Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Christopher Lee - prawdopodobnie największy kozak kina

141 538  
1101   50  
Gdyby nie to, że zagrał postać zdradzieckiego Sarumana w epickich adaptacjach powieści Tolkiena, prawdopodobnie nie wiedzielibyśmy, że Christopher Lee jeszcze żyje. Podczas gdy najmłodsi z czytelników kojarzą tego sędziwego aktora z rolą czarnoksiężnika, to ich ojcowie zachwycali się jego charyzmą w filmie o Jamesie Bondzie, a z kolei ich ojcowie drżeli ze strachu podziwiając Christophera Lee jako Drakulę.

Ten chudy, posępny staruszek nie tylko jest aktorem, ale i najprawdziwszym chojrakiem i gwiazdą muzyki metalowej.

Ale po kolei...  
Urodził się w Wielkiej Brytanii w czasach, kiedy szczytem lansu były czterokołowe, przedziwne wehikuły napędzane benzyną (1922 rok). Rodzice rozwiedli się kiedy Christopher miał zaledwie kilka lat. Jego matka, znana śpiewaczka operowa, wzięła ponownie ślub. Tym razem wybrankiem jej serca był bankier spokrewniony z Ianem Flemingiem, facetem, który stworzył postać Jamesa Bonda.

Właściwie skoro jesteśmy przy tej postaci, warto się na moment zatrzymać.

Wybuchła wojna. Młody Lee zgłosił się na ochotnika do fińskiej armii tłukącej się wówczas z Sowietami podczas tzw. Wojny Zimowej. Następnie skierowany został do służby w Royal Air Force. Trochę go zniosło - trafił do południowej Afryki, gdzie przeszedł szkolenie i został pilotem. Niestety problemy ze wzrokiem sprawiły, że długo sobie nie polatał. Zamiast tego wyjechał na północ tego kontynentu i zasilił oddziały RAF-u. Jednak najciekawsze miało dopiero nastąpić.

Wojenne losy sprawiły, że Christopher przyjęty został do Kierownictwa Operacji Specjalnych – założonej przez Winstona Churchilla, tajnej brytyjskiej organizacji rządowej, wyspecjalizowanej zarówno w działaniach batalistycznych, jak i propagandowych oraz szpiegowskich.

Można powiedzieć, że Lee był świadkiem rodzenia się Jamesa Bonda. Oto bowiem wśród innych agentów tej organizacji znalazł się wspomniany Ian Fleming, który otoczony brytyjskimi szpiegami i sprytnymi gadżetami, właśnie przeżywał chwile swego największego natchnienia. Wielu współpracowników Flemminga trafiło później na karty jego książek.

Po zakończeniu wojny, Christopher zdecydował, że zostanie aktorem. Swój pierwszy występ zaliczył w 1947 roku i trzeba przyznać, że kariera poszła mu jak po maśle. W ciągu swej pierwszej aktorskiej dekady zagrał w przeszło 30 filmach i pięknie wślizgnął się w czasy, kiedy światło dzienne ujrzała kultowa dziś wytwórnia filmów Hammer. Z jakich filmów słynęła ta firma, wie każdy szanujący się kinomaniak – gnijące trupy, żądne krwi wampiry, seksowne brodate kobiety o trzech cyckach i, zawodzące do tych ostatnich, wilkołaki w okresie godowym. Hammer to podwaliny współczesnych horrorów i trzeba przyznać, że duża w tym zasługa Christophera Lee, który doskonale zrozumiał klimat kina grozy.

Aktor zagrał wszystkie najważniejsze postacie, które zdefiniowały filmowy horror.

Był monstrum Frankensteina

Drakulą (przyodziewał sztuczne kiełki i pelerynkę na potrzeby 10 filmów o tym wampirze...)

 

Mr. Hyde'em

 

oraz Mumią

 

Zagrał też postać samego Rasputina w filmie „Rasputin, the Mad Monk”. To dość ważna rola Christophera – jakoś tak się dziwnie złożyło, że aktor ten, dzieckiem jeszcze będąc, miał okazję poznać księcia Feliksa Jusupova – człowieka, który wraz z kilkoma wtajemniczonymi osobami podał prawdziwemu Rasputinowi truciznę. Jak wiemy z historii, tajemniczy mnich na takie wynalazki był odporny i odmówił kopnięcia w kalendarz. Oprawcy postanowili więc go ubić za pomocą broni palnej. Ofiara pomimo przyjęcia czterech kulek również nie garnęła się do wyzionięcia ducha. Ostatecznie Rasputin ugiął się pod siłą perswazji żelaznego pręta. Dla pewności zmaltretowany zwłok brodatego faworyta rosyjskiego cara wrzucony został do rzeki. I dobrze się stało – sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną zgonu było utonięcie.

Wróćmy jednak do Christophera Lee...



 

Jedną z jego ról była też postać Fu Manchu – złowrogiego, azjatyckiego geniusza zła. Aktora trudno było poznać pod tym orientalnym make-upem.

Christopher Lee w swych ostatnich wywiadach zawsze podkreśla, że lubi wyzwania i nie boi się wprowadzać w swoją karierę powiewów świeżości, dlatego gdy nadarzy się okazja chętnie angażuje się w dość nietypowe projekty. Jednym z takich był film pornograficzny (tak zwany „miękki pornos”) „Eugenie”.


Nastały czasy Jamesa Bonda. Z wiadomych powodów Lee miał pojawić się w pierwszym filmie o przygodach Agenta Jej Królewskiej Mości. Niestety, producenci nie dogadali się z Flemingiem i rolę głównego przeciwnika brytyjskiego szpiega zagrał kto inny. Dopiero w 1974 roku aktor wcielił się w postać zabójczego Scaramangi w „Człowieku ze złotym pistoletem”.
 


 

Dalsza kariera Christophera nie zwalniała ani na moment, mimo że aktor zbliżył się do wieku emerytalnego (co w jego przypadku absolutnie nic nie oznacza – on zawsze był w wieku emerytalnym!).

Role wszelkich ucieleśnień najczystszego zła wcale nie zepsuły mu reputacji i ze sporym powodzeniem zagrał zarówno Sherlocka Holmesa jak i, całkiem niedawno, kardynała Stefana Wyszyńskiego...
 

 
Kiedy w końcu nadszedł czas i pewien nowozelandzki reżyser nieśmiało zaproponował Christopherowi współpracę przy "Władcy Pierścieni", aktor poczuł, że oto spełnia się jedno z jego największych marzeń. Chyba mało kto zna Śródziemie tak jak on – artysta ma w zwyczaju czytać powieść Tolkiena przynajmniej raz w roku. Zważywszy, że niestrudzony odtwórca Drakuli trochę tych lat ma, wydaje nam się, że w tym momencie potrafi on przywołać z pamięci każdy fragment tolkienowskiego dzieła...

Niestety, aktor musiał sam sobie to przyznać - na rolę Gandalfa nie mógł już liczyć ze względu na swój dość zaawansowany wiek – kiedy Jackson kręcił 11 lat temu „Drużynę Pierścienia”, Lee właśnie kończył 81 lat.

Idealną rolą dla niego okazała się postać Sarumana – przez to oszczędzono sędziwemu artyście konnych jazd i wysiłków związanych ze scenami batalistycznymi, a zły czarnoksiężnik o basowym głosie na trwałe wbił się w historię kinematografii.

Niestety, walk nie oszczędzono Christopherowi na planie nowych „Gwiezdnych Wojen”, gdzie wcielił się w postać hrabiego Dooku. Okazuje się, że Lee jest całkiem niezłym szermierzem i większość pojedynkowych popisów podczas walki z Yodą aktor wykonał bez pomocy dublera. Ten się dopiero przydał do ujęć wymagających nieco żywszego przebierania nogami.

https://www.youtube.com/watch?v=3UQ-pHa87Gc

Słynny Drakula lada moment skończy 90 lat i nic nie wskazuje na to, aby miał wreszcie przejść w stan spoczynku, mimo że wydaje się, że czasem ktoś mu to sugeruje – aktor został na przykład zatrudniony do podkładania głosu samej Śmierci m.in. w filmowej wersji „Koloru Magii” Terry'ego Pratchetta. Póki co jednak Christopher Lee ma co robić przez najbliższych kilka lat - właśnie po raz kolejny uzupełnił ekipę Petera Jacksona, aby powtórzyć rolę Sarumana w „Hobbicie”.

W międzyczasie trafił do Księgi Rekordów Guinnessa jako aktor, który zagrał najwięcej ról - od 1947 roku nagromadził ich aż 275 (zakładamy, że te dane są już nieaktualne...), został pasowany na rycerza przez księcia Karola i stanowczo zaprzeczył pogłoskom mówiącym, że jest właścicielem wielkiej biblioteki wypełnionej okultystycznymi książkami (przyznał się jedynie do posiadania jedynie kilku ich egzemplarzy). 
Podczas swojego długiego życia Christopher Lee nauczył się 12 języków - ułatwiło mu to występy w zagranicznych filmach

A, no i od 2004 jest... wokalistą w zespole metalowym. Jako narrator i operowy śpiewak (!) nagrał już 5 albumów z włoskimi przedstawicielami urywającego jaja nagromadzeniem epickiego kiczu power metalu.

Grupa Rhapsody (dziś kapela znana jako Rhapsody of Fire) znana jest ze swego uwielbienia do ziejących ogniem pięciogłowych smoków, nimfomańskich elfic, latających toporów i krasnoludów z brodami sięgającymi aż za worki mosznowe.

Klimat fantasy zawsze pasjonował Christophera Lee – trudno się więc dziwić, że świetnie się tam odnalazł.

https://www.youtube.com/watch?v=z16_mx1edG0

Źródła: 12345


Oglądany: 141538x | Komentarzy: 50 | Okejek: 1101 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

26.04

25.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało