszałoby wtedy "idź potrenować biegi i pocałuj mnie w sempiternę".
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi