Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Forum > Półmisek Literata > taki sobie złośliwy tekścik
chanya
Przeczytałam właśnie nowy zbiór opowiadań Studzińskiego. Autor wypala się najwyraźniej. Po tylu powieściach (dokładnie po dwunastu) wydał „broszurkę” z dwudziestoma opowiadaniami. Opowiadania te traktują o tak prostych sprawach i o najzwyczajniejszych ludziach, że przez moment zastanawiałam się, czy w ogóle ją recenzować. Przemknęła mi przez głowę myśl, żeby może przemilczeć fakt ukazania się zbiorku. Zignorowanie bywa najokrutniejszym ciosem, najbardziej złośliwym komentarzem. Obawiam się jednak, że ktoś posądzi mnie, że nie jestem na bieżąco. Nie mogą sobie pozwolić na taką kompromitację.

Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że użycie pewnych sformułowań w zetknięciu z banalną treścią opowiadań nada mi jeszcze bardziej intelektualnego charakteru. Przygotowałam już sobie kilka takich wyrazów i zwrotów. Wypisałam je w notesie ale poszukam jeszcze około dwudziestu, no może trzydziestu i dopiero zacznę pisanie recenzji. Nie zdecydowałam jeszcze ostatecznie czy będzie ona pozytywna czy negatywna, zależy to od tego, jakie słowa uda mi się zebrać. Na razie mam: etalaż (użyje go w zwrocie „etalaż emocjonalno- intelektualny”;), interieur (użyję go do metafory opisującej otwartość autora w umieszczaniu wątków autobiograficznych), lorgnon (zamiast pisać o przecieraniu oczu ze zdziwienia użyję „podnoszenia lorgnon do oczu”- co prawda nie mam lorgnon, ale mam w planie taki zakup). Mam też z łaciny „modus faciendi” oraz „prater legem”. Te łacińskie określenia po prostu wsadzę gdzieś między wiersze, na pewno będą pasowały. Śpieszę się ze znajdywaniem nowych określeń, bo mam ich niewiele a recenzja ma być gotowa za dwa dni.

Przed chwilą w radiu słyszałam piękny wyraz „afirmacja”. Na pewno nikt nie będzie wiedział co oznacza ( nawet ja sama pierwszy raz go słyszę) i „fatalizm”. Ten „fatalizm” to oczywiste co oznacza więc skłaniam się powoli ku recenzji krytycznej. Tym bardziej, że jeżeli napiszę coś pozytywnego, to nikt się tym nie przejmie szczególnie, albo co gorsza pomyśli, że ten Studziński jest bardziej zaawansowany intelektualnie ode mnie. Właściwie, to wszystko jedno co napiszę i tak nie przeczyta tego nikt dostatecznie rozwinięty literacko, kulturoznawczo czy intelektualnie. Nie sięgnie po nią nikt dostatecznie dojrzały emocjonalnie. Wszakże Dostojewski, Proust, Gombrowicz już nie sięgają po recenzje.


Kochani czytelnicy „Zeszytów literatury i sztuki”
Sięgnęłam dziś po tak długo wyczekiwane, nowe dzieło ojca naszych sukcesów na niwie literatury europejskiej, naszej Dumy narodowej Edgara Marii Bene- Studzińskiego. Jeszcze pachnące drukarnią i atramentem rękopisu pochłonęłam, nie mogąc oderwać się ani na chwilę. Jakież było moje zdumienie i brwi uniosły się wysoką ponad lorgnon gdy po kilku zaledwie godzinach przemówiła do mnie ostatnia strona tej cudnej zdawałoby się z początku prozy.


Nieźle, może nieco pensjonarskie, ale widać dobre wychowanie i wpajane wartości już od najmłodszych lat.

Zdumiał mnie najmocniej etalaż emocjonalno- intelektualny autora, co przy jego bagażu doświadczeń i dokonań jest mocno

Muszę to zostawić na razie, bo nie napisałam w notesie co znaczy ten etalaż i teraz nie wiem, zapomniałam. Później dokończę to zdanie, gdy wrócę do domu, bo nie mam z sobą słownika wyrazów obcych ( oczywiście Kopalińskiego, jakiż by inny).

Na krótkie zatrzymanie się zasługuje zwłaszcza opowiadanie pod jakże uroczym tytułem : „Za chmurami zawsze Słońce i gwiazdy ”. Na wskroś jest ono bowiem przesiąknięte fatalizmem. Chciałoby się aż krzyknąć: :”więcej optymizmu kolego, więcej wiary w szczęśliwe tory losu”. Okrzyk ten zawiera taki ładunek afirmacji optymizmu radości, że

Swoją drogą, to on chyba wie, ze się wypala i stąd ten fatalizm, no najwyżej, że ma jakieś inne problemy, ale tym nie mam zamiaru się zajmować.
Na razie przerywam pracę. Mam jeszcze dwa dni, lepiej nie śpieszyć się zanadto. Pośpiech może tylko zniweczyć dzieło.

--

mikmiki
mikmiki - Superbojownik · przed dinozaurami
nie to, że się czepiam czy coś ale czy to nie powinno się znaleźć
tutaj

--
Podobno przepłaciłem za sygnaturkę! Powiedzcie proszę, że to nieprawda :(

chanya
miki- ale dlaczego? proszę chociaż słówko uzasadnienia.

--

mikmiki
mikmiki - Superbojownik · przed dinozaurami
Po prostu takie odniosłem pierwsze wrażenie po przeczytaniu Twojego tekstu. Pewnie dlatego, że rózni się formą od pozostałych tu zamieszczonych no i ukazuje twórczy akt powstawania profesjonalnej recenzji ;)

--
Podobno przepłaciłem za sygnaturkę! Powiedzcie proszę, że to nieprawda :(

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
Zapowiedziałem gdzie indziej, że napiszę co nieco o powyższym tekście. Szczerze przyznam, że nie wiedziałem z początku, jak to ugryźć, a i teraz nie czuję się pewnie pisząc tutaj.
No, ale słowo się rzekło! Toteż nie godzi się przemilczać, ignorować i zadawać najokrutniejszy cios.

Wpierw odniosłem wrażenie, iż jest to zalążek prawdziwej recenzji -- nie ja jeden, jak widzę. Potem zwątpiłem. Teraz doprawdy nie wiem, czy imć Bene-Studziński istnieje -- nic o nim nie znalazłem. Z pewną obawą przyjmuję, że facet jest wymyślony; tak samo bohaterka pisząca recenzję nie jest chanyą. Najwyżej się mylę i wyjdę -- na pewno w oczach Studzińskiego, któremu beztrosko odmawiam podstawowej cechy: istnienia -- na kompletnego ignoranta nieznającego nawet "Zeszytów literatury i sztuki". Trudno.

Kobieta mówiąca krótkimi, konkretnymi zdaniami przymierza się do recenzji, w którą włoży jak najwięcej mądrze brzmiących określeń, a i stylistycznie się wysili, by brzmiało to, hmm..., ponadprzeciętnie? :chanya skomentowała była kilka moich utworków, ale nigdy w ten sposób -- stąd upewniłem się nieco w podejrzeniu, że nie pisze tu ona o sobie. Naturalnym (dla zapatrzonego w siebie egocentryka) biegiem rzeczy zastanowiłem się, czy aby nie o mnie -- wtrącam ostatnio swoje trzy...dzieści groszy w każdy wątek, beztrosko krytykuję innych, jakbym chciał popisać się w dziecinny, sztubacki sposób -- gnojąc kogoś zdać się lepszym przez porównanie. Tym bardziej, że jeżeli napiszę coś pozytywnego, to nikt się tym nie przejmie szczególnie, albo co gorsza pomyśli, że ten Iksiński jest bardziej zaawansowany intelektualnie ode mnie. A może "mądre" słówka nawiązują do naszej niedawnej dyskusji pod jednym z moich opowiadanek? Może "afirmacja" jest zemstą za "peryselenium"?
Oczywiście sądzę podług siebie -- ja byłbym zdolny uczynić taki figiel. Nie wiem, czym kierowała się :chanya, ale wolę przecenić kobietę, spadkobierczynię Ewy -- pomocniczki węża; bo niby z jakiego powodu nazwała swój tekścik złośliwym?

Załóżmy jednak, że nie jest tak. Załóżmy, że chodzi po prostu o przedstawienie epizodu z życia recenzentki.
Prawie cały tekst jest monologiem wewnętrznym, ewentualnie monologiem skierowanym do jakiegoś słuchacza, czytelnika, wypowiadanym jakby od niechcenia, ze sporą pewnością siebie. Takie pytlowanie -- zrobię to, potem to, nie oceniajcie mnie, bo i tak nie słucham, poza tym wiem lepiej. Nie ma tu zaczepienia o konkretne miejsce, jakiegokolwiek opisu zewnętrznej rzeczywistości. Jest tylko zbiór opowiadań i recenzentka absorbująca z otoczenia wyrazy i zwroty. Przyczepić się nieobecności miejsca czy akcji nie wypada, gdyż mało kto opowiadając o krótkoterminowych planach zawodowych zaczyna: "Usiądę sobie przy biurku, które niestety nie jest z mahoniu, i wpierw odetchnę głęboko z wzrokiem skierowanym w okno. Niebo, zgodnie z zapowiedziami meteorologów bezchmurne i błękitne, zatrzyma moją uwagę przez chwilę, nim ze świadomością zbliżania się przytłaczającego terminu dotknę piórem czystą kartę..."; miast tego naturalnie mówi się: "Usiądę i napiszę.". Tak samo nie dziwi, że choć bohaterka nie mogła oderwać się ani na chwilę, to nigdzie później nie mówi, że przestała skłaniać się powoli ku recenzji krytycznej -- ma prawo do nielogiczności, szczególnie jako kobieta.
Na moje nieszczęście baba w monologu nie nudzi. Gdyby jeszcze zechciała choć trochę, miałbym na co narzekać -- a tu jakoś nie mogę. Może tracę formę, lecz pozostało mi chwalić. Bez przesady, oczywiście, bo ów krótki tekścik nie pokazuje, że :chanya umie stworzyć bohatera, opisać świat, budować napięcie i prowadzić akcję -- już więcej pokazała opisując kotkę; potrafi zająć na chwilę krótką wypowiedzią, prostymi zdaniami, a to też wbrew pozorom niełatwe. I za to mogę -- zgrzytając zębami -- chwalić, mimo że wcześniej skłaniałem się powoli ku recenzji krytycznej.

No, wypowiedź wyszła mi długa niemiłosiernie. Wszystko przez troskę, by nie ugryźć się w jęzor, gdyż nieznajdujący ujścia na zewnątrz, skoncentrowany jad byłby niechybnie dla mnie samego niebezpieczny śmiertelnie.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
:KoX- nareszcie, już nie mogłam siedoczekać-uwielbiam Cię za to zdanie ostanie

Wszystko już Ci wcześniej powiedziałam- nie uważałeś!

Ja po prostu nie znoszę krytyków sztuki. Uważam, że są to ludzie mało (jeśli w ogóle) twórczy, którzy wszystko co umieją to porównywać różne dzieła, prowadząc przy tym narrację w sposób sugerujący, że to ich własna, profesjonalna i poparta ogromną wiedzą i mądrością synteza. Oczywiście porównaniu podlegają utwory (czy dzieła) ludzi, dla odmiany twórczych, prawdziwych artystów. Tak więc fotografia ocenia żywy krajobraz, albo ptak wypchany trocinami ocenia orła latającego itp.

No i komu oceniać, czy są to prawdziwi, zdolni i wspaniali artyści, czy nie? Kto jest aż tak mądry?

Ja sama nie lubię tego robić, co oczywiste a już na pewno nie w takim miejscu ja to. Tu piszą ludzie tylko dla przyjemności. Ocenianie ich to jak krytykowanie, że ktoś ma brzydki śmiech: "nie śmiej się, bo rżysz jak koń"- okropne, prawda?
Poprosiłeś mnie o ocenę i uznałam, że chcesz, to proszę. Widocznie lubisz Jeśli nie piszesz tylko dla przyjemności pisania, ale też zależy Ci na wywoływaniu uczuć u innych, to wiedz, że Twój "Płot" dał mi dużo przyjemności, podobnie "Kamyk". Po Twoją książkę, której fragmentem jest "Płot" lub "Kamyk" chętnie sięgnę, gdy zmęczona wrócę do domu. To najbardziej pozytywna ocena jaka jest możliwa. Na resztę niech spadnie zasłona milczenia. Znajdzie się wiele osób mających odczucia biegunowo przeciwne do mojego. De gustibus non disputantum est , niech każdy czyta, słucha i ogląda to, co sprawia mu radość a nie to, co pochwalił na łamach gazety jakiś bardzo mądry krytyk.
Ja na przykład uwielbiam pasjami Marlina Mansona ale nigdy nie powiedziałam nic złego o muzyce Ich Troje. Jest to muzyka zupełnie inna niż mojego ukochanego MM, ale czy gorsza czy lepsza, tego nie wiem.
Pisz KoX i bądź głuchy zarówno na pochlebstwa jak i krytykę.


BTW- Bene- Studziński to oczywiście fikcja tekścikowa* a pani krytyk nie rozumiejąca słów "afirmacja" i "fatalizm" to nie ja Bogu dzięki.

* specjalnie nie napisałam "fikcja literacka" gdyż jakiś krytyk literatury mógłby złośliwie wyśmiać mnie, że nazywam miedzy wierszami te moje bazgroły literaturą. Nie zdruzgotałoby mnie to szczególnie ale czemu mam draniowi ułatwiać zadanie ?

--

chanya
Jeszcze jedno- oczywiste jest, że nie ma tu żadnej aluzji na Twój temat- Ty wszakże sam piszesz, jesteś twórczy, wystawiasz również własne plecy na baty.

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
:chanya
O nie! Tak dobrze nie ma, żebym się zaraz z Tobą we wszystkim zgodził!

Nie będę bronił wypchanych trocinami krytyków, ale ze stwierdzeniem: "Tu piszą ludzie tylko dla przyjemności. Ocenianie ich to jak krytykowanie, że ktoś ma brzydki śmiech" zgodzić się nie mogę. Wróć! Być może jest to prawda (acz nie w moim przypadku!) -- lecz jeśli tak, to bardzo źle. Teraz ja -- człowiek nieszczędzący ostatnio krytyki miśkowi666, Yenn, wcześniej kamerkowi i innym wedle własnego widzimisię -- spróbuję przekonać Cię, dlaczego tak sądzę i dla jakiej przyjemności pisać się powinno.

Otóż dla przyjemności tworzenia pisze się do szuflady. Zauważ, ja nie włamuję się do żadnego domu, nie czaję się za zasłoną po to, by nocą przy świetle trzymanej w zębach latareczki zaczytywać się czyimiś prywatnymi wypocinami; nie skrobię ołówkiem kąśliwych uwag na marginesach. Tak samo, jeśli ktoś trzyma swe utwory jako pliki w komputerze, nie szukam elektronicznej drogi wejścia, nie praktykuję hakerskich sztuczek w celu zdobycia tekstu i doklejenia doń swych narzekań. Oni sami przynoszą teksty tutaj, do nas; my też przynosimy. Pragną, pragniemy ich upublicznienia, chcemy pokazać je światu, zachwycić nimi, a może tylko poczuć się zauważonymi. Coś stworzyłem! -- mówimy przez to. Nie piszemy jedynie dla przyjemności pisania, ale dla miłego uczucia, że ktoś obcy to przeczyta i (mamy nadzieję) doceni, a może również -- takie nastawienie uważam za najlepsze -- dla przyjemności czytania, która to przyjemność nie jest bynajmniej autora; jest Twoja lub moja, lub jeszcze czyjaś -- przyjemnością czytelnika.
Ja jako autor staram się zaspokoić odbiorcę. Nie zawsze trafiam do wszystkich, wiesz to bardzo dobrze.

W przypadkach, gdy autorem nie jestem, jestem czytelnikiem; wtedy często marudzę, brzydko, niewdzięcznie i bez skrupułów wyrażam swoje zdanie. Jestem tak krytyczny, gdyż uważam, że w ten sposób czynię dobrze. Tak jak na Mięsnych, gdy trafi się dowcip wybitnie nieśmieszny, autentyk żenujący albo napisany bez ładu i składu, zaraz czytający łypią jeden z drugim, jęczą o przecinki i inne pierdoły, a w skrajnych przypadkach krzykną w języku trolli: -- Ić stond! Chcą czytać dowcipy śmieszne, autentyki napisane tak, że dają się zrozumieć. To dlatego, iż forum z dowcipami nie istnieje jedynie dla połechtania ego osoby wrzucającej, ale głównie w celu dostarczenia rozrywki innym. Uważam, że tutaj powinno być podobnie. Na mięsnych mogą pozwolić sobie na ostracyzm, my tutaj nie bardzo, gdyż tekstów (i komentarzy) pojawia się względnie mało. Z tego powodu nie mówię nikomu, by uciekał i nie wracał; właściwie nie zdarzyło się, bym miał taką ochotę. Ale jeśli coś mi się nie podoba, występuję w trosce o poziom. Narzekam i krytykuję, tak, lecz zawsze staram się czynić to w konstruktywny sposób, by autor za następną próbą postarał się bardziej. Może nie skorzystać z moich rad, może wrzucić i trzy gorsze teksty -- ma do tego prawo; nawet gdybym był moderatorem tego forum, nie wyciąłbym żadnego z tekstów tylko za to, że nie zaspokaja moich potrzeb czytelniczych.

Zabrzmi to jak wypowiedź maniaka realizującego własną, niezrozumiałą dla innych misję, ale ja naprawdę uważam, że moja krytyka jest dobra. Gdy czytelnik milczy, jest najgorzej, bo autor nic z tego nie ma; kiedy chwali, jest miło i może to być konstruktywne w sposób zachowawczy. -- Rób tak dalej -- mówi, czyli właściwie dba, by nie popsuło się to, co już jest. Natomiast gdy krytykuje, to poświęca swój czas na coś, co widocznie nie do końca się mu podoba, a to należy docenić. Taki krytyk wierzy -- ja wierzę -- że użerając się z niedoskonałym tekstem, analizując go i czytając pięć razy, daje autorowi coś, czego on sam nie może sobie zaoferować (i dlatego jest to bezcenne) -- inne spojrzenie na dzieło; z tego można najwięcej zyskać, to jest konstruktywne w sposób rozwojowy. Taką odmienną perspektywę ukazałaś mi Ty, gdy o to poprosiłem. Dałby Bóg więcej takich osób! Na temat "Rekordu" wpierw wspomniałaś o terminologii, zaś dopiero gdy specjalnie się tego domagałem, rozwinęłaś krytykę i oto wypłynął temat rewolweru, który musi wystrzelić.

Wyrażam swoje zdanie -- przecież nie zawsze krytyczne. Będąc na miejscu ocenianych przeze mnie autorów nie uważałbym tego za problem. Problemem jest, że tutaj rzadko dostanie się konstruktywne opinie paru osób. Ja po kilku wrzutach znam zdanie Twoje, opinię Xterminatora i jeszcze weszki, ale każda ocena dotyczy innych fragmentów. Wyobrażenie na temat jakości moich tekstów muszę sobie poskładać z tych trzech ocen, a chciałbym jeszcze stu trzech. Przecież są różne zboczenia, "każda potwora znajdzie swego amatora", stąd jedna opinia niewiele znaczy. Tym niemniej wszystko, co mogę dać na tym forum innemu autorowi, to właśnie moja opinia -- im bardziej szczera i szczegółowa, tym lepiej dla niego. Od jakiegoś czasu oceniając doradzam, zaś każdy czytając moje opowiadanka może ocenić, na ile znam się na narracji czy budowaniu opisów w takich krótkich formach. Uzna może, że się nie znam, a wtedy spokojnie mnie zignoruje. Jeśli jednak spojrzy i pomyśli sobie (piszę teraz nieco na wyrost): -- Rany! Ten gość jest genialny! Chciałbym pisać jak on! -- to ucieszy się z podpowiedzi, wskazówek i opinii. Pewnie kolega coperek (parę wątków niżej) nie pomyślał dokładnie w ten sposób, ale jego wypowiedź świadczy, że jakoś mu pomogłem. Jestem Dobra Rada, Wujek, chociaż czasem wredny ze mnie... no, sama znajdź sobie rym.

Mówisz: Pisz KoX i bądź głuchy zarówno na pochlebstwa jak i krytykę. Namawiasz mnie tym, kobieto, do literackiego samobójstwa! Przecież jeśli po moją książkę, której fragmentem byłby "Płot" lub "Kamyk" sięgnęłabyś chętnie, a np. "Wypadek" lub "Rekord" Cię nie rusza, to po jaką cholerę mam produkować więcej "Wypadków"? Chyba do szuflady właśnie albo dla rzeczonego Xterminatora -- właściwie głównie ze względu na niego i na to, co o "Wypadku" napisał. Dawno się nie odzywał, nie wiem zatem, jak zapatrywałby się na opowiadanka, które pasują Tobie. Ale załóżmy na chwilę, że "Wypadek" i "Rekord" on oceniłby jako mierne -- a wygląda na większego fana SF niż Ty -- czy to by o czymś nie świadczyło? Ja mógłbym pójść za Twą radą, nie słuchać krytyki i nadal pisać o rakietach, ale wtedy ktoś inny stworzyłby książkę w klimatach "Płotu", którą czytałabyś, gdy zmęczona wrócisz do domu. Albo zgoła nikt.

Odpowiem w końcu na Twe pytanie: No i komu oceniać, czy są to prawdziwi, zdolni i wspaniali artyści, czy nie? Kto jest aż tak mądry? Moim zdaniem odbiorcy, a właściwie konkretny odbiorca. Dla literatury jest to czytelnik. Na tym forum ja, Ty, inni (tyle że ja podkreślę ja, Ty zaakcentujesz Twoją Osobę) -- każdy może wyrazić swoje zdanie, nawet jeśli sam nie tworzy. To nic więcej jak zabawa w krytyków, gdyż prawdziwy krytyk wpływa na innych, zachęca lub zniechęca do zapoznania się z dziełem. Nic mi nie wiadomo, by ktoś z Bojownictwa opierał swoje zdanie, decydował o przeczytaniu opowiadania na podstawie moich narzekań (które są czasem niewiele krótsze od ocenianego utworu). Krytykując Ciebie, robię to dla Ciebie i siebie. Dla innych jedynie w ten sposób, że -- pomna mojej krytyki -- w przyszłości być może napiszesz lepiej; komu innemu wyda się to napisane gorzej, niech siada tedy czym prędzej do klawiatury i dba o swoje czytelnicze interesy! W ten sposób nakierujemy Cię na najbardziej odpowiadający nam tor albo może i nie, bo się po prostu nie dasz, a od Ciebie najwięcej zależy. Przecież nie zmusimy superszybkiego pociągu do jazdy po linii Korsze-Bartoszyce. W ostateczności znajdziemy sobie według potrzeb inną lokomotywę, tramwaj albo kolejkę górską.

Zgodzisz się chyba ze stwierdzeniem, że chcąc korzystać z opinii krytyka, należy wybrać opluwacza podobnego sobie. Jeśli ktoś ma preferencje i przekonania bliskie moim, na jego opinii mogę się oprzeć. Ale punktów widzenia jest wiele, dlatego dla jednych prawdziwym, zdolnym i wspaniałym artystą jest Manson, dla innych każdy z zespołu Ich Troje; "Ulisses" Joyce'a znajduje innych fanów niż Harry Potter. Opinia, że Manson jest wspaniałym artystą, to tylko opinia -- nie fakt.
A wymyślona przez Ciebie pani krytyk również mogłaby mieć grono wiernych, zaczytanych w niej osób -- podobnych mentalnie wyobrażeniu, jakie wśród czytelników o sobie tworzy (nieco pensjonarskie, dobre wychowanie; wartości wpajane już od najmłodszych lat; słownik oczywiście taki, nie inny).

Mam nadzieję, że wynika to z powyższych, rozwlekłych wywodów, jednak dla porządku zgodzę się wyraźnie ze zdaniem: niech każdy czyta, słucha i ogląda to, co sprawia mu radość. Tyczy się to też krytyków -- w tym sensie, że nie musimy słuchać tych, o których piszesz, że są mało (jeśli w ogóle) twórczy, którzy wszystko co umieją to porównywać różne dzieła, prowadząc przy tym narrację w sposób sugerujący, że to ich własna, profesjonalna i poparta ogromną wiedzą i mądrością synteza. To o krytykach. Zaś jeśli o autorów-literatów chodzi, to moim zdaniem mało kto jest tak genialny, by od razu pisać bezbłędnie; czytając coś, co sprawia mi radość tylko w części, komentując dostrzeżone potknięcia, niedoskonałości i braki pomagam im się rozwijać -- jeśli chcą, skorzystają.

Podsumuję: Rzeczowa krytyka jest dobra dla autora i nie należy być głuchym ani na nią, ani na pochwały -- jeśli pisze się (choćby między innymi) dla Czytelnika. Takie jest moje zdanie, do którego zmiany ciężko mnie będzie przekonać.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
Rzecz jasna- spróbuję

Piszesz KoX: Narzekam i krytykuję, tak, lecz zawsze staram się czynić to w konstruktywny sposób, by autor za następną próbą postarał się bardziej

No postarał się bardziej o co? Może o to, żeby następnym razem napisać „na Twoje kopyto”? Obiektywizmu nie ma, nie istnieje coś takiego, każda ludzka ocena jest subiektywna i absolutnie uzależniona od przeżyć człowieka, który ją wystawia.

No ale wyobraźmy sobie, że będę wnikliwie krytykowała każde Twoje opowiadanie. Będę rozbierała ją na części pierwsze i zamęczała Cię dyskusjami. Z Sobie tylko znanych powodów podejdziesz do niech nadzwyczaj poważnie, weźmiesz Sobie do serca i zaczniesz pisać ściśle wg moich uwag. Do czego to doprowadzi? Zaczniesz pisać nie tak jak Ci Twoje serce radzi, ale tak jak moje- absurd kompletny. Najbardziej zaś ubolewam tu nad losem miłośników literatury science fiction- na pewno zachodzą w głowę- co się stało ze starym, dobrym KoXem, że tak zszedł na psy???? Tęsknimy za nim.

Albo wyobraźmy sobie, że nie zważasz szczególnie na moją krytykę, lecz wczytujesz się we wszystkich krytyków. Każdy co innego mówi- co zrobisz wtedy? Zapewne dokonasz selekcji tych ocen- a więc sens krytyki wobec tego upada, gdyż danie jej posłuchu uzależnione jest znowu od Twojej subiektywnej oceny. Wracamy więc do punktu wyjścia.

Wyobraźmy sobie na koniec, że ja daję posłuch Twojej krytyce, recenzujesz kolejno wszystkie moje opowiadania, ja ślepo w Ciebie zapatrzona zaczynam pisać książki o tematyce science fiction. Toż to by była tragedia (albo tragikomedia). Kto wie, czy nie znalazłoby się np.: takie „coś”: „Josh lecąc rakietą zauważył nagle meteoryt wyskakujący mu na drogę, nadepnął więc z całej siły na hamulce. Rakieta zahamowała gwałtownie i wszyscy pasażerowie walnęli się głowami o przednią szybę pojazdu kosmicznego”.

Dość już tych konstrukcji myślowych, bo zabrnę jeszcze za daleko

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
:chanya
Nie każda krytyka jest tak samo ważna. Czym innym jest czepianie się sztampowości zdań, mieszania stylów czy sztuczności dialogów, a czym innym stwierdzenie, że tematyka nie pasuje. Jejku, czy ja smęciłem, że Kicia nie jest z Neptuna?! Miśkowi słowa nie powiedziałem, by umieścił akcję w stanie nieważkości, tylko skrytykowałem armię zdań-klonów i niewykorzystanie potencjału pomysłu. Yenn i jej smok nasłuchali się... mniejsza z tym, na pewno nie o potrzebie rozpłatania smoka laserowym mieczem.
No postarał się bardziej o co? No, kamerek o konsekwentnie budowany klimat, żeby potknięcia stylistyczne nie niszczyły go; Misiek666 o zdania nienużące. Nikogo nie przekabacam na fantastykę naukową! Bo i gdzie? Mogę czytać o buchalterze sumującym słupki jak dzień długi, o konstablu w śmiesznej czapie, który stoi trzy godziny na baczność, nawet o bananie z masłem -- lecz niech to będzie napisane co najmniej dobrze, niech wygra moją uwagę w rywalizacji z pająkiem snującym sieć w kącie pokoju i głupią reklamą batona w telewizji.
A od SF odwieść się nie dam, nie ma obaw.

Odnoszę wrażenie, że nie zostawiasz miejsca na krytykę w ogóle. Jeśli wezmę pod uwagę opinię jednostki -- Twoją, tak jak piszesz -- to Sodoma i Gomora! Sczeznie kompletnie stary dobry KoX i dawni fani (może dwoje ludzi) za nim zatęsknią i opłakiwać będą. A z drugiej strony gdy wysłucham wielu, też źle, bo...
Powiem Ci, jak zrobię. Wezmę Twoją opinię o tym, co tyczy się fantastyki naukowej -- to wszystko o trudnych terminach, wiesz, o czym mówię -- i zakopię na działce, póki ziemia jeszcze nie zamarzła; może za pół roku będą mi kartofle lepiej rosły. Potem oprawię krytykę Madagaskaru i wickołaków w ramę (albo lepiej antyramę, żeby rama nie odwracała uwagi od ważnej treści) i powieszę nad łóżkiem. Zaraz obok znajdzie się opatrzona niewielkim znakiem zapytania opinia Xterminatora. Mam jeszcze kolegę, który ogólnie czyta niewiele, ale wymęczył jakieś fragmenty mojego autorstwa. Co on powiedział, ja zapakuję w pudło i wyślę do Nowej Zelandii, gdyż będąc w przedszkolu strzelaliśmy do wymyślonego wroga z tego samego kawałka pogiętego drutu i z jednej tubki jedliśmy pastę do zębów. Przyjaciel mógłby przez wzgląd na wieloletnią zażyłość ocenić moją twórczość lepiej, niż na to zasługuje.
Mówiąc krótko -- popatrzę, od kogo mogę się czegoś nauczyć. I będę myślał. Twój złośliwy tekścik czyta się przyjemnie, ale z jakiego powodu? -- nie tak łatwo mi określić. Lecz jeśli powiesz: "Rewolwer musi wystrzelić!", ja zastanowię się i już po części będę wiedział -- u Ciebie nie ma takiej niezręczności.

Teraz ja -- krytykuję styl, krytykuję sztampę, inne rzeczy też, jeśli uważam to za uzasadnione. Twórca, któremu zachce się przeczytać coś mojego, porówna sobie. Być może dojdzie do przekonania, że ja piszę pod pewnym względem nieźle (np. dobrze prowadzę narrację) -- wtedy mój zarzut na temat usypiających zdań wyda się sensowny. Facet powie sobie: "Hej, to jest jego [KoXa] recepta na ciekawe pisanie, albo chociaż część recepty!" A może uzna, że to u mnie zdania są złe i tylko wzruszy ramionami na taką krytykę albo zrobi wręcz odwrotnie -- zacznie budować zdania zupełnie do moich niepodobne.
Napisałaś wcześniej: Ty wszakże sam piszesz, jesteś twórczy, wystawiasz również własne plecy na baty. To, jak zrozumiałem, miało uprawniać do krytykowania innych. Ale według mnie to nie tak. Moim zdaniem krytykować może każdy. Tyle że ja krytykując innych daję im szansę na weryfikację zarzutów. Człowiek pomyśli: "Radzi mi napisać w taki sposób, bo u niego rzeczywiście to działa" albo "ale u niego to nie działa!!!", lub może "robi inaczej niż radzi, a to, co robi, rzeczywiście jest do dupy!", ewentualnie "sam robi tak, jak ja, i wychodzi mu cudownie! No to czego, do diabła, chce ode mnie?!!!". A niechby myślał jeszcze co innego, ale jakiś wniosek dla siebie wyciągnie.

Nadal uważam, że dobrze robię krytykując. Autor swój rozum ma i może -- wręcz powinien -- zastanowić się, czy słusznie wytykam błędy w jego dziele. Może rzeczywiście niesłusznie, nie jestem przecież żadnym bogiem; poza tym każda ludzka ocena jest subiektywna i absolutnie uzależniona od przeżyć człowieka, który ją wystawia -- jak najbardziej się zgadzam. Jednakowoż ja daję w ten sposób jakiś sygnał, podczas gdy inni wolą przemilczeć. Autor sam musi ocenić, czy warto iść za moimi radami. Jako krytyk mogę napisać dowolne głupoty, bo kto mi zabroni? Mogę Ci poradzić, żebyś w następnym opowiadanku stawiała zaimki, gdzie tylko się da. Będę z tego powodu wyśmiany -- ale tylko za to, co ja napisałem. Natomiast jeśli zastosujesz się do tego i zaprezentujesz naszpikowaną zaimkami kupę nieszczęścia, której nie da się z ich powodu czytać, czy wyobrażasz sobie, że zrzucisz odpowiedzialność na mnie -- bo KoX tak poradził?

Za dzieło odpowiada autor. Z krytyki wybierze sobie to, co uzna za stosowne, i za ten wybór również będzie oceniony. Jeśli wiedziałby od razu, jak znacząco poprawić utwór, zrobiłby to. Czasami sam nie jest świadom, iż coś można zrobić lepiej -- potrzebuje podpowiedzi i ja takie podpowiedzi daję. Oczywiście spośród wszystkich krytyków, którzy kierują go w różne strony, winien wybrać tych, co wskazują drogę na literacki Olimp -- niekoniecznie mnie, bo ja wskazuję drogę, która mi wydaje się dobra, acz niekoniecznie taka jest. I nie mów, że sens krytyki wobec tego upada, gdyż danie jej posłuchu uzależnione jest znowu od (...) subiektywnej oceny; przecież autor szedł w absolutnych ciemnościach, a każdy z krytyków oświetli mu swoją argumentacją jakąś drogę; niektórzy zaświecą zapałką bądź kagankiem, inni reflektorem tak silnym, że starczy go na chmury skierować, by zaraz pojawił się Batman. Autor nadal nie wie, czy który z dziadów nie wiedzie go ku przepaści, ale dróg widzi już więcej -- może któraś spodoba mu się bardziej, może dostrzeże na swej dawnej ścieżce głowy poprzedników wbite na pal; zobaczy krytyka, którego tylko pusta łepetyna trzyma ponad bagnem, a obok drugiego niesionego w lektyce przez młode i powabne nimfy; zostanie w miejscu albo pójdzie gdzieś. Ale decyzję o tym podejmie sam, gdyż krytycy, ten tłum przewodników, są jak duchy przenikające materię i nikogo wbrew jego woli siłą nie pociągną; jednak gdy ich nie ma, wokół ciemno i głucho. Dlatego ja jestem.

Bądź i Ty.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
1) tylko skrytykowałem armię zdań-klonów i niewykorzystanie potencjału pomysłu[...]
No postarał się bardziej o co? No, kamerek o konsekwentnie budowany klimat, żeby potknięcia stylistyczne nie niszczyły go; Misiek666 o zdania nienużące. [...] lecz niech to będzie napisane co najmniej dobrze, niech wygra moją uwagę w rywalizacji z pająkiem snującym sieć w kącie pokoju i głupią reklamą batona w telewizji.


tak się tu rozpisałeś a wystarczyło powiedzieć: "żeby się postarali napisać zgodnie z moimi gustami"
zdania nienużące- czy Ciebie nuży to samo co mnie? Jak ma biedny Misiek trafić w nienużenie? a tysiące poza Tobą i mną????? Wiesz, że super hit "Władca pierścieni" próbowałam obejrzeć 4 razy i za każdym razem zasnęłam (za każdym razem wcześniej), już nie próbuję oglądać, ale nie krytykuję, bo wiem, że są tacy, co wypieków dostali na twarzy oglądając.


2) Powiem Ci, jak zrobię. Wezmę Twoją opinię o tym, co tyczy się fantastyki naukowej -- to wszystko o trudnych terminach, wiesz, o czym mówię -- i zakopię na działce, póki ziemia jeszcze nie zamarzła; może za pół roku będą mi kartofle lepiej rosły. Potem oprawię krytykę Madagaskaru i wickołaków w ramę (albo lepiej antyramę, żeby rama nie odwracała uwagi od ważnej treści) i powieszę nad łóżkiem. Zaraz obok znajdzie się opatrzona niewielkim znakiem zapytania opinia Xterminatora.[...]
Mówiąc krótko -- popatrzę, od kogo mogę się czegoś nauczyć. I będę myślał. Twój złośliwy tekścik czyta się przyjemnie, ale z jakiego powodu? -- nie tak łatwo mi określić. Lecz jeśli powiesz: "Rewolwer musi wystrzelić!", ja zastanowię się
-
a więc wybierasz której krytyki posłuchasz a której nie, po co więc Ci krytyka? Tylko p oto, żeby przyjąć tę, która Ci odpowiada a odrzucić tę, która nie- to ma być rozwój artysty? toż on dalej tkwi w swojej skórze, dalej robi co chce.



3) Teraz ja -- krytykuję styl, krytykuję sztampę, inne rzeczy też, jeśli uważam to za uzasadnione. Twórca, któremu zachce się przeczytać coś mojego, porówna sobie. Być może dojdzie do przekonania, że ja piszę pod pewnym względem nieźle (np. dobrze prowadzę narrację) -- wtedy mój zarzut na temat usypiających zdań wyda się sensowny. Facet powie sobie: "Hej, to jest jego [KoXa] recepta na ciekawe pisanie, albo chociaż część recepty!" A może uzna, że to u mnie zdania są złe i tylko wzruszy ramionami na taką krytykę albo zrobi wręcz odwrotnie -- zacznie budować zdania zupełnie do moich niepodobne.
powtórka z punktu 2)


4) Napisałaś wcześniej: Ty wszakże sam piszesz, jesteś twórczy, wystawiasz również własne plecy na baty. To, jak zrozumiałem, miało uprawniać do krytykowania innych.

- nie upoważnia Cię do krytyki- uwalnia Cię jedynie od definicji osób nie-twórczych a jedynie krytykujących poprzez porównania

5) Ale według mnie to nie tak. Moim zdaniem krytykować może każdy. Tyle że ja krytykując innych daję im szansę na weryfikację zarzutów. Człowiek pomyśli: "Radzi mi napisać w taki sposób, bo u niego rzeczywiście to działa" albo "ale u niego to nie działa!!!", lub może "robi inaczej niż radzi, a to, co robi, rzeczywiście jest do dupy!", ewentualnie "sam robi tak, jak ja, i wychodzi mu cudownie! No to czego, do diabła, chce ode mnie?!!!". A niechby myślał jeszcze co innego, ale jakiś wniosek dla siebie wyciągnie.
Nadal uważam, że dobrze robię krytykując. Autor swój rozum ma i może -- wręcz powinien -- zastanowić się, czy słusznie wytykam błędy w jego dziele. Może rzeczywiście niesłusznie, nie jestem przecież żadnym bogiem; poza tym każda ludzka ocena jest subiektywna i absolutnie uzależniona od przeżyć człowieka, który ją wystawia -- jak najbardziej się zgadzam. Jednakowoż ja daję w ten sposób jakiś sygnał, podczas gdy inni wolą przemilczeć. Autor sam musi ocenić, czy warto iść za moimi radami. Jako krytyk mogę napisać dowolne głupoty, bo kto mi zabroni? Mogę Ci poradzić, żebyś w następnym opowiadanku stawiała zaimki, gdzie tylko się da. Będę z tego powodu wyśmiany -- ale tylko za to, co ja napisałem. Natomiast jeśli zastosujesz się do tego i zaprezentujesz naszpikowaną zaimkami kupę nieszczęścia, której nie da się z ich powodu czytać, czy wyobrażasz sobie, że zrzucisz odpowiedzialność na mnie -- bo KoX tak poradził?
Za dzieło odpowiada autor. Z krytyki wybierze sobie to, co uzna za stosowne, i za ten wybór również będzie oceniony. Jeśli wiedziałby od razu, jak znacząco poprawić utwór, zrobiłby to. Czasami sam nie jest świadom, iż coś można zrobić lepiej -- potrzebuje podpowiedzi i ja takie podpowiedzi daję. Oczywiście spośród wszystkich krytyków, którzy kierują go w różne strony, winien wybrać tych, co wskazują drogę na literacki Olimp -- niekoniecznie mnie, bo ja wskazuję drogę, która mi wydaje się dobra, acz niekoniecznie taka jest. I nie mów, że sens krytyki wobec tego upada, gdyż danie jej posłuchu uzależnione jest znowu od (...) subiektywnej oceny; przecież autor szedł w absolutnych ciemnościach, a każdy z krytyków oświetli mu swoją argumentacją jakąś drogę; niektórzy zaświecą zapałką bądź kagankiem, inni reflektorem tak silnym, że starczy go na chmury skierować, by zaraz pojawił się Batman. Autor nadal nie wie, czy który z dziadów nie wiedzie go ku przepaści, ale dróg widzi już więcej -- może któraś spodoba mu się bardziej, może dostrzeże na swej dawnej ścieżce głowy poprzedników wbite na pal; zobaczy krytyka, którego tylko pusta łepetyna trzyma ponad bagnem, a obok drugiego niesionego w lektyce przez młode i powabne nimfy; zostanie w miejscu albo pójdzie gdzieś. Ale decyzję o tym podejmie sam, gdyż krytycy, ten tłum przewodników, są jak duchy przenikające materię i nikogo wbrew jego woli siłą nie pociągną; jednak gdy ich nie ma, wokół ciemno i głucho. Dlatego ja jestem.


-gadulskie powtórzenie punktu 2) a co za tym idzie 3) (i to 3-krotne,ale może pogubiłam się w rachunkach)




na koniec jeszcze jedna uwaga- KoX- Ty napisałeś dokładnie to co ja, potwierdziłeś moje słowa twierdząc, że są one zaprzeczeniem moich słów

oto uzasadnienie tej śmiałej tezy



punkt 1) Twojej wypowiedzi i mój akapit:
zwłaszcza to spektakularne-niech wygra moją uwagę
No postarał się bardziej o co? Może o to, żeby następnym razem napisać „na Twoje kopyto”? Obiektywizmu nie ma, nie istnieje coś takiego, każda ludzka ocena jest subiektywna i absolutnie uzależniona od przeżyć człowieka, który ją wystawia.

punkt 2) Twój i mój:
Zapewne dokonasz selekcji tych ocen- a więc sens krytyki wobec tego upada, gdyż danie jej posłuchu uzależnione jest znowu od Twojej subiektywnej oceny.


punkty 3), 5)- j.w.

punkt 4) - możemy dać mu tutaj spokój



Jedynie ja mam prawo krytykować Ciebie, bo mnie o to jasno poprosiłeś- powiedziałeś- wypowiedz się, ja jestem ciekaw co myślisz o tym. Ty masz zaś prawo krytykować mnie bo i ja poprosiłam o to Ciebie.
Jeśli ktoś to czyta i zechce mnie skrytykować to bardzo proszę, upoważniam go do tego i uspokajam go zawczasu, że nie zniechęci mnie to do pisania i nie odbierze mi przyjemności w jego popełnianiu.
Jeśli jednak ktoś pisze z potrzeby serca, z potrzeby pokazania światu lub szufladzie swojej radości lub smutku, to dajcie mu spokój. Jeśli jego twórczość nie sprawia wam radości, to nie sięgajcie po nią i dajcie człowiekowi cieszyć się tym co robi, bo krzywdy nikomu nie czyni i siłą pod pistoletem nikogo przy swych tekstach nie trzyma (jakby Piwowski powiedział)



Przypomniał mi się w ostatniej chwili genialny malarz, wielki artysta Nikifor. Absolutnie głuchy na krytykę wszelakiego rodzaju stworzył swój i tylko swój, jedyny styl, bez wpływów, .... etc.....



i na koniec (już trzeci raz, jeśli dobrze liczę )

tutaj o!

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
:chanya
Konsekwencja w stylistyce czy zgrabna narracja to podstawy raczej uniwersalne. Trzeba być twórcą ponadprzeciętnym, by ich brak przekuć na zaletę. Uważam, że Misiek ma pełne prawo obrazić się na Ciebie za sugestię, iż z rozmysłem napisał fragmencik dla ludzi o inteligencji w okolicach 60 lub dla małych dzieci, a to właśnie im spodobałaby się narracja sztampowymi, prostymi i przewidywalnymi zdaniami, bo innych nie rozumieją. To są ci, których takie zdania nie znużą. Ja wierzę, że kolega miał większe ambicje. Fakt, fragment o którym mowa był za krótki, by uśpić, ale wyobraź sobie coś dłuższego napisanego w ten sposób.
Ale dość o Miśku za misiowymi plecami -- jeśli tu trafi, sam się wypowie.

Udowadniasz mi, że się z tobą zgadzam i mówię jednocześnie, że się nie zgadzam.
Rozbawiło mnie uzasadnienie do punktu 1., gdyż wyraźnie wcześniej napisałem, że zgadzam się z Twoim zdaniem: "każda ludzka ocena jest subiektywna i absolutnie uzależniona od przeżyć człowieka, który ją wystawia", tyle że znalazło się to we fragmencie, który oznaczyłaś jako 5.
Uzasadnienie rzekomej zgody z punktu 2. nie jest przekonujące w świetle tego, co pojawia się u mnie w punkcie 5. Zacytuję Tobie siebie samego cytującego Ciebie: I nie mów, że sens krytyki wobec tego upada, gdyż danie jej posłuchu uzależnione jest znowu od (...) subiektywnej oceny; przecież (...) i tu pojawia się uzasadnienie, dlaczego, moim zdaniem, nie powinnaś tak mówić. Skoro jednak znów mówisz, dodatkowo jeszcze twierdzisz, że ja się zgadzam, to czemu nie polemizujesz właśnie z tym uzasadnieniem, z tym gadulstwem z punktu 5.?

Postaram się teraz bardziej treściwie, rozwinąć (a może zwinąć -- skoro treściwie?) punkt 2., który uważam w tej dyskusji za najważniejszy; nie na darmo powtórzyłem go w taki i owaki sposób kilkakrotnie.
Tak, wybieram krytykę, jaka mi odpowiada; tak, to moja decyzja. Ale gdyby krytyki nie było, nie potrafiłbym zdiagnozować u siebie niedoskonałości. Tak, niedoskonałości w moim osobistym, subiektywnym mniemaniu. Jeszcze raz wrócę do Madagaskaru. Według Ciebie było źle zostawić wątek bez wyjaśnienia (tutaj w repostach -- to link dla innych osób, które mogą w tym miejscu czytać i zachodzić w głowę, do czego ten idiota nawiązuje), ja napisałem: "Muszę to przemyśleć". Do dziś już przemyślałem -- miałaś rację. Tak, to jedynie moja prywatna opinia o Twojej prywatnej opinii. Ale teraz wyobraź sobie, że zamiast ganić, entuzjastycznie pochwaliłaś: -- Więcej takich tajemniczych, niedopowiedzianych napomknień! -- Ja to sobie wyobraziłem i ręczę, że po przemyśleniu sprawy, może po napisaniu czegoś do szuflady zgodnie z tą wskazówką, powiedziałbym: -- Chyba cię popie...kło słońce latem za mocno! Toż to czytać się nie daje przez natłok rzeczy, których odbiorca musi się domyślać. Trzeba się zastanowić, czy nie wywalić tych, które już są. -- I zastanowiłbym się, i wywalił.
Efekt ten sam, jak widać; po co więc krytyka?
Ano gdyby nie było żadnej, to nie zmieniłbym nic i z przekonaniem, że stworzyłem dzieło idealne, żyłbym długo i szczęśliwie. Dopiero po refleksji wywołanej krytyką jestem w stanie ujrzeć, w jaki sposób uczynić tekst lepszym. Tak, lepszym wedle mojego widzimisię, ale o to właśnie chodzi. Ja -- autor -- czuję wtedy, że się rozwijam, że nie stoję w miejscu, że umiem napisać lepiej niż wczoraj. Dziękuję Ci, Krytyku, bo to Twoja opinia (z którą się zgadzam albo nie) pozwoliła mi stać się lepszym! Tak, w moich własnych oczach, lecz to rodzi nadzieję, iż docenią mnie także inni.

Osobom, które z niezachwianą pewnością uważają własne dzieła za idealne, krytyka potrzebna nie jest. Takim mogę wytykać błędy (tak, błędy w moim subiektywnym odczuciu), a nie przejmą się ani trochę. Ale ilu z nich jest jak Nikifor -- genialny, a ilu jak niejeden kandydat do Idola -- pozbawiony samokrytycyzmu bufon? A inni twórcy czują przed krytyką lęk, bo wiedzą, czują, że mogliby napisać lepiej. Przypuszczam, że niejeden Bojownik piszący na tym forum doświadcza chwilki stresu, gdy pod jego opowiadankiem pojawia się kolejny repost, jeszcze nim otworzy wątek. Ja tak mam, bo przyjmuję, że nawet w ukończonym dziele jest coś do poprawienia -- nie decyzją jakiegoś krytyka, ale moją; lecz cóż z tego, że moją, skoro nie wiem, co poprawić? Gdzieś dzwonią, ale gdzie? Gdybym zastanawiał się szczegółowo nad każdym aspektem, to nad jednostronicowym tekstem siedziałbym nie pięć godzin, a pięć tygodni. Tymczasem krytyk mówi: -- Popatrz, o tu.

Potrafię sobie wyobrazić, że u Ciebie, chanyu, wszystkie utwory literackie rodzą się idealne i nigdy w nich nic nie poprawiasz. (Wtrącenie: głupio mi pisać zwykły wyraz "Ciebie" z wielkiej litery, gdy zaraz obok jest słowo określające konkretną osobę, więc jakby bardziej Twoje własne: "chanya", ale z małej. Czy powinienem pisać "Chanya"?) Podejścia dojrzałej autorki kilkanastu cenionych książek ("Cóż ten krytyk chce? Tak ma być i już! Takie to sobie umyśliłam i takie pozostanie.") co prawda nie stosujesz do siebie pozwalając wspaniałomyślnie na krytykę, ale jeśli o kogo innego chodzi, to dajcie mu spokój.
Ja stawiam sprawę inaczej. Mało tego, myślę, że tu jest więcej twórców podobnych do mnie, bo ci bliżsi powyższemu obrazkowi ślą teksty do pism i wydawnictw, za co dostają pieniądze. To właśnie ludziom mojego pokroju daję do myślenia. Nie wiem, kto jest taki; może większość z nich też nie wie, póki nie przeczyta czepialskiego repostu. Każdy może się zgodzić lub nie, może bronić swojej wizji, wreszcie może mnie zignorować; lecz może też usiąść spokojnie i zastanowić się, zmienić coś -- niekoniecznie na mój sposób, niechby i całkiem przeciwnie -- i dojść do wniosku, że oto wynik jest lepszy. Tak, to będzie jego własna, jednostkowa, subiektywna opinia oparta na wybiórczym przyjęciu bądź odrzuceniu krytyki; jednak nowa wersja tekstu będzie się bardziej podobać samemu autorowi, będzie bardziej taka, jaką sobie na początku wymarzył, ale nie potrafił od razu urzeczywistnić.

I na koniec wyraźnie powiem: To jest forum, co znaczy, że każda wypowiedź jest publiczna i może zostać skomentowana. Chcąc uniknąć krytyki autor może zastrzec: "NIE KOMENTOWAĆ!!!" -- posłucham na pewno, choć jestem zdania, że myli internet z własną szufladą. "Krytyka tylko ma maila, za to oczywiście pochwały publicznie", "KoXa uprasza się o nieczytanie, niekomentowanie i nieistnienie" -- możliwości jest wiele.

Możemy odbijać piłeczkę i ripostować sobie jeszcze długo. Wydaje mi się jednak, że ani ja nie przekonam Ciebie, ani Ty mnie i nie dojdziemy do niczego prócz, być może, wzajemnej wrogości i frustracji. Że się nie zgodzimy, to nie problem, w każdym razie nie mój. Nadal będę krytykował, może nawet odeślę do Ciebie kogo, by poprosił o alternatywną opinię -- skoro czasem wolisz przemilczać, niech się upomni jak ja.
Jeśli masz jeszcze jakieś argumenty, to proszę bardzo, pisz -- nie ucinam dyskusji, zapoznam się z nimi. Wiedz jednak, że w tym temacie ja już się wyczerpałem i nic sensownego nie dodam; mogę tylko powtarzać i wałkować na wszystkie strony to, co było. Aha, felieton pewnego pisarza może rzucić światło na różnice w podejściu do tworzenia, zatem i krytykowania. Konkretnie chodzi mi o fragment: Prace kobiet są bardziej osobiste, czasem wręcz intymne - i jeśli nawet autorki nie do końca zdają sobie z tego sprawę, to przeczuwają, że tak jest. Faceci? Faceci na ogół w ogóle nie myślą o swoich tekstach. Widzą swoje opowiadania na łamach, swoje książki, literackie kariery, swoich kumpli, którym pokazali kto jest kto, flesze, sławę i rozebrane fanki. Poczynania mężczyzn są - co tu dużo gadać - bezmyślne, instynktowne, właściwie atawistyczne, bo samiec nieomal odruchowo podejmuje każde działanie, które może poprawić jego pozycję w grupie, a geny uczynić wielce pożądanymi przez samice. Tu nie ma wyrachowania, jest tylko instynkt działania i hazard wojownika. Jeśli podpadamy pod takie stereotypy i oceniamy innych swoją miarą, to zrozumiałe jest, że Ty będziesz broniła prawa do pokoju (ktoś pisze z potrzeby serca, z potrzeby pokazania światu lub szufladzie swojej radości lub smutku, to dajcie mu spokój -- Twoje słowa), a ja prawa do wojny.
I pięknie. Dzięki temu rozruszaliśmy we dwójkę to forum.

A co do prośby w "tutaj o!" -- czy nie dotarł mój e-mail wysłany ósmego?

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
KoX
Masz rację, że możemy spokojnie za przestać dyskusji na ten temat, bo z pewnością się nie przekonamy nawzajem.
Piszesz: nie dojdziemy do niczego prócz, być może, wzajemnej wrogości i frustracji

Cóż, we mnie nie zaszedł nawet cień takich emocji, jak już pisałam wcześniej, dyskusje z Tobą sprawiają mi ogromną frajdę a fakt, że mogą w Tobie wywołać wrogość czy frustrację jest jeszcze jednym argumentem dla poparcia mojej tezy, że krytyka jest zła.

KoX powiem Ci jeszcze jedno. Co prawda po Twojej ostatniej wypowiedzi ta uwaga jest nieco zdezaktualizowana, ale może zechcesz coś tu wrzucić jeszcze, to się wtedy przyda.
Oczywiste wydaje się, że gdy jedna osoba stawia jakąś tezę i popiera ją argumentami, to druga osoba nie może obalać tej tezy posługując się tymi samymi argumentami.
Jeśli nie mam racji twierdząc, że subiektywne i wybiórcze podejście do krytyki sprawia, że jest ona bez sensu, to nie pisz, że krytyka ma sens, bo można subiektywnie i wybiórczo do niej podejść.

ale dość, bo mam przesyt

Dostałam od Ciebie e-maila z opowiadaniem (nie wiedziałam, że to o to samo opowiadanie chodzi), wydrukowałam je, przeczytałam część i ugrzęzłam w tych naukowych fizycznych terminach. Leży ono i czeka na sposobną chwilę .

a autentyk o kompocie i "miensie"

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
:chanya
Krótko (mam nadzieję, że umiem krótko):

fakt, że mogą w Tobie wywołać wrogość czy frustrację jest jeszcze jednym argumentem dla poparcia mojej tezy, że krytyka jest zła.
Prawdę mówiąc bałem się, że to ja wyprowadzę z równowagi Ciebie pisząc pięć razy to samo; nie byłem pewien, lecz się obawiałem, dlatego napisałem "być może". Tu akurat nie chciałem dodać tej kropli, która przepełni czarę (za podejrzenia, że już się zapełniała -- przepraszam).
Wtedy też zauważyłem, że nie wymyślę na razie nic więcej w tym temacie.

Jeśli nie mam racji twierdząc, że subiektywne i wybiórcze podejście do krytyki sprawia, że jest ona bez sensu, to nie pisz, że krytyka ma sens, bo można subiektywnie i wybiórczo do niej podejść.
Chciałem napisać, w jaki sposób można podejść subiektywnie i wybiórczo do krytyki, by miała sens.

Ja również mam przesyt -- zatem basta! Dajmy sobie parę dni wytchnienia. Może zobaczymy się w sąsiednim, nowszym wątku.

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
:KoX








teraz trochę przerwy, żebyś się zdenerwował, że znowu zaczynam






właściwie to miałam wielką nadzieję, że napiszesz, że pani krytyk rozśmieszyła Cię co nieco (choć ociupinkę ;)
bo ja chichotałam sobie pisząc a teraz przeczytałam po przerwie i stwierdzam, że ona strasznie śmieszna jest ("strasznie" śmieszna, to idealne słowo na tę okazję)

naprawdę boki zrywać

--

Hej, a może by tak wstawić swoje zdjęcie? To łatwe proste i szybkie. Poczujesz się bardziej jak u siebie.
KoX - Superbojownik · przed dinozaurami
Patrząc na to teraz, po wszystkim powyższym -- to tak.
Wcześniej nie byłem pewien, ponieważ nie wiedziałem paru rzeczy: czy to Ty? czy to aluzja do mnie? czy satyra na krytykę w ogóle? czy Bene-Studziński istnieje?

Lecz ogólnie taka pani krytyk jest w moich oczach rzeczywiście straszna. Mówię to jako autor czegoś tam nic nieznaczącego i jako domorosły krytyk, który stara się nie być jak ona.
Ujęte w ten sposób -- jako zwierzenia kobiety -- jest to śmieszne. Ale gdybym czytał samą recenzję (szczególnie czegoś mojego), nie wiem, czy byłoby mi do śmiechu. Mechanizm działania takich ludzi jest podany tutaj (w repostach).

--
Czajnik. Kupiłem czarny czajnik. Pojemność – dwa czterysta.
Pojemność – dwa czte… Sie-dem je-den ma do set-ki!

chanya
tak KoX, Ty tama ja tu opisaliśmy dokładnie to samo

jeżeli napiszę coś pozytywnego, to nikt się tym nie przejmie szczególnie, albo co gorsza pomyśli, że ten Studziński jest bardziej zaawansowany intelektualnie ode mnie

no jaki humorystyczny tekst mi wyszedł

--
Forum > Półmisek Literata > taki sobie złośliwy tekścik
Aby pisać na forum zaloguj się lub zarejestruj