< > wszystkie blogi

Norweski dziennik, część 3 - Za kółkiem

26 listopada 2010
Nie, nie będzie to relacja z jakiejś przejażdżki, lecz kilka spostrzeżeń o tutejszych kierowcach.
Cóż rzec mogę. Swego czasu miałem przyjemność słuchać jednego z moich wykładowców, który opowiadał o tym, jak w różnych miejscach europy zwykli ludzie prowadzić swe mechaniczne konie. Generalny obraz, który się z tej opowieści rysował, był taki, że im bardziej na południe tym większe wariatkowo na drogach, zaś na północ większy spokój. Polska zaś znajduje się gdzieś po środku tej stawki. Ile w tym prawdy - nie wiem, słyszałem jednak, że Włosi, czy Hiszpanie jeżdżą bardzo agresywnie i nerwowo (trąbią, wymuszają pierwszeństwo itp). Zaś Skandynawowie są na drodze spokojni i uprzejmi. Moje obserwacje zdają się to potwierdzać. Choć - co muszę podkreślić - są to obserwacje z jednej pory roku i jednej, niedużej mieściny. Jedną z przyczyn takiego zachowania jest zapewne temperament Wikingów, którym, jak się zdaje, niewiele pozostało z ich dzikich przodków. Norwegowie do wszystkiego zdają się podchodzić dość niespiesznie i przekłada się to też na styl jazdy. Drugą zaś niewątpliwą przyczyną małej prędkości i ostrożnej jazdy miejscowych jest.... zima. Zwyczajnie, nie da się jechać bardzo szybko po pokrytych śniegiem i lodem drogach, których pobocza są zawalone zaspami. Owszem, główne drogi są ładnie odśnieżone i posypane. W dodatku nie sypie się ich tu piaskiem, lecz drobnymi kamyczkami pochodzącymi prawdopodobnie z kruszonych skał. Wystarczy jednak zjechać z głównych traktów w osiedlowe uliczki, by znaleźć się na lekko, lub wcale nie posypanym za to dobrze ubitym i wyślizganym śniegu. I wtedy pomagają tylko niskie prędkości, spokojna jazda bez gwałtownych manewrów i bardzo dobre opony zimowe (często z zakazanymi u nas kolcami). I na koniec ciekawostka. Jedynym często powtarzającym się gwałtownym manewrem jest ostre hamowanie przed przejściami dla pieszych. I to często w takich sytuacjach, że łatwiej i bezpieczniej byłoby śmignąć przez to przejście. Dziś dowiedziałem się skąd to się bierze.Otóż nie ustąpienie pieszemu, który zbliża się do przejścia kosztuje tu 3500 koron norweskich, a nikt tu specjalnie nie hołduje popularnej u nas zasadzie, że nie ma wykroczenia, dopóki cię nie złapią. Mandaty za wykroczenia drogowe są tu zresztą w ogóle dość wysokie i to pewnie też przyczynia się do spokojniejszej jazdy. Pozdrawiam wszystkich, zwłaszcza zaś polskich kierowców. I zmieńcie opony na zimówki w końcu :D
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi