< > wszystkie blogi

Łasucha Fasolkożercy tajny blog

czyli PurkusiaKuchatka małe co nieco

"Her prison break" - czyli: "Skazana na śmierć" (chyba zgodnie ze standardem tł. filmowych?)

24 sierpnia 2013
" - Panewki ci się przekręcą"
" - Silnik się na bank rozszczelni i będzie lał."
" - Prosta droga do zarżnięcia silnika."
" - Nie płucze się silników z dużym przebiegiem."
Powyższe usłyszałem, gdy mówiłem znajomym, że mam zamiar zrobić płukankę silnikowi przy wymianie oleju.

 
A miałem zamiar, bo po primo: przy poprzednim przeglądzie, po nie wiadomo jakim oleju, mechanik wlał najtańszy mineralny, no a po sekundo: silnik tym mineralnym olejem sobie chlapał gdzie mógł i go sobie na dodatek chłeptał. Umyśliłem sobie więc, że uszczelnię tam gdzie chlapie, zmienię na półsyntetyk i zobaczymy co będzie.

Silnik iRenki, to wysłużony Cleon którego producent w instrukcji obsługi wyraźnie zaznaczył:



Tak więc wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to co mam zamiar zrobić, będzie czystym morderstwem z zimną krwią.

OK. Zobaczymy.

Kupiłem płukankę do czyszczenia silnika, nowy olej i jazda.
Wjazd na kanał, silnik zagrzany do normalnej temperatury pracy.
Z opakowania odlałem do zlewki konkretną ilość środka, jaka wyszła mi z przeliczenia danych podanych przez producenta dla ilości oleju w silniku iRenki.



Płukanka miała ładny kolor, sympatyczny, niedrażniący zapach i konsystencję oleju. Aż trudno uwierzyć, że wyprodukowano ją z przepracowanych olejów mineralnych. Tak przynajmniej wyczytałem w kartach charakterystyki produktu.

Zgodnie z instrukcją wlałem ją do wlewu oleju, korzystając z wysokiej jakości kuchennego lejka plastikowego polskiej produkcji, wykorzystywanego przeze mnie zwykle do lania płynu do spryskiwaczy.



Napisali: "uruchom silnik na około 5 minut, utrzymując go na obrotach nieco wyższych niż przy biegu jałowym.", no to tak zrobiłem.
Proszę, obroty jałowe:



i "nieco wyższe":



No dobra. To ja już się przyznam. Nie dało rady tak trzymać nogi na pedale gazu przez pięć minut :/. Było i więcej. Tak do 1300 obr/min. Ale naprawdę krótko, słowo byłego Zucha.

Później wyłączyłem silnik, łyknąłem kawy, i... 
Przy pomocy przyrządu używanego przez najtęższych inżynierów, najwyższej klasy specjalistów w dziedzinie silników spalinowych, oraz największych mechaników tego świata ze specjalistami formuły 1 włącznie, odkręciłem śrubę miski olejowej.



Zawartość miski zlała się, proszę ja ciebie, błyskawicznie, do specjalnie przygotowanego pojemnika.
Czyli baniaczka po wodzie demineralizowanej z wyciętym jednym bokiem.



A później kapała, i kapała, i kapała...
Zrobiłem porządki w aucie, szyby umyłem, plastiki, dopiłem kawę, a ta kapała dalej.
No ile można czekać? Ja rozumiem dzień, dwa, ale nie pięć minut!
No to odkręciłem kluczem łańcuchowym filtr oleju, przetarłem szmatą korpus silnika, króciec na który nakręca się filtr, i dawaj szykować nowy.
Bo nowy filtr trzeba wcześniej smarnąć olejem. Uszczelkę w sensie.

Wziąłem więc nowy olej z pierwszego tłoczenia (łatwo poznać po "zawleczce"), jak widać:



Usunąłem plastikowe zabezpieczenie, zakręciłem na powrót i przechyliłem baniaczek.



I proszę bardzo, wułala: w zakrętce pozostało akurat tyle oleju ile trzeba żeby smarnąć uszczelkę. 
Nespa?





Nowy filtr wkręciłem ręcznie "z czuciem".
Jak poczułem, że już nie dam rady mocniej to przestałem.

Wkręciłem na powrót śrubę spustową, z nową podkładką miedzianą 22/16 (bodajże), przy pomocy pokazanego już wcześniej przyrządu.
Oczywiście "z czuciem".

Następnie wlałem do silnika nowy olej, używając specjalnie sprokurowanego przez siebie lejka, ze specjalnym karbowaniem wprawiającym molekuły oleju w ruch wirowy celem szybkiego dotarcia do newralgicznych mechanizmów silnika.



Na koniec tradycyjna w przypadku użycia płukanki focia zanieczyszczonego, zużytego oleju:



I druga, tak dla pewności.



Wykonany samochodem przebieg: coś tam poniżej 10 kkm.


Co zauważyłem jadąc do domu po wykonaniu płukanki:

* na przystanku autobusowym pies czochrał się o kostki brukowe chodnika plecami, tarzając się jakoś tak dziwnie z tymi łapami w górze. Możliwe że z powodu: pchły.
* wjeżdżając na parking pod sklepem ma się pierwszeństwo przed audicą wyjeżdżającą z prawej, pod warunkiem że się zwolni i złapie kontakt wzrokowy z jej kierowcą. Trzeba mu przekazać wzrokiem informację: "Jadę."
* pieczarki paczkowane jakieś takie małe a większych w pudełku pod spodem nie ma. Kilogram tańszy o dwa i pół złotego niż w markecie po drugiej stronie ulicy i o złotówkę niż w sklepiku osiedlowym.

Na razie więcej spostrzeżeń nie mam.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
  • Moje subiektywne poglądy i opinie. Można się z nimi zgadzać albo nie. Obowiązku nie ma. Za jakiekolwiek skutki stosowania w życiu codziennym nie odpowiadam. Ach, bym zapomniał... oczywiście "może zawierać śladowe ilości orzechów". I fasoli.
  • Informuj mnie o nowościach na blogu
  • RSS blogu PurkusKuchatek
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi