Jest wiatrem,dech nam odbiera,
Chłodzi, orzeźwia i chłoszcze,
Łazi gdzieś ciągle cholera,
A ja się bezsilnie złoszczę.
Jest światłem, ostoją blasku,
Którego promieniem grzeje,
Lecz czasem mam dość jej wrzasku,
Tego, że z głupot się śmieje.
Piękna jak róża, co pachnie,
Brylantem rosy zdobiona,
Jak jej odbije, jak machnie,
Gęba spuchnięta, czerwona.
Władczyni spojrzeń, uśmiechów,
I aktów rozkosz dających,
Dość mam jej ciągłych pośpiechów,
Tysięcy butów stojących.
Jej dłonie czułość dające,
Jej oczy jak tonie błędne,
A konto wciąż malejące,
Tylko przez rzeczy niezbędne.
Ciało jej jak alabaster,
Tak delikatne, pachnące,
Ochotę mam czasem plaster,
Użyć na usta bredzące.
Taką kobieta jest właśnie,
Ciężki z nią żywot i bieda,
Lecz niech to piorun trzaśnie,
Bo bez niej żyć też się nie da.
Chłodzi, orzeźwia i chłoszcze,
Łazi gdzieś ciągle cholera,
A ja się bezsilnie złoszczę.
Jest światłem, ostoją blasku,
Którego promieniem grzeje,
Lecz czasem mam dość jej wrzasku,
Tego, że z głupot się śmieje.
Piękna jak róża, co pachnie,
Brylantem rosy zdobiona,
Jak jej odbije, jak machnie,
Gęba spuchnięta, czerwona.
Władczyni spojrzeń, uśmiechów,
I aktów rozkosz dających,
Dość mam jej ciągłych pośpiechów,
Tysięcy butów stojących.
Jej dłonie czułość dające,
Jej oczy jak tonie błędne,
A konto wciąż malejące,
Tylko przez rzeczy niezbędne.
Ciało jej jak alabaster,
Tak delikatne, pachnące,
Ochotę mam czasem plaster,
Użyć na usta bredzące.
Taką kobieta jest właśnie,
Ciężki z nią żywot i bieda,
Lecz niech to piorun trzaśnie,
Bo bez niej żyć też się nie da.
--