< > wszystkie blogi

Powiało nudą

Od dziś zawsze będę kończył, to co zacz...

Jak stwierdzili, że armat w moim rozmiarze brak

26 września 2011
W poprzednich odcinkach nasza saga traktowała o tym, jak Frejr otrzymał status "przyszłe mięso armatnie" oraz jak został zaproszony do "mięsnego". Dziś niesamowity zwrot akcji, ponieważ...
Frejr pomyślał sobie, że ze wszystkich głupich rzeczy, jakich dokonał w swoim życiu, pomysł wpakowania się dobrowolnie do armii, jest jednym z durniejszych. A już z całą pewnością znajduje się w ścisłej czołówce. Tuż za ideą ładowania baterii wprost z kontaktu. "Do armii". Brzmi to dość górnolotnie i w tym przypadku jest określeniem nieco na wyrost. Frejr będąc na studiach otrzymał szansę uczestniczenia przez cały semestr w czymś, co zowało się, jeśli go dobrze pamięć nie myli, a zazwyczaj myli, "przysposobieniem obronnym". Bladego pojęcia nie miał co to, ale słyszał, że w czasie sesji zdając jeszcze jeden durny egzamin, będzie miał Wuja Woja z głowy. Był tylko jeden mały haczyk. Prócz egzaminu czekał go miesiąc okrutnego, z dala od najbliższych, ciężkiego, mającego na celu złamać jego hart ducha, czynny oraz bierny opór psychiczny przed upokarzaniem i wykonywaniem bzdurnych poleceń jakiegoś kretyna, pobytu w koszarach. Ale czego to się nie robi dla urody... I tego, by państwo odzajączkowało się wreszcie od końca układu pokarmowego Frejra. Sala zaczynała pękać w szwach. Sala, w której miała się odbyć prezentacja wspaniałej armii, przedstawienie zalet i korzyści z dobrowolnego oddania się w poobgryzane szpony, w większości, zakompleksionych matołów, którzy poniżając innych, poprzez wykorzystywanie swojej rangi, doznają pewnego rodzaju ekstazy, a sikając na szeregowych z wyższych stopni drabiny... No dobrze, nieco tu kogoś poniosło... Dość, że po jego wcześniejszych kontaktach z tą "firmą" Frejr wyrobił sobie odpowiednie, dodajmy nie najlepsze, zdanie o poziomie inteligencji uczestników tej organizacji. Aby się dostać do środka sali, największym problemem okazało się zanurzyć w nurt potoku kretynów, którzy podobnie jak Frejr, chcieli w ten sposób mieć z głowy fikcję zwaną szumnie przygotowaniem do obrony kraju. Kiedy wartka rzeka ludzi została osiągnięta, tak naprawdę wystarczyło już teraz tylko podnieść obie nogi i podryfować do środka. Wewnątrz, na pięknych, młodych i silnych młodzieńców oraz urocze wysportowane młode kobiety... Dobrze, skończmy z fantazjami, przecież znajdujemy się na Politechnice, czekała... Helga...? Co prawda w brudno zielonym, wojskowym mundurze nie było jej do twarzy, ale bądźmy uczciwi, w niczym nie byłoby jej do twarzy. Frejr był pewien, że któraś z niemieckich kobiet służących w SS przyjechała infiltrować nasze wojsko. Frejr spróbował przełamać swoją wrodzoną skromność i nieśmiałość do płci pięknej, podszedł i zagaił. - Bry, podobno można odbęb... spełnić obowiązek wobec swojej ojczyzny i już w trakcie studiów istnieje możliwość oddania się w czułe i opiekuńcze ramiona Armii Wojska Polskiego? - Tak jest. Proszę oto ulotka - Helga cisnęła wrogie spojrzenie we Frejra... Oraz ulotkę propagandową. Frejr chwilę przyglądał się wyszczerzonym twarzom jakichś młodzieńców, pod krzykliwym nagłówkiem. - Tia... - zaczął lekko niepewnie i nieśmiało. - Ale słyszałem, że można TO zrobić, będąc na drugim roku studiów... - Tak jest! - Frejr zaczął się zastanawiać, czy jej istota szara, która powinna znajdować się gdzieś pomiędzy uszami, jest już wystarczająco śnieżnobiała z powodu długotrwałego prania, czy może ten sposób bycia stał się jej drugą naturą. - Aha... Czyli nie będzie problemu, jeśli jestem na trzecim roku? - Zombie zmierzyło go wzrokiem. - Będzie. Nie można! - Ale co za różnica. Przecież nie chcę się wymigiwać. Wręcz przeciwnie. Dobrowolnie chcę pójść w pasz... Do armii, żeby służyć ojczyźnie - takie kłamstwa nawet Frejrowi ciężko przechodziły przez gardło. - Nie można. Następny. - No skoro tak, to w ogóle mnie nie dostaniecie - właściwie, to ponieważ Frejr jest nieokrzesanym chamem i uważa, że słowo "takt" wykorzystywane jest jedyniew przemyśle fonograficznym, padło tam określenie, które rani uszy staruszek wychodzących w niedzielę z kościoła, a także przez niedouczonych matołów, lub ze względu na oszczędność spray'u, pisane z błędem na murach miast. Frejr obrócił się na pięcie i spokojnym krokiem wyszedł z sali, zostawiając oszołomioną Helgę z naręczem propagandowych ulotek. A przynajmniej usiłował, jednak tłum młodzieży pragnącej poczuć się jak Rambo, w czasie najbliższych wakacji, skutecznie przeszkadzał, więc Frejr się po prostu przeczołgał pomiędzy ich nogami niczym saper na polu minowym, z gracją wymykając się co chwilę śmierci. Czy Frejr, uciekł Heldze? Czy uda mu się dotrzymać danego jej słowa? O tym wszystkim w następnym odcinku.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi