< > wszystkie blogi

salival's absurdlog

Potwornie absurdalny blog

[PSP] Secret Agent Clank - recenzja

15 grudnia 2008
 
Jako, że właśnie przebywam na urlopowym wyjeździe jedyną konsolą umilającą mi czas jest PSP. Wyposażyłem się jeszcze na lotnisku w bezcłowym sklepie w najnowszą odsłonę serii "Ratchet & Clank" dla PSP. Właściwie, to tym razem bez "R&C" w tytule. Tytuł brzmi po prostu "Secret Agent Clank", co od razu nasuwa na myśl, że pierwsze skrzypce w tej odsłonie gra Clank. Rzeczywiście tak jest, choć nie do końca.

Na samym początku dowiadujemy się, że Ratchet został zamknięty w celi i oskarżony o kradzież pewnego kryształu. Clank jak przystało na najlepszego kumpla postanawia oczyścić przyjaciela z zarzutów. Tyle tytułem wstępu do fabuły.

Tak samo jak gra ma zmieniony tytuł tak i gameplay uległ znaczącej zmianie. Tym razem otrzymujemy grę z elementami skradanki. Bardzo przyjemnie zintegrowane z całością. Clank niczym James Bond jest zawodowym tajnym agentem. Jego arsenał przewiduje nie tylko śmiercionośną broń, ale np. holograficzny kamuflarz czy też pióro, które jest bronią przeciw detektorom ruchu ( za pomocą plam atramentu unieszkodliwiamy detektory ). Walka wręcz też obca Clankowi nie jest - co więcej, nie ma to jak zadać śmiertelne razy przeciwnikowi z zaskoczenia. Innymi słowy zamiast wpadać w sam środek hordy wrogów, jak to nie raz miało miejsce kiedy na pierwszym planie był Ratchet, tym razem warto się rozejrzeć i pomyśleć jak najefektywniej pokonać lub obejść przeciwników tak aby nie uruchomić alarmu.

Nowa konwencja gry nie jest jednak jedynym, co "Secret Agent Clank" oferuje. Pierwszy raz w historii całej serii będziemy mogli zagrać... kapitanem Qwarkiem! Poziomy z jego udziałem stanowią opowieści Qwarka z palca wyssane o jego bohaterskich czynach ( które w większości należą oczywiście do Ratcheta ;) ). Poziomy te są przede wszystkim ogromną dawką humoru. Jeden z nich ma formę... opery na scenie! Po prostu majstersztyk. Qwark opowiada biografiście o swoich bohaterskich czynach. Jednocześnie w czasie gry podpowiada w ten sposób co mamy robić. Również jego ekscytacja przekłada się na poziom trudności w danej chwili. Jest to niewątpliwie niesamowicie zaprojektowany element całej gry.
W "SAC" zagramy również Ratchet'em. Jego poziomy jednak nie będą ekscytowały chyba aż tak bardzo tych, którzy nie lubią aren. Jako Ratchet naszym zadaniem jest obronić się przed falami współwięźniów, którzy czyhają na nasze życie. Każdy etap podzielony jest na 8-9 poziomów i po prostu musimy przetrwać. Po wymagającej mniej walki grze Clankiem gra Ratchetem jest niczym kubeł zimnej wody na głowę. Idzie się przyzwyczaić, ale nie obraziłbym się, gdyby poziomów arenowych nie było. Osobiście nie przepadam za arenami.
Dodatkowo pojawią się poziomy, w których sterujemy tzw. gadgetbots. Są to niewielkie robociki i gameplay w ich przypadku jest zbliżony do grania Zoni. Te poziomy polegają głównie na rozwiązywaniu łamigłówek. Kierujemy jednym z wybranych gadgetbotów w grupie, pozostałe mogą podążać za nim lub jeśli wydamy komendę "wait" - czekać. Nasze g-boty mogą podążać za liderem, walczyć, czekać lub też naprawić tego, który poległ właśnie w walce. Również potrafią utworzyć kolumnę co pozwala dostać się w pewne miejsca i wykonać zadania. G-boty również świetnie akumulują i przenoszą elektryczność, co często jest też wykorzystane w łamigłówkach.

W "SAC" mamy też do czynienia z kilkoma ciekawymi minigrami takimi jak wyścigi, gra rytmiczna czy otwieranie zamków. Najtrudniejsze chyba są gry rytmiczne. Polegają one niczym "Guitar Hero" na naciskaniu konkretnych przycisków kiedy ich symbole docierają do linii. W momencie gdy wykonamy sekwencję dobrze obserwujemy postęp w drodze Clanka do celu. Jeśli jednak popełnimy za dużo błędów, wtedy Clank może dostać po głowie.

W arenę oraz wyścigi możemy grać również później jeśli ukończymy jedynie etap niezbędny dla postępu scenariusza. Dzięki temu możemy zarobić niezbędne bolty do zakupu nowych broni i gadżetów. Sklep podzielony został na dwie części, możemy kupować przedmioty dla Clanka oraz dla Ratcheta. Jeśli kupimy coś dla Ratcheta, wtedy ten otrzyma przesyłke za kratki w formie ciasta ukrywającego przedmiot.
Graficznie "SAC" prezentuje się lepiej niż poprzednik, czyli "Size Matters". Fabularnie - jak zwykle jest świetnie i kolejny raz zadamy sobie pytanie, czemu jeszcze nikt nie próbował wykupić licencji na stworzenie filmu kinowego. Dźwięk - tu też nie ma nic do zarzucenia, a poziom operowy robi niesamowite wrażenie właśnie pod względem udźwiękowienia ( i śpiewającego swoją historię Qwarka ). Nie ma niestety gry bez wad. Pierwsza, dosyć denerwująca wada to kamera. Blokuje się ona na ścianach i czasami jeśli zostaniemy zapędzeni w róg czy też bardzo blisko ściany, to praktycznie tracimy widoczność i trzeba ratować się ucieczką na ślepo. Przydałaby się też możliwość patrzenia góra/dół bez wchodzenia w tryb pierwszej osoby. W grze rozróżniono tym razem "checkpointy" od "continue point". W ten sposób wiemy ile mniej więcej stracimy gry jeśli załadujemy ją przez "Load" ( tylko w momencie continue point gra zapisuje się ). Niestety szkoda, że checkpointy są tak rzadko. W niektórych poziomach, w szczególności tam, gdzie nie możemy zostać dostrzeżeni, przenoszą one w wypadku śmierci Clanka do dużo wcześniejszego miejsca i troszkę to denerwuje. Są też niektóre poziomy niezwykle frustrujące ( np. skakanie po latających platformach, które wcześniej metodą prób i błędów trzeba ustawić ).

Generalnie oceniam grę bardzo pozytywnie. Jest to niesamowicie dopieszczona kolejna odsłona serii, w którą udało się dodać wiele nowych i ciekawych elementów.

Ocena: 8/10
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi